Aby móc dyskutować na forach musisz być zalogowany. Użyj IndieWeb (Logowanie do Internetu) lub możesz poprosić mnie o tego bloga (E-mail) rejestrować. W obu przypadkach przechodzisz następnie przez proces rejestracji.

Proszę do tworzenia postów i tematów.

7. Rozmowy Hertensteina

Obecnie trwają rozmowy wstępne do tegorocznych rozmów. I już Jana Marsia i Walthera Heipertza rzuciła kapeluszem na ring. Jean chciałby wygłosić wykład na temat „Wybory europejskie 2024. W drodze do Zgromadzenia Ustawodawczego?”, a Walther ma również bardzo dobre pomysły na grupę dyskusyjną.

W tym roku stowarzyszenie federalne będzie również bardziej zaangażowane i zwieńczy tegoroczną debatę na temat manifestu federalistycznego i sytuacji politycznej w Europie spotkaniem podsumowującym podczas rozmów w Hertensteinie.

W tym roku Hertenstein Talks zakończymy Balem Europy, który odbędzie się w Harmonii.

Nadal jest czas i możliwość przedstawienia dalszych i innych pomysłów. Możemy również zaangażować innych prelegentów i moderatorów.

Tutaj znajdziesz mój tekst ogłoszenia dla grupy dyskusyjnej: „Europe Now – Encounter”

Ludność musi widzieć polityków w krajach… a my, ludność, abyście mogli to zrobić z Europą jako kwestią przetrwania, jak ruch antynuklearny i obecny klimat, z którym ludzie poradzili sobie i mogą zrobić coś innego , ale też nie tylko nie porywający.

Nie pomagają w tym seminaria z prawa konstytucyjnego, nie proszą o koncerty w federalistycznym zamku z piasku demokracji, raczej o kwestię przetrwania, zwłaszcza teraz, gdy klimat jest podstawą melodii. Europa musi nadal rosnąć tak, jak chce, musi tylko stać się szybsza, bardziej dynamiczna i bardziej zarysowana niż jest. Jak możemy „odwrócić naszą polaryzację”, aby nie zdusić jej proceduralnie. Co dobrego było w „Pulsie Europy” i jak sprawić, by stał się trwały? 

Niestety, z tego, co zostało ogłoszone powyżej Piłka Europy -- romans serca mojej drugiej połówki i mnie -- tym razem nic z tego nie wyszło. Brakowało kilku par chętnych do tańca, aby móc korzystać z harmonii w połowie drogi.

Ale nasz członek EUROPA-UNION i nauczyciel tańca zdecydował się to zrobić Klausa Brennera zgodził się zorganizować europejską imprezę w szkole tańca Brenner. Duża zaleta: nawet zdeklarowani nie-tancerze będą się dobrze bawić!

Und tutaj jest link do 7th Hertenstein Talks.

Tutaj możesz wcześniej znaleźć moje przemówienie programowe. Już nie mogę się doczekać dyskusji!

Wybory wokół Parlamentu Europejskiego 2024. W drodze do Zgromadzenia Ustawodawczego?

9 maja wraz z innymi federalistami obchodziłem Dzień Europy, który upamiętnia wszystkie pozytywne rzeczy, które Unia Europejska (UE) osiągnęła dla Europejczyków, takie jak rynek wewnętrzny i waluta, otwarte granice i wymiana w ramach programu Erasmus. Ale to nie znaczy, że nie powinniśmy zachować przejrzystości. Dlatego potępiłem fakt, że UE pozostaje nieistotna i bezsilna na arenie międzynarodowej. Nie udało się zmniejszyć napięć między Rosją a Gruzją, Mołdawią a Ukrainą, Armenią a Azerbejdżanem, Izraelem a Palestyną, Algierią i Marokiem, Libią, Syrią, Rogiem Afryki, Sahelem, Senegalem i Afryką Środkową, byłym Kongo Belgijskim, Wenezuelą i Kolumbia, w tym na przykład Chiny i niektórzy z ich sąsiadów. Oskarżyłem szefów państw i rządów naszych państw członkowskich oraz instytucje europejskie o to, że przez 73 lata podążali błędną drogą z powodu Robert Schuman Federacja Europejska ogłoszona 9 maja 1950 roku nadal nie istnieje.

To jest to Europejska Wspólnota PolitycznaŻe Czy urodził się martwy w 1954 roku i zmartwychwstał?

W związku z posiedzeniem Rady Europejskiej w dniach 23 i 24 czerwca 2022 r. prezydent Macron zaproponował utworzenie Europejskiej Wspólnoty Politycznej (EPC), aby szybko zjednoczyć państwa europejskie podzielające nasze wartości demokratyczne, do których UE nie może chcieć się przyczynić bezpieczeństwo, stabilność i dobrobyt naszego kontynentu. 6 października 2022 r. około pięćdziesięciu szefów państw i rządów spotkało się w Pradze, aby stworzyć niniejszy EPG, bez konkretnego rezultatu poza obietnicą ponownego spotkania i pamiątkowym zdjęciem niezwykle kosztownego i szkodliwego dla środowiska spotkania, biorąc pod uwagę masę gazów cieplarnianych gazy służące do transportu uczestników.

1 czerwca 2023 r. EPG spotkało się w pobliżu Kiszyniowa, zaledwie kilka kilometrów od rosyjskich żołnierzy stacjonujących w Naddniestrzu i zaledwie 20 kilometrów od granicy z Ukrainą. Mołdawianie z zadowoleniem przyjęli to moralne wsparcie oraz fakt, że poprzedniego dnia Rada Europejska zwiększyła wsparcie finansowe dla ich kraju ze 145 mln euro do 295 mln euro. EPG poparło żądania Republiki Mołdawii i Ukrainy dotyczące przyłączenia się do NATO z Rosją po zakończeniu wojny i rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z UE. Komisja przedstawi swoje zalecenia w październiku, aby Rada Europejska mogła podjąć decyzję w grudniu.

Czy ten przeciętny raport uzasadnia EPG? Uczestnicy uważają, że tak. Zełenski po raz kolejny był w stanie nakreślić swój plan zakończenia rosyjskiej agresji. Holandia, Dania, Belgia i Wielka Brytania koordynowały swój wkład w szkolenie ukraińskich pilotów myśliwców i mechaników. Przywódcy Armenii i Azerbejdżanu mogli rozpocząć dialog, podobnie jak przywódcy Serbii i Kosowa. Macron wezwał do rozszerzenia wsparcia UE na innych członków EPC w obszarach cyberbezpieczeństwa, ochrony infrastruktury krytycznej i opinii publicznej przed manipulacją informacjami oraz do poszerzenia UE o Albanię, Bośnię i Hercegowinę, Kosowo, Mołdawię, Serbię i Ukrainę w celu pacyfikacji Bałkanów Zachodnich i ich wschodnich sąsiadów. EPG spotka się 5 października w Granadzie, wiosną 2024 r. w Londynie i w drugiej połowie roku w Budapeszcie. Belgrad zgłosił się jako gospodarz kolejnego spotkania.[1]

Ćwierć wieku bezsilności

Od 24 lutego 2022 r. wojna Rosji z Ukrainą wreszcie uświadomiła europejskiemu społeczeństwu skrajną słabość naszych sił zbrojnych, w tym we Francji i Wielkiej Brytanii. Wiemy, że nasi przywódcy są tak samo zdolni do stawienia czoła dzisiejszym zagrożeniom, jak to było w latach 1910., 1930. i 1990. podczas wojen bałkańskich i światowych, hiszpańskiej wojny domowej czy rozpadu byłej Jugosławii. Instytucje europejskie są coraz bardziej dyskredytowane przez błahe kwestie pierwszeństwa między władzami, podejrzenia o korupcję lub nieumiejętność radzenia sobie z kryzysami.

Było ich wiele w ciągu ćwierćwiecza: finanse w 2008 r., pieniądze w 2010 r., migracje w 2015 r., zdrowie w 2020 i 2021 r., geopolityka w 2022 r. wraz z zaostrzeniem wojny między Rosją a Ukrainą. Nasze niepowodzenia wyraźnie pokazują, że nasza polityka gospodarcza, budżetowa, dotycząca zatrudnienia, ochrony środowiska, migracja, zdrowie, bezpieczeństwo i obrona będzie skuteczna tylko wtedy, gdy stanie się europejska, pod warunkiem, że Europa przyjmie jedyną odpowiadającą jej formę rządu: federalizm. Tylko w ten sposób Europejczycy będą mogli mówić jednym głosem i dźwigać całą swą wagę na arenie międzynarodowej, a jednocześnie być skuteczni i wydajni.

Jak możemy zbliżyć się do federalizmu, do demokracji?

Parlament Europejski, założony w 1952 r. i ostatecznie wybierany w wyborach bezpośrednich od 1979 r., zawsze zaniedbywał swoje pierwsze zadanie: zapewnienie Europie konstytucji. Należało ustalić podstawowe prawa obywateli, ustalić zasady, na których opiera się legitymizacja władzy politycznej, nakreślić ogólną architekturę instytucji federalnych i podział kompetencji pomiędzy Europą, jej państwami, jej regionami i władzami lokalnymi, wreszcie musi gwarantować równość obywateli Europy.

W swoim wyroku z dnia 30 czerwca 2009 roku Sąd Federalny w Karlsruhe orzekł: „Reprezentacja obywateli w Parlamencie Europejskim nie jest powiązana z równością obywateli Unii (art. 9 Traktatu UE), ale z narodowością, która jest kryterium odróżniającym która znajduje się w UE, jest absolutnie zabronione. Unia zaprzecza idei, że czyni siebie unią obywateli, a sprzeczność tę można wytłumaczyć jedynie jej statusem stowarzyszenia suwerennych państw” oraz że: „Jeśli mierzyć to względem wymogów praworządności: „UE nie posiada politycznego organu decyzyjnego, jest utworzona na podstawie wyborów powszechnych i jest wyposażona w zdolność do jednolitego reprezentowania woli obywateli”.

Do konstytucji federalnej mogą prowadzić dwie ścieżki: albo inicjatywa parlamentarzystów UE, albo decyzja niektórych rządów.

Jak możemy uczynić Parlament Europejski legalnym zgromadzeniem?

Po wyborach europejskich w 2024 r. Parlament Europejski musi wreszcie przyjąć swoją naturalną rolę i ogłosić się Zgromadzeniem Ustawodawczym, a następnie opracować europejską konstytucję federalną i głosować nad nią.

Przed wyborami europejskimi w 2024 r. Parlament Europejski powinien położyć kres sytuacji potępionej przez Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe, potwierdzając postanowienia art. 21 ust. 3 Traktatu o Europejskiej Wspólnocie Węgla i Stali z 1950 r. oraz art. 138 (3) Traktatu o Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej prawa wyborczego ogłoszonego w 1957 r. uchwalono. Artykuły te przewidywały, że Zgromadzenie Parlamentarne „przygotowuje propozycje mające na celu umożliwienie powszechnych wyborów bezpośrednich według jednolitej procedury we wszystkich państwach członkowskich”.

Tak się nie stało. W 1976 r. rządy przyjęły ustawę, która umożliwiła pierwsze powszechne wybory do Parlamentu Europejskiego w 1979 r., na mocy której reprezentacja obywateli stała się degresywnie proporcjonalna, z minimalnym progiem wynoszącym sześciu członków na państwo członkowskie i maksymalnie 96 mandatami. Przepis ten, który nawiązuje do art. 14 ust. 2 Traktatu o Unii Europejskiej[2] nie spełnia wymogów art. 9 Traktatu WE: „Unia we wszystkich swoich działaniach przestrzega zasady równości swoich obywateli, która jest w równym stopniu szanowana przez jej instytucje, organy i inne organy. Obywatel Unii Europejskiej Unia to każda osoba posiadająca obywatelstwo Państwa członkowskiego. Obywatelstwo Unii uzupełnia obywatelstwo krajowe, a nie go zastępuje. ».

Artykuł 14 ust. 2 utrwala fakt, że waga wyborcza Maltańczyka lub Luksemburczyka jest dwanaście razy większa niż Niemca w momencie osiągnięcia przez niego wieku uprawniającego do głosowania, ponieważ wszędzie z wyjątkiem Austrii prawo do głosowania nabywa się w wieku 18 lat , a wkrótce w Belgii , jak się wydaje, gdzie ma 16 lat.

W 14 państwach członkowskich kwalifikują się osoby w wieku 18 lat i starsze. na 21 z 10 innych; do 23 w Rumunii i 25 we Włoszech i Grecji.

Zgodnie z art. 20 ust. 2b Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz dyrektywy Rady 93/109/WE obywatelstwo Unii daje prawo do głosowania w państwie zamieszkania, jeżeli jest ono częścią Unii, w zgodnie z obowiązującymi w nim zasadami. Obywatele mieszkający za granicą mogą głosować we własnym kraju, drogą pocztową i/lub w ambasadzie, a nawet elektronicznie, ale Bułgarzy, Grecy i Włosi mogą to głosować wyłącznie z państwa członkowskiego UE, podobnie jak Czesi, Słowacy, Irlandczycy i Maltańczycy.

Głosowanie jest obowiązkowe w Belgii, Bułgarii, Luksemburgu, Grecji i na Cyprze, ale nie gdzie indziej.

Artykuł 14 ust. 2 nie przewiduje progu, ale Cypr wprowadził próg w wysokości 1,8%, Grecja 3%, Włochy, Austria i Szwecja 4%. 10 krajów stosuje próg 5%.

W większości państw członkowskich, z wyjątkiem Francji, Niemiec, Hiszpanii, Węgier, Rumunii i Portugalii, listy różnych partii konkurują ze sobą, a wyborcy muszą głosować tylko na jednego kandydata. W Luksemburgu z list konkurencyjnych można wybrać wielu kandydatów. W Belgii, Irlandii, Włoszech i Polsce kolegium elektorów podzielone jest na okręgi wyborcze. Irlandia, Irlandia Północna, Szkocja i Malta korzystają z głosowania z możliwością przeniesienia w wyborach w okręgach wielomandatowych.[3]

Ta nierówna sytuacja jest nie do przyjęcia w demokracji. Zajęło to co najmniej 45 lat.

Aby położyć temu kres, Parlament Europejski wybrany w 2019 r. powinien przyjąć z myślą o wyborach w 2024 r. ustawę europejską określającą co najmniej wiek nabycia prawa do głosowania, klauzulę progową, system wyborczy oraz kryterium równego reprezentację obywateli w celu poprawy legitymizacji swego następcy. Ustawa ta mogłaby na przykład przewidywać, że każdy region, stan federalny lub kanton wysyła jednego przedstawiciela do Parlamentu Europejskiego, jeśli liczy od 1 do 1 000 000 obywateli lub mieszkańców, dwóch, jeśli liczy od 1 000 001 do 2 000 000 mieszkańców itp.

Dotychczas termin wyborów do Parlamentu Europejskiego ustala Rada Europejska na podstawie propozycji Parlamentu Europejskiego z maja lub początku czerwca. W roku 2024 będzie to okres od 6 do 9 czerwca.

Jest więc jeszcze czas, aby wywrzeć wpływ.

Potrzebny jest nowy rdzeń państw europejskich

Od lat pięćdziesiątych XX wieku było mało prawdopodobne, aby wszystkie państwa europejskie natychmiast zgodziły się na scenariusz lub projekt. Przykładów nie brakowało, gdyż Sowieci sprzeciwiali się temu, aby okupowane przez nich kraje Europy Środkowo-Wschodniej korzystały z Planu Marshalla i stawały się członkami Sojuszu Atlantyckiego czy Wspólnot Europejskich.

Przy odrobinie cierpliwości możliwe jest jednak na przykład 28 państw przestrzeganie wspólnej definicji wartości europejskich pomimo różnic językowych, religijnych i innych. Cel ten został osiągnięty na mocy Traktatu z Nicei w 2000 roku, dzięki wsparciu Jacques Chirac, zwolennik sekularyzmu. Wartości te można streścić w trzech słowach: humanizm, uniwersalizm, progresywizm.

Aby stopniowo osiągać konsensus, konieczne jest zbudowanie rdzenia państw bardziej zmotywowanego, bardziej realistycznego lub bardziej wolnego niż inne. Kraje BENELUXU utorowały drogę Szóstce, która od Brexitu miała i ma 27 lat. Kraje BENELUXU zniosły swoje granice wewnętrzne w 1975 r. Dziesięć lat później Francja i Niemcy wspólnie utworzyły strefę Schengen, która obejmuje dziś 23 państwa członkowskie UE, 4 państwa stowarzyszone i Gibraltar. W 1999 r. strefę euro utworzyło 9 państw, a od 1 stycznia 2023 r. jest ich 20.

Rozszerzalny rdzeń mógłby wzmocnić suwerenność Europy poprzez rozwój europejskiego filaru NATO i zwiększenie naszych zdolności wojskowych poprzez bardziej efektywne wydatki na obronę. Mógłby lepiej unieść naszą część ciężaru naszej obrony i lepiej złagodzić ryzyko, które jest większe, gdybyśmy tylko podążali za naszymi sojusznikami USA. Europejski filar NATO mógłby lepiej zrównoważyć geopolitycznie sojusz i tym samym wzmocnić naszą suwerenność. Uzupełniałoby instytucje UE, bo UE zawsze nie będzie w stanie zbudować europejskiej obronności: nie jest państwem, ale stowarzyszeniem państw. Państwa mają monopol na przemoc od 1648 roku.

Dlaczego i jak możemy wpływać na naszych przywódców?

Niestety europejscy przywódcy nie chcą utracić żadnej ze swoich uprawnień, nawet jeśli będą mieli trudności z ich wykonaniem, podczas gdy Prezydent USA[4] i Rosji[5] 11 września 2018 r. oświadczyli, że zgodzili się na utworzenie armii europejskiej.

Musimy zatem zwiększyć presję na naszych przywódców, aby lepiej odpowiadali na nasze pragnienie dobrego zarządzania, większego bezpieczeństwa i skutecznej obrony. Jeśli nie zmienią kursu, powinny zostać ukarane już w 2024 r.

Europejskie Towarzystwo Obronne INPV (S€D), założone w 2015 roku[6] od 7 marca 2023 r. wspierane jest przez Europejskie Towarzystwo Obronne w Europie Środkowo-Wschodniej (S€DCEE) z siedzibą w Warszawie. Od 21 marca dołączyły do ​​nich: Avenir de l'Europe (Przyszłość Europy), Associazione Mazziniana Italiana, Citoyen d'Europe M3E (Europa, Etyka, Równość), Europe Unie dans sa Diversité (Europa zjednoczona w swojej różnorodności), EUROPA -UNION Heilbronn, Grupa Europejska Unii Federalistów (UEF), UEF-Belgia, UEF w Czechach, UEF-Luksemburg i Movimento Federalista Europeo (MFE) Sezione Ezio Vedovelli Valtellina Valchiavenna. Wspólnie przygotowali manifest i rozpowszechniają go na rzecz bardziej demokratycznych wyborów europejskich w 2024 r.[7] Tekst ten stanowi odpowiedź na obserwację, że Konferencja w sprawie przyszłości Europy, która rozpoczęła się 9 maja 2021 r. i zakończyła rok później, sporządziła listę 49 zmian, które należy jak najszybciej wprowadzić w zarządzaniu, a tym samym w instytucjach europejskich powinno zostać wdrożone. Chociaż Parlament Europejski poparł te wezwania do zmian, ani Rada Unii Europejskiej, ani Rada Europejska nie odpowiedziały.

Zadbajmy o to, aby oczekiwane zmiany nastąpiły po wyborach nowego Parlamentu Europejskiego pod koniec wiosny 2024 roku. Nie będą one wynikać z reformy obecnych Traktatów o Unii Europejskiej (TUE) i jej funkcjonowania (TFUE). Artykuł 48 TUE wymaga jednomyślnej zgody państw członkowskich, co jest niemożliwe.

Nie będzie silnej i suwerennej Europy, jeśli nie będzie ona demokratyczna, co wymaga konstytucji zatwierdzonej przez nasz „suwerenny naród”, czyli obywateli Europy. Podobnie jak francuscy posłowie do Parlamentu Europejskiego w 1789 r., nowo wybrani posłowie do Parlamentu Europejskiego powinni podjąć się przedefiniowania swojej roli w oczach historii poprzez swego rodzaju europejską „Przysięga Jeu de Paume"postrzegać:"Przysięgamy, że nigdy nie będziemy się rozdzielać i gromadzić, gdy wymagają tego okoliczności, aż do dnia, w którym odbędzie się zgromadzenie [Europa] zbudowane i skonsolidowane na solidnym fundamencie."

Aby stworzyć federalną, suwerenną, silną, ale pokojową i demokratyczną Europę, szanującą nasze środowisko naturalne, musimy dołączyć do pierwszych sygnatariuszy tego manifestu. Spędźmy rok na kampanii na rzecz zapanowania prawdziwej demokracji w Europie. Demokracja jest pierwszą z naszych wspólnych podstawowych wartości.

Dziś wydaje się, że kraje, które wiedzą, że są najmniej suwerenne, po przystąpieniu do Unii Europejskiej, Sojuszu Atlantyckiego, strefy Schengen, strefy euro i jej pogłębieniu oraz dysponują skromnymi zasobami w stosunku do budżetu obronnego i przemysłu obronnego i zaplecze technologiczne będą prawdopodobnie pierwszymi członkami Stanów Zjednoczonych Europy. Proces, jaki muszą przejść, aby stać się federacją, jest bardzo prosty. Pokazuje to 3-minutowa animacja wideo, która jest dostępna w Internecie na stronie internetowej Europejskiego Towarzystwa Obronnego INPV, str https://www.seurod.eu/videos_audios.html.

Stany Zjednoczone Europy przejęłyby tę część stosunków międzynarodowych, bezpieczeństwa i obrony Europy, która zostałaby scedowana przez państwa członkowskie. Obowiązki zostałyby rozdzielone pomiędzy szczeblami władzy zgodnie z zasadą pomocniczości. Stosunki międzynarodowe byłyby ułożone jak w Kanadzie czy Niemczech. Wojska federalne nadal istniałyby obok armii stanowych. Po obecnej Radzie Europejskiej powołany zostałby Senat składający się z państw członkowskich oraz Senat Europejski i Parlament Europejski, które miałyby uprawnienia do głosowania nad budżetem, podnoszenia podatków, przyjmowania odpowiednich rachunków i podejmowania inicjatyw ustawodawczych, w tym większość nowych tekstów opublikowanych dzisiaj od władz wykonawczych i administracji ze względu na techniczny charakter tematów.

Stopniowo, nie tracąc równowagi, Stany Zjednoczone Europy, utworzone przez mały rdzeń małych państw, mogłyby wchłonąć coraz większe państwa, takie jak Hiszpania i Włochy, a nawet Niemcy, gdyby powiększony rdzeń ważył tyle samo, co każde z tych państw. Stany Zjednoczone Europy mogłyby wówczas zintegrować Francję, jej środek odstraszania nuklearnego i stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Od tego czasu minęły 73 lata Robert Schuman wygłosił przemówienie założycielskie. Dramatyczne wydarzenia na Ukrainie, w Gruzji, Azji i Afryce, a także te, które widzimy na horyzoncie, szczególnie w regionie Indo-Pacyfiku, wymagają jasnego sformułowania. Traktaty europejskie nie mogą zagwarantować dobrej przyszłości nam i przyszłym pokoleniom. Nie ma powodu, aby czekać dłużej.

Bez rządu zdolnego stworzyć federalną, silną, suwerenną i demokratyczną Europę jutro będzie już za późno, aby Europa odzyskała należne jej miejsce na arenie międzynarodowej.

Dlatego też drugim etapem naszej akcji 9 maja było ogłoszenie apelu do demokratycznych partii politycznych. Nosi tytuł „A PROJEKT, METODA I AGENDA BUDOWY FEDERACJI EUROPEJSKIEJ”.

Wspierają go włoska sekcja Ruchu Europejskiego, Avenir de l'Europe, Associazione Mazziniana Italiana, Citoyen d'Europe M3E (Europa, Etyka, Równość), Europe Unie dans sa Diversité, EUROPA-UNION Heilbronn, Związek Europejscy Federaliści (UEF) – Grupa Europejska, UEF-Belgia, UEF w Republice Czeskiej, UEF-Luksemburg, Europejskie Towarzystwo Obronne INPV (S€D), Europejskie Towarzystwo Obronne w Europie Środkowo-Wschodniej (S€DCEE) i Movimento Federalista Europeo (MFE) Sezione Ezio Vedovelli Valtellina Valchiavenna.

Od podpisania Traktatu Lizbońskiego w 2007 r., piętnaście i pół roku temu, Unia Europejska stanęła przed szeregiem wyzwań, które ujawniły jej słabą zdolność reagowania i spełniania oczekiwań swoich obywateli. Agresywność, którą Putin ujawnił w Monachium w 2007 r. i którą wykazał wobec Gruzji w 2008 r., a następnie na Krymie i w Donbasie w 2014 r., pozostała bez odpowiedzi, co doprowadziło go do jeszcze bardziej okropnych zachowań na Ukrainie od 24 lutego 2022 r. W obliczu kryzysów finansowych w 2008 r., kryzysu walutowego w 2010 r., kryzysu migracyjnego w 2015 r., kryzysu zdrowotnego w latach 2019–2022 oraz kryzysów bezpieczeństwa, czy to w Afganistanie, w regionie Sahelu, czy na Ukrainie, Unia Europejska i jej państwa członkowskie podjęły pewne środki, ale nie w taki sposób, jak jeden Federacja Europejska z jednym wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa , wspólną politykę obronną oraz budżetową, walutową, migracyjną, zdrowotną, społeczną i środowiskową, która umożliwi Europie skuteczne działanie w interesie swoich obywateli, mogło mieć sens. Ale jeden już nie wystarczy Federacja Europejska sugerując, że należy go utworzyć.

W tym celu konieczne i pilne jest ustalenie podstawowych elementów PROJEKTU, a METODA i AGENDA które opierają się na dziesiątkach federalnych wytycznych istniejących na całym świecie, ale uwzględniają kulturę, wartości i historię Europejczyków. Podobnie jak strefa Schengen czy strefa walutowa euro Federację tę utworzyłyby rządy, które tego chciały, wraz z Unią Europejską, której byłaby częścią, ale tym razem w drodze zgromadzenia instytucjonalnego z mandatem do opracowania i przyjęcia prawdziwej inicjatywy. żadnego nowego traktatu międzynarodowego. To tyle PROJEKT.

Zasadnicze elementy tego tekstu konstytucji muszą być przede wszystkim jednolite obywatelstwo niech wszyscy w Federacja Europejska żyjących osób i jest gwarantowana Kartą Praw Podstawowych. Jest to wówczas zadaniem legislatury federalnej, która będzie miała dwie izby gospodarstwo domowe rządu federalnego i od własne zasoby finanse. Cała Federacja Europejska będzie posługiwać się wspólną walutą europejską. Ten pospolity Polityka zagraniczna i bezpieczeństwa musi obejmować wspólną obronę. Państwom członkowskim nie przyznaje się prawa weta. Rząd federalny będzie odpowiadać przed legislaturą federalną.

Metoda Zgromadzenia Ustawodawczego w opracowywaniu i przyjmowaniu ustawy federalnej koalicja wird stały i intensywny dialog z parlamentami krajowymi i społeczeństwem obywatelskim włączać. Zapewni obywatelom jedność referendum ogólnoeuropejskiego przedłożony do ratyfikacji ze względu na suwerenność należy do ludzi. W ten sposób zasady obu przedstawiciel demokracja i tyle demokracja uczestnicząca szanowany. W tym sensie miałoby to sens zgromadzeń międzyparlamentarnych jak to miało miejsce w Rzymie w listopadzie 1990 r.

Umierać AGENDA jest z Dziesiąta kadencja Parlamentu Europejskiego (2024–2029) podłączony do jednego Federacja Europejska do ewentualnej dalszej rozbudowy.

Czas przejść do dwóch krótkich refleksji końcowych.

Nasi przywódcy chcą być bardziej suwerenni, ale coraz bardziej podporządkowują się Stanom Zjednoczonym Ameryki, choć te ostatnie mają odmienne interesy od naszych, a Zachód traci wpływy na Rosję, Chiny itp., głównie dlatego, że te autokracje służą tylko ich interesom i to Weź pod uwagę równowagę sił. Jeśli Europa chce promować nasze wartości i prawa człowieka, musi być silniejsza niż UE. Jej miękka siła, skądinąd tak przydatna w stosunkach z pokojowymi krajami, jest bezużyteczna dla ludzi posługujących się twardą siłą.

Dlatego wzywamy europejskie partie polityczne, bo nie ma prawdziwie europejskich, czyli ponadnarodowych partii politycznych, do uwzględnienia tych idei w swoich programach wyborczych i będziemy wzywać, aby wybierali tylko tych, którzy to zrobili.

Warto przypominać wyborcom, że partie polityczne istnieją jedynie na szczeblu krajowym. Parlament Europejski składa się z siedmiu grup politycznych, liczących co najmniej 23 członków i reprezentujących co najmniej jedną czwartą państw członkowskich. Nazwy Europejska Partia Ludowa i Europejska Partia Socjaldemokratyczna są mylące. Stanowiska polityczne grupy są wynikiem wewnętrznych konsultacji; żaden członek nie może być zobowiązany do głosowania.

Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańskich Demokratów) i Europejskich Demokratów składa się z 14 partii, z których 6 określa się jako chadecy. Powiedział, że zależy mu na stworzeniu silniejszej i pewniejszej Europy, która służy swoim obywatelom, jest bardziej konkurencyjna i demokratyczna oraz w której obywatele mogą budować życie, jakiego pragną.

Grupa Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim ma za partnera Partię Europejskich Socjalistów (PES), która zrzesza 34 partie socjalistyczne, socjaldemokratyczne, robotnicze i demokratyczne z Unii Europejskiej i Norwegii. Ponadto 12 partii jest stowarzyszonych, a 12 partii to obserwatorzy.

Grupa Renew Europe to koalicja 37 partii o nieco centrowym charakterze.

Grupa Zielonych/Wolne Przymierze Europejskie składa się z 20 partii, w tym Volt Germany.

Do grupy „Tożsamość i Demokracja” zaliczają się w szczególności 3 główne prawicowe partie ekstremistyczne.

Grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów zrzesza piętnaście partii, z których część jest u władzy, w Polsce, Włoszech i Flandrii (N-VA).

Grupa Lewicy w Parlamencie Europejskim składa się z 20 lewicowych partii ekstremistycznych.

Na koniec należy pamiętać, że powołanie Spitzenkandidaten należy ich unikać: nie są oni legalni poza okręgiem wyborczym, w którym zostali wybrani.

Nieliczne elementy refleksji, które właśnie nakreśliłem, powinny po wyborach europejskich w 2024 r. doprowadzić do utworzenia zgromadzenia niezbędnego do stopniowego ustanawiania zarządzania federalnego na poziomie europejskim.

 

[1] Zobaczyć Zarina Zabrisky, Wojna rosyjsko-ukraińska. Dzień 465: Zawieszenie broni niedopuszczalne – USA Blinken” (Wojna rosyjsko-ukraińska. Dzień 465: Zawieszenie broni niedopuszczalne – USA Blinken) w Prasa Euromajdanu, https://euromaidanpress.com/2023/06/03/russo-ukrainian-war-day-465-a-ceasefire-unacceptable-us-blinken/, 3.

[2] Artykuł 14 ust. 2 Traktatu o Unii Europejskiej stanowi:

(1) Parlament Europejski wykonuje zadania legislacyjne i budżetowe wspólnie z Radą. Pełni funkcje kontroli politycznej i doradczej, zgodnie z warunkami określonymi w traktatach. Wybiera Przewodniczącego Komisji.

(2) Parlament Europejski składa się z przedstawicieli obywateli Unii. Ich liczba nie przekracza siedmiuset pięćdziesięciu plus Prezydent. Reprezentacja obywateli musi być zapewniona w taki sposób, aby: Degresywne proporcjonalnyz minimalnym progiem sześciu członków na każde PAŃSTWO Lid jest. Żadnemu: Lid-SE może przydzielić więcej niż dziewięćdziesiąt sześć mandatów.

Rada Europejska, stanowiąc jednomyślnie z inicjatywy Parlamentu Europejskiego i za jego zgodą, przyjmuje decyzję w sprawie składu Parlamentu Europejskiego zgodnie z zasadami, o których mowa w akapicie pierwszym.

(3) Członkowie Parlamentu Europejskiego wybierani są w wyborach powszechnych, bezpośrednich, wolnych i tajnych na okres pięciu lat.

(4) Parlament Europejski wybiera spośród swoich członków swojego przewodniczącego i swoich urzędników.

 

Przekreślony fragment w ust. 2 to ten, któremu sprzeciwił się Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe.

[3] Wybory do okręgów wielomandatowych zapewniają proporcjonalną i niezależną reprezentację. Taki system wyborczy daje wyborcom pewność, że ich głos nie zostanie oddany na kandydata, któremu się sprzeciwiają. Pozwala mu wyrazić swoją drugorzędną preferencję na korzyść kandydata z partii innej niż pierwszy wybór, wpływając w ten sposób na tworzenie koalicji. Ten system głosowania został wprowadzony w XIX wieku.e stulecie za Tomasz Zając (1808-1891) w Wielkiej Brytanii i skąd Karol Andrae (1812-1893) w Danii. Jest praktykowany w Irlandii, Irlandii Północnej, Szkocji i na Malcie. Poza Europą używany jest w Australii, Nowej Zelandii i Tasmanii.

Wyborca ​​musi wskazać na karcie do głosowania kolejność preferencji kandydatów. Po zliczeniu wszystkich kart do głosowania, iloraz niezbędny do wybrania kandydata, tzw. iloraz opadania, ustala się, dzieląc liczbę ważnych głosów przez liczbę mandatów do obsadzenia powiększoną o jeden. Wybrani zostają kandydaci, których pierwsze głosy są większe lub równe ilorazowi opadania. Głosy otrzymane przez tych kandydatów powyżej ilorazu zostaną rozdzielone pomiędzy niewybranych kandydatów, którzy zostali umieszczeni jako drugi wybór. Dystrybucja przebiega według mechanizmu, który może się różnić w zależności od kraju. Jeżeli żaden z kandydatów nie osiągnął ilorazu, kandydat z najmniejszą liczbą głosów pierwszej preferencji zostaje wyeliminowany. Następnie głosy rozdzielane są pomiędzy kandydatów, którzy zostali wybrani przez wyborców jako drugi wybór. Proces trwa do momentu zapełnienia wszystkich [???].

[4] Fareed Zakaria dla CNN z 11.11.2018 listopada XNUMX r., Wywiad z Prezydentem Emmanuel Macron,

https://edition.cnn.com/videos/world/2018/11/10/emmanuel-macron-fareed-zakaria-trump-tweet-sot-gps-vpx.cnn

Fareed Zakaria dla CNN z 11.11.2018 listopada XNUMX r Wywiad z Prezydentem Donald Trump, https://edition.cnn.com/videos/world/2018/11/10/trump-macron-bilateral-meeting-bts-vpx.cnn/video/playlists/intl-latest-world-videos/

[5] Sn « Władimir Putin odpowiada tylko na pytania Francji », 11, https://francais.rt.com/international/55305-vladimir-poutine-repond-exclusivite-questions-rt-france-video.

[6] Europejskie Towarzystwo Obronne INPV (S€D) pracuje niestrudzenie od 2015 r.: opublikowano trzy książki w języku francuskim, trzecią przetłumaczono na język niderlandzki i angielski, a drugie wydanie jest w przygotowaniu. Będzie dostępny w języku angielskim, francuskim, holenderskim i niemieckim dzięki wsparciu Premiera Wspólnoty Niemieckojęzycznej – – Belgii Wschodniej.

[7] Manifest na rzecz bardziej demokratycznych wyborów europejskich 2024 jest dostępny w 23 językach na stronach internetowych Europe Unie dans sa Diversité i Europejskiego Towarzystwa Obronnego INPV.

Jak już wspomniał o Heinrich Kümmerle ogłoszone, oto mój komentarz do grupy dyskusyjnej „Spotkanie”.

„Europa teraz!” – Spotkanie

preambuła: Dzisiejsze wydarzenie ma być rodzajem „krótkiego, otwartego spotkania”, opartego na profesjonalnych definicjach psychologicznych, odpowiadającego wymianie osobistej w możliwie najlepszej otwartości, szczerości i bezpośredniości, przy czym każda jednostka „koncentruje się” przede wszystkim na sobie, tj. przedmiot faktyczny, czyli „Europa”, ale na jakiej „Europie” i bieżącej dyskusji lub polityce europejskiej w nas czyli jak to wszystko nas porusza i jak nas porusza w danym momencie, co mówią i pokazują o tym inni, zwłaszcza w reakcji na nas.

Wiele osób nie jest przyzwyczajonych do takiego skupienia i słusznie. Byłoby to zupełnie nie do pogodzenia z codziennością i życiem, gdyby zawsze i przede wszystkim od razu starano się uchwycić i przekazać czynnik subiektywny. Życie w przeważającej mierze „żyje” właśnie poprzez odrywanie naszych uprzedmiotowionych przekazów od naszej subiektywności. Niemniej jednak wszystkie komunikaty nadal mają tę subiektywną stronę, chociaż czasami ten „automatyczny” kontakt z obiektem może zostać zakłócony, czego niekoniecznie musimy zauważać i który ma na przykład związek z nieświadomym wewnętrznym odrzuceniem, agresją, rozczarowaniem lub strach może. Jest nawet regułą, że konstytutywnie głoszona „zgodność podmiotu i przedmiotu” jest zawsze niepełna i krucha. Doświadczenie życiowe to pokazuje.

Z reguły uświadomienie sobie – częściowo lub całkowicie, zwłaszcza w trudnych kwestiach – jest pomocne, oczywiście tylko o tyle, o ile unikniemy niebezpiecznej aktywacji silnych, wcześniej ukrytych emocji, co można dobrze osiągnąć poprzez interwencję, zwłaszcza że dzieje się to tylko przy w wyjątkowych przypadkach można by się spodziewać kwestii o charakterze ogólnopolitycznym (... każdy powinien wcześniej spróbować „rozegrać” to sobie, tj. czy coś takiego często go nie denerwuje za bardzo i za szybko!).

Jednakże aktywacji odpowiednich aspektów osobistych nie można łatwo wywołać po prostu koncentrując się na nich lub podejmując odpowiednią intencję. Pomocny może być zatem tekst obcy i przedmiotowy, który został już wcześniej odnotowany i być może rezonuje z czytelnikiem, ale w którym osobiste aspekty autora nie są poruszane „frontalnie”, ale poprzez swobodniejsze, szersze sprzeczności. niejako „przechodzi”, a zarazem mocno wyraża, pozwala rozpoznać – że tak powiem – przywiązaną do siebie – podmiotowość, a w razie potrzeby pogłębić ją, być może także czytelnika!

Temu celowi ma służyć niniejszy tekst, który zawiera, zwłaszcza dla samego autora, zaskakujące zwroty akcji i kaprysy, „w tę i z powrotem”, a przy okazji także okazjonalne przekleństwa, zwłaszcza na początku, które nie są użyte celowo, ale potem – ze względu na proceduralny charakter tekstu – celowo nie został on „uporządkowany”. Pisanie samo w sobie było „niewymagającym wysiłku doświadczeniem”, po prostu „jeszcze raz”, ale znacznie bardziej zauważalnym niż zwykle.

Poszczególne stanowiska, szczególnie te bardziej dosadne, z pewnością również zostaną poruszone w tej sprawie, ale tak powinno być – niejako sztucznie nawet - nie na pierwszym planie, bo każde stanowisko faktyczne jest - jak już powiedziano - zawsze syntezą mniej lub bardziej pewnych faktów oraz osobistego postrzegania i oceny, tak jak to szczególnie podczas ostatniej odpowiedniej grupy dyskusyjnej podczas 6. Rozmów Hertensteina na podstawie przeciwstawnych publikacji autorstwa Edzarda Reutera i Klausa von Dohnanyi z 2022 r. można było wykazać, choć opierały się one na bardzo porównywalnych podstawowych faktach.

Dlatego właśnie interesujące i potencjalnie wartościowe jest przewietrzanie ukrytych subiektywizmów, które mogą nawet decydować o blokadach i sprzecznościach. W ten sposób można je czasami przynajmniej częściowo przezwyciężyć, a tego właśnie ludzie chcą „w sobie”, przynajmniej wtedy, gdy rozmawiają ze sobą w celu porozumiewania się.

Sukcesem dzisiejszego dnia byłoby, gdybyśmy na koniec stwierdzili, że w sumie zgadzamy się co do bardzo szerokiego obrazu stanowisk w sprawie Europy, który wpływa na naszą podmiotowość w odpowiedni i przede wszystkim „pozbawiony obrażeń” sposób, w tym na tematy mniej lub bardziej związane z Europą, można było z zyskiem wymieniać dodatkowe tematy.

Polowanie w nieustannej pętli europejskich rozczarowań… „Możesz bezpiecznie zapomnieć o Europie”… wojna i pokój, złość i sens

Proces pisania od początku lipca do połowy września 2023 r

Václav Havel, ponad wszelką wątpliwość zwolennik projektu europejskiego nawet przez dziesięciolecia zakazów wypowiadania się i więzień, stwierdził w 1999 r., dziesięć lat po upadku żelaznej kurtyny, co było już w jego sensie epokowym urzeczywistnieniem „idei europejskiej” przed francuskim Senatem:

 „Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to wszystko jest podróżą pociągiem, która zaczęła się wcześniej, w innym czasie i w innych warunkach, i że po prostu toczy się dalej, bez nowych energii, nowych duchowych impulsów, odnowionego poczucia kierunku i że Wymienić cel podróży!”
(cytat nr. Timothy Garton Ash, 2023)

Europa jako smutna sprawa

Ale jeśli wtedy była jeszcze nadzieja i rozczarowanie – dzisiaj możemy kontynuować podróż tym wielkim „pociągiem” – także w związku ze szkodami ubocznymi transformacji, takimi jak gwałtowne wzbogacenie byłych kadr poprzez przekupstwo i towarzysząca temu kapitulacja mas, które tęskniły i walczyli, w nowy świat – szalę, dla wielu to trwa od przełomu tysiącleci, ale na całym świecie dzieje się wiele dodatkowych rzeczy:

Tak zwana „wojna z terroryzmem” począwszy od Dziewiątej Jedenastej, błędy w tym zakresie, islamizm, wzrost migracji, kryzys klimatyczny, pojawienie się nowych, pozornie wysoce skutecznych, niewolnych, ale przez dwie dekady – ukrytych w cieniu z tego wszystkiego elity rządzące wszystkich niepewnych krajów na świecie znajdują centra, które są tym bardziej atrakcyjne. W pewnym momencie będzie to także atrakcyjne dla mas, które pozostaną w tyle i ostatecznie upiją się prostymi obrazami wroga. Ale najwspanialsze jest to, że sami karmiliśmy te moce, a ich śmieci, które zamówiliśmy i potem dostarczyliśmy w dużych ilościach, teraz zatykają nam usta i mózgi.

Wszystko to podczas gdy Stany Zjednoczone Ameryki są coraz bardziej nadmiernie rozciągnięte wewnętrznie i zewnętrznie, od dawna wychwalane jako „jedyna pozostała” potęga światowa, której sutek my, Europejczycy, nadal ssiemy do dziś, a od czasu do czasu wciąż wierzymy, że możemy go ugryźć. Jak dotąd ci Amerykanie nadal płacą znacznie więcej niż dwa razy więcej niż Europejczycy za europejską wojnę na Ukrainie, w każdym razie za obronę Zachodu w ogóle, a nawet trzy do czterech razy więcej w stosunku do liczby ludności. Ale my, w Europie Zachodniej, czynimy to bigoteryjnym, przyjemnym i bezbolesnym, za pomocą mentalnego wypaczenia, że ​​w jakiś sposób to wszystko jest wynikiem amerykańskiego imperializmu. Nie ma znaczenia, czy niektórzy z nas rzeczywiście otwarcie narażają się na tę kwestię, czy też wielu z nas po prostu tego słucha, ale nawet wtedy przechowujemy to bez kontroli w zgniłej pamięci historycznej, coś w stylu: „Nikogo nie prowokowaliśmy z bronią, to znaczy nie byliśmy tym”. Oszukiwanie samego siebie, w które sami wierzyli i wierzą, ale w które teraz wzmacniające się Południe nigdy nie wierzyło, ponieważ zawsze uznawało genetyczne powiązanie między Europą i Ameryką, nawet przy zmianie ról między złem a dobrem.

Nowe tysiąclecie nie pozwoliło na to, aby cokolwiek stało się bardziej wewnętrznie i zewnętrznie ukształtowane, wręcz nawet w Europie – w odwrotnej sytuacji do rosnącej presji problemów – sprawiło, że staliśmy się jeszcze bardziej nieświadomi świata. Choć to straszne, nie jesteśmy dużo dalej niż 60 lat temu Konrad Adenauer Przed śmiercią ubolewał nad wielką porażką w osiągnięciu lepszej integracji europejskiej, a także hojnie ubolewał nad własną częściową porażką. Wydaje się, że cała sprawa po prostu nie postępuje – pomimo dziesięcioleci przepisanej euforii i powtarzających się raportów o sukcesach – jak genetycznie niska osoba, która po prostu nie może rosnąć Kann.

Wyrównawcze, zawyżone manekiny wartości, zwłaszcza dzisiaj – w zastępstwie „nigdy więcej wojny”, która wówczas była jeszcze wystarczająca – od której niektórzy odwracają się z odrazą, a inni z coraz większym wzruszeniem je przeżuwają, w każdym razie zamieniły Europę w prymitywizm: kto na tym polegał lub siedzi, jest sfrustrowany, czuje się samotny, znajduje zdrajców jedynie w Europie i izoluje się lub siedzi w piaskownicy i buduje w głowie – jakby skacząc za rogiem – „większą Europę”. Ale widok z tego zamku z piasku szokuje nas jeszcze bardziej i sprawia, że ​​stoimy przed całym światem z naszymi fantazjami jak podlani (to, czy cały materiał jest prawdziwy, choćby w całości, nie ma żadnego znaczenia w historii świata, bo to, co liczy się sentyment, a nie kalkulator czy jakiś cwaniak!).

W skrócie: państwa „z sąsiedztwa”, które jeszcze nie są w potrzebie, bo widzą, że tym w środku wciąż jest lepiej, bo tak naprawdę nie boją się o przetrwanie, albo są po prostu na to zbyt głupie i w najlepszym razie mają się dobrze dobrobyt – i spór o dywidendę pokojową. Ci, którzy już są w środku, chcą swojej własnej Europy, już nie wspólnej, albo swojej, a nie wspólnej. Ale nic to nie odstrasza „Les nieszczęśliwych”. Z drugiej strony był już zupełnie właściwy stan, który w ogóle odszedł.

Idea europejska jako idea zbyt idealna.

Co jest nie tak z tym wszystkim, skoro traci coraz więcej wewnętrznej siły integrującej? W nocy naprawdę chcesz utopić tę wiązkę radości w jeziorze. Ale to zakończenie horrorem zamiast horroru bez końca też nie działa, bo ciągle się pojawia, nie można się go pozbyć, zostaje w głowie, jest niezniszczalne, nie dlatego, że nie jest zepsute , ale ponieważ jest również zepsuty, pozostaje, musi tam pozostać, nie z własnego interesu, nie dla samego dobra, nie jako idea idealna, ale jako rzeczywista brzydota.

Nie ma „Europejskiej Królewny Śnieżki” w szklanej trumnie poza wszelkim złem. Wszystkich wrogów wewnętrznych i zewnętrznych – to znaczy wszystkich oprócz nas samych – nie da się usunąć z powierzchni, gdzie pojawia się ponownie lub nigdy nie tonie. Każdy, kto „kocha” Europę, musi ją przyjąć taką, jaka jest, być może jest to po prostu zbiór naszej podstawy przetrwania, jak woda, powietrze i słońce, a nie romantyczny wakacyjny krajobraz. Skoro więc musisz to kochać, możesz zostawić to w spokoju, ale nadal musisz na to pracować, bez względu na to, co myślisz i czujesz. Zatem Europa jest raczej brzydka, a nie piękna i szlachetna, i oczywiście ty też nie jesteś. To nigdy nie był Bóg, Cesarz i Ojczyzna.

Ale Imperium jest całkowicie nieporównywalne – można by pomyśleć – ale wcale tak nie jest. Wtedy, podobnie jak teraz, chodziło „tylko” o obecną fazę Homo sapiens, który żyje w zmieniającym się świecie: świecie, który zawsze był narażony na naturalne czynniki stresogenne, następnie szybko na te, za pośrednictwem których pośredniczy natura stworzona przez człowieka, a w końcu na czynniki stresogenne o charakterze czysto ludzkim lub technicznym, przy czym sami ludzie również w coraz większym stopniu odczuwają ten stres. Teraz dla Europejczyków – którzy żyją w nie tak dużej, ale i nie tak małej części świata, która wcale nie jest niewygodna dla samego życia ludzkiego, przynajmniej teraz, a nawet dalej w porównaniu z innymi – – W tej fazie historii ludzkości dopiero niedawno i po wielu „epizodach obcej i samozagłady” poszerzył się pogląd na poważniejsze zagrożenia, ale tak naprawdę dopiero w ciągu ostatnich 80 lat. Dlatego Europejczycy opracowali koncepcję wystarczająco asertywnej struktury wszystkich zjednoczonych w niej „braci i sióstr”, aby nie zginąć w, jak się oczekuje, bardzo trudnej walce o przetrwanie, zasoby i samostanowienie na tej planecie . W dłuższej perspektywie zostanie to „wzmocnione” przynajmniej do czasu, gdy być może będzie możliwe – a może nawet, jak można sobie wyobrazić, dzięki „błogosławionej” i wzorowej współpracy europejskiej – uczynienie tego dostępu do zasobów bardziej wolnym od walki (jeśli to w ogóle zadziała w pewnym momencie).

Widziana w ten sposób „idea europejska” jest jedynie kalkulacją bardzo realnych sił w Europie i nie występuje w żadnym aspekcie jako idea ponad tą rzeczywistością, która wręcz tchnęła w nią życie jako paliwo, niezależnie od tego, jak brzydka była okazało się. Ideał może poruszyć umysły i serca i odwrotnie, a umysły i serca z kolei mogą poruszyć także prawdziwą Europę, która jednak nigdy nie może pozostać bez lub nawet wbrew temu, co należy poruszyć, ale jest już wyposażona w impuls i bezwładność!

Każdy z nas w Europie lub w każdym kraju europejskim – nie tylko w Niemczech, ale zwłaszcza tam, także w sposób szczególny – często osobiście doświadczamy, że dyskusje europejskie są „po prostu” bardziej rozbieżne, stale zawodzą i budzą jedynie wątpliwości. Interesy małych i duże są zrównoważone, a „taniec jaj” jest dla jednych szkodliwy, a dla innych korzystny. Wszystko to jest zatem urbi et orbi w komunikatach – po tym, jak jedna głowa państwa przemówiła z salutem, a druga nieskrępowanie się śliniła – urbi et orbi przez jakiegoś kaprala pułkownika, którego popchnięto do mikrofonu, aby przywołać Europę po salomońsku.

To smutne, ale – co ważniejsze – taka jest prawda! A to oznacza, że ​​jest poza emocjami smutku czy entuzjazmu, a nawet nie chce już nic o tym wiedzieć, bo inaczej coraz bardziej idealna idea „wypluje” resztę realnych. Czy to możliwe, że tego nie rozumiemy? Czy musimy stwierdzać, że Europa to tylko kwestia własnego obrazu, czasem smutna, czasem pełna nadziei, czyli tylko uczuć, a nie rozumu? Byłaby to jednak choroba psychiczna, która uczyniłaby Europę totalną porażką – na przykład jeśli chodzi o konkretną potrzebę bliższej współpracy z perspektywy amerykańskiej administracji czy służb specjalnych itp. Ale pamiętaj: potrzebujemy obu!

Całkowicie absurdalne jest także otwarte lub tajne podejście, które nie jest otwarte nawet dla nas samych, polegające na wyobrażaniu sobie Europy – rzekomo zaczynającej od nowa – jako dużego, na wpół ociosanego bloku kamiennego, na którym możemy teraz dodać więcej trzaskajmy gwałtownie, żeby było inaczej, jak gdybyśmy mogli coś zmienić w tej rzeczywistości, która stała się kamieniem (jak być może znowu tutaj, na jakiejś „konwencji konstytucyjnej” w Heilbronn). Europa to nic innego jak historyczna, aktualna rzeczywistość w dokładnie tej trudnej i częściowo beznadziejnej sytuacji, w jakiej jest teraz! Dlatego też infantylne i jednocześnie zarozumiałe jest obrażanie aktorów, gangsterów, polityków i czołowych osobistości, które „próbują” pójść na kompromis i przedstawiają w tym bałaganie roszczenia jako „nieeuropejskie”. Taka właśnie jest Europa i nie ma czegoś takiego jak „Europejczyk”, który byłby czymkolwiek innym niż tą głupią pychą w stosunku do samej siebie, która z kolei jest antyeuropejska lub po prostu destrukcyjna!  

Europejska rzeczywistość jako bazar

Oczywiście z goryczą jest widzieć, że te „tańce jajek” – coraz bardziej akrobatycznie zatrzymujące się – muszą jedynie łączyć interesy, które coraz bardziej się od siebie oddalają. Oczywiście przez całe dziesięciolecia nie doszło do zbieżności interesów, nie tylko pomiędzy jeszcze młodszymi, wschodnimi państwami członkowskimi a Zachodem, ale – na przykład w zakresie polityki energetycznej – także w „Europie weteranów”, w „niemiecko-francuskim silniku ”, gdzie, jak zawsze, „znieczulenie konsensusowe” pojawiło się jeszcze raz, kiedy Francuzi niedawno otrzymali od Niemiec certyfikat dla energetyki jądrowej jako mającej średnioterminową rentowność w przyszłości – co zmuszało pozostałych do milczącego przyzwolenia na inne gadżety, podczas gdy dla nas był szatański, ale Francuzom podobał się także nasz trwający od kilkudziesięciu lat rosyjski „gaz łapówkowy”.

Zastanawiające jest, że w krajach, które zbyt rzadko przegrywają lub wygrywają (ktokolwiek to ustala) przed i po rozbrzmiewa coraz bardziej przenikliwa, narodowa i antyeuropejska muzyka w tle, ale przede wszystkim społeczeństwa stają się na nią podatne, a potem też o nią proszą .

Idealny koszt „wielkich ust, nic za nimi!”

Tam, gdzie ten „niewłaściwy” antyeuropeizm nie jest jeszcze tak powszechny – w porównaniu z innymi krajami – zwłaszcza w Niemczech, jest to tylko kwestią czasu. Jednak nadal uważamy się – zewnętrznie, ale także dzięki naszej „właściwej” pewności siebie – za filary Europy, która czasami jest nawet znienawidzona. Jeśli jednak czołowi agenci polityczni w dalszym ciągu będą jedynie przedstawiać harmonię lub przyznawać się do „pewnych problemów”, ale będą powtarzać, że Europa ma „tak”, oryginalny ton Andrei Merkel, „połączeni” raz po raz – i śmiało można nadal twierdzić, że jest to możliwe tylko bez realnych rozwiązań – wtedy ludzie w Niemczech już im nie wierzą, ze wszystkimi początkowo subtelnymi konsekwencjami. Frustracja i odrzucenie zamieniają się w Biedermeier, a następnie radykalizm lub poszukiwanie zbawienia poza „polem gry”, ponieważ „wewnętrzna oferta” nie jest już przekonująca. To „pełzające rozczarowanie” jest bardzo charakterystyczne dla naszej mentalności, ponieważ zaufanie do opieki państwa jest tu o wiele bardziej konstytutywne niż na przykład we Francji. Nawet jeśli tam jest to rzeczywiście wymagane jeszcze bardziej, ludzie w to nie wierzą i zawsze czują się oszukani, co tutaj wcale się nie zdarza, przynajmniej nie głośno, pomimo dowodów przeciwnych! Nie tylko musimy znosić postoje w pociągach i korki na ulicach, ale też mamy to na uwadze: robimy wszystko, żeby tego nie zauważyć… bo jest już wystarczająco źle!

Warunkiem jest jednak to, aby nadal istniała – choć malejąca, ale wciąż wysoka – minimalna liczba obywateli, których nie dotyka jeszcze zbyt duża niepewność własnego doświadczenia i zagrożenie materialne, zarówno w porównaniu wewnętrznym, jak i w porównaniu z innymi w kraju, uchodźcami itp. czuje się „pozostawiony w tyle”. Nadal słuchasz wielu rzeczy, w tym „rozmów o Europie”, nawet jeśli już cię to nie dotyczy, nie mówiąc już o tym, że cię interesuje. Większość nadal podtrzymuje przekonanie i twierdzi, że niemieckie rządy w Europie zawsze mogą zagwarantować satysfakcję i spokój – nawet wobec wszystkich innych, którzy w rzeczywistości nie działają inaczej niż my.

Jest w tym coś naprawdę mocnego, nawet bardzo mocnego, a Niemcy też są nadal silne. Ale ma też w sobie coś dziwnie kamuflażowego, nieagresywnego czy defensywnego, ukazującego Niemcy ambiwalentnie godne miłości i budzące strach, ale ostatecznie „w jakiś sposób uderzająco pokojowe” („Naprawdę nikogo nie krzywdzimy”… być może także : „Mamy to już za sobą i zapłaciliśmy”… aż do: „Niech inni biorą przykład!” … i: „Pomagamy, gdzie możemy!”).

W zależności od wewnętrznego nacisku, w etapach „No to wystarczy!” i „To już koniec!”, ostatecznie pojawia się nowa, istotna uwaga, a na koniec skierowana przeciwko wszystkim urzędnikom, którzy komunikują światu zewnętrznemu „niewystarczająco dużo”: „ Jesteśmy narodem!” Jest to zatem ostatni przystanek zjeżdżania w dół z krawędzi niemieckiej łodzi – która mimo to nadal nieustraszona podskakuje – we współczesnym języku niemieckim, to znaczy „nie brać ze sobą”.

Ale „przegrani” wciąż nie mają wystarczającej masy krytycznej, która sprawi, że naprawdę „przemyślisz” pewne rzeczy, zwłaszcza że nie ma jeszcze odpowiedniego języka na ich zachowanie. Nadal „w jakiś sposób” są sobie winni, ich zachowanie, a także ich los są w jakiś sposób „niesłychane”, w najlepszym razie wypadek przemysłowy, zwłaszcza jeśli coś robią. Kiedy działacze klimatyczni narzekają, jest to wyraz specjalnego zaangażowania, nawet jeśli jest być może „przesadzone”. To nadal część społeczności, bardzo „kolorowa” i w tym sensie nadal „część nas”, zwłaszcza jeśli nie chcesz być zacofanym idiotą. Ale jeśli przegrani dadzą się poznać, to tylko jako bezkształtny dudnienie z wyimaginowanej sadzawki rozkładu, do której trafia każdy, kto nie jest ani „głównym nurtem”, ani rajskimi ptakami.

Każdy, kto wypadnie, a przede wszystkim nie znajduje się w centrum uwagi – zwłaszcza gdy tak naprawdę nigdy nie chciał tam być, w przeciwieństwie do rajskich ptaków – może tylko patrzeć wstecz na utraconą przyszłość, jak zwykle oniemiały, ale „niestety” nie milczy na zawsze i ze stratą, w pewnym momencie nagle pojawia się nowy język i sposób myślenia, głośno i bojowo, z żałosnymi pozostałościami wzmocnienia. Im mniej i im dłużej wcześniej pomijano i źle zrozumiano, tym teraz bardziej niezrozumiałe i groźne. Albo im bardziej są wykluczeni, tym większa duma w nowym klubie Wygnańców. W tym mocnym „procesie odróżnicowania” każda „projekcja na przyszłość”, zwłaszcza taka bomba jak Europa, która odbiera „nam” wszystko, jest oczywiście hitem. Europę należy zlikwidować całkowicie, postrzegaj AfD jako rzecznik tej otchłani. 

Niepewny projekt - ale inny w każdym kraju:

Ten niemiecki neonazista, sympatyk czy wręcz wyborca, fotografowany w mediach co najwyżej w czasie swoich „złych uczynków”, a poza tym ignorowany i podstępnie „wychowywany” – poprzez histeryczne odrzucanie wszystkiego, co nienarodowe – jest kimś zupełnie innym niż mieszkający głównie w północnoafrykańskich banlieue, mieszkający we francuskich miastach, który przez wiele pokoleń i dziesięcioleci niezmiennej polityki zawsze wiedział, pokazywano mu, mówiono mu lub wyjaśniano mu, kim jest, chociaż „zdawał sobie z tego sprawę” niemal od samego początku początku i stanowiła istotę jego tożsamości we Francji. Pierwsze pokolenia nawet cieszyły się z życia w tych gettach, już nie w domu, ale wciąż razem, ponieważ stanowiło to także jedyny i precyzyjny kontekst społeczno-ekonomiczny dla utrzymującej się wewnętrznej wrogości wobec Francji i Francuzów. Oczywiście dopiero z czasem poznało się ich świat i możliwości i coraz bardziej chciało się i chciało się więcej. Jednak od dawna istnieją „wypróbowane i przetestowane” rytuały w kontaktach politycznych, a także istnieje słownictwo praktykowane od dziesięcioleci. Tak więc w każdych wyborach prezydenckich, bez zdenerwowania lub przynajmniej zaskoczenia żadnego Francuza, bardzo wymowny blok prawa i porządku staje twarzą w twarz z nieco bardziej „zrozumiałym” blokiem burżuazyjnym, który poza tym nie myśli zupełnie inaczej w tej kwestii.

Nie tylko we Francji, ale raczej wszędzie – może z wyjątkiem Austrii – wylęgarnia czy trujący rosół, na którym rośnie lub umiera Europa, jest inny niż w Niemczech. Dotyczy to także państw członkowskich Europy Wschodniej, chociaż to wszystko ma być jedna Europa (chciałoby się zapytać – oczywiście naiwnie – kto w ogóle na to wpadł, czy też wszystko się stało, bo tak się musiało stać, geopolitycznie i tak dalej…).

W tych nowych państwach członkowskich bezpośrednio po akcesji istniały także nurty antyeuropejskie, a polaryzacja trwała po upadku żelaznej kurtyny. W różnym stopniu istniała i nadal istnieje toksyczna mieszanina nieuniknionej idealnej hegemonii zwycięskiego Zachodu i cierpienia spowodowanego porażką, którą sam sobie spowodowałeś, traumą kolejnej rewolucji w pierwszych godzinach po politycznym wielkim wybuchu – co szybko ponownie uprzywilejowało masy, turbokapitalistyczne. Nie było wtedy nadreńskiego korporacjonizmu – tylko drzemiącego, wypróbowanego i przetestowanego pod gruzami – który Niemcy reaktywowali pomimo dużego oporu, nawet po tym całkowitym upadku, oczywiście przy niezwykle ważnym „udziale” ludności pracującej, która prawie nie odeszła.

Ale ani we Francji, ani nigdzie indziej, gdzie tej perfidii odrodzonych i uśpionych struktur nie ma i nie było, nie jest – na przykład za sprawą „wyraźnych frontów” – „lepiej”. Jednak nie jest też odwrotnie, nawet jeśli to wewnętrzne „ciche pedałowanie” faktycznie zapewniło, że skrajna prawica pozostaje właściwym „zakazem”. Kontynuowanie tego w formie oczekiwania na przyszłość nie byłoby już tylko nostalgią, ale raczej samobójstwem, ponieważ wszystko dopiero zaczyna się rozpadać. Po prostu nie wiesz, jak szybko. Jednak nawet jeśli one, łącznie z ich brunatnym bagnem, na razie tak naprawdę nie dojdą do siebie, dalsze, niezrażone, „niemieckie” milczenie lub demonizacja – jak wiemy też z historii – nie byłoby o wiele lepszym życiem ubezpieczenia niż „integracja” tych skrajności, we Francji i Włoszech byli kiedyś komuniści, dziś skrajna prawica lub postfaszyści. Pomimo najgwałtowniejszych konfliktów od dziesięcioleci, które stanowią zmienny element tamtejszej kultury politycznej, podstawy demokracji nigdy nie były w większym niebezpieczeństwie niż obecnie, przynajmniej „tak nam się wydaje”.

Ale tak czy inaczej – podobnie jak w przypadku niewysłowionego „Make a Wish for Europe” – nie jest to pokaz mody, podczas którego zamawia się jedną kolekcję, a odrzuca inną. Jesteśmy już na ulicy i wszystkie kolekcje są noszone. To, jaką ocenę stylu wystawimy, jest jeszcze mniej istotne niż kolor marynarki Angela Merkel to kiedykolwiek było. Jeśli nie będziemy ostrożni, wkrótce nie będziemy już w ogóle musieli rozmawiać o Europie lub będziemy mogli przez dziesięciolecia marzyć – nawet jeśli jest to nadal możliwe – o tym, jak miło byłoby i jak by się to przydało starali się uporać z tym i tamtym... gdyby tylko, tak, gdyby tylko wszyscy Europejczycy w swoich krajach nie byli dokładnie Europejczykami na swój własny narodowy sposób, tak jak byli i są w Europie, która właśnie została uwarunkowana.

Obecnie jest tak, że zagrożenie dla Europy jest jedynie podrzędnym lub „ukrytym” elementem zagrożenia dla samych zachodnich demokracji. Jednak to niebezpieczeństwo „tylko” pochodzi – co wcale nie jest pocieszeniem – od wewnątrz, czyli od samych obywateli (parafrazując Polta: „Wróg jest w środku”), którzy myślą i czują przede wszystkim w stylu narodowym , ponieważ są oni – niemal wyłącznie – dotknięci polityką narodową. Ze wszystkiego innego – nawet jeśli jest to faktycznie autorytatywne – obywatele państwa jedynie „odczuwają” narodowe konsekwencje i tłumaczenia, nawet jeśli tylko te, w których narzucane są narzucone przez narody przekazywane im jako „brukselskie szczyty”.

Aspekt specyficznie narodowy znów wysuwa się na pierwszy plan, zwłaszcza w Europie, gdzie został „wynaleziony” – w naszym przypadku niemiecka wrażliwość!

Bez względu na to, o ile bardziej niż gdzie indziej – a można by powiedzieć dużo więcej – w Niemczech istnieje dziwnie mocne pretensje do doskonałości w zakresie niemieckiego myślenia, jego bliskości do prawdy i piękna, czego bynajmniej nie odrzucono właśnie bo to takie gigantyczne wizytacje z naszej strony. Te dwie rzeczy są rzeczywiście połączone! Obecnie ten niemiecki model chłopięctwa – zarówno w Europie, jak i na całym świecie, jeśli go zna i rozumie – przybiera obecnie postać przenikającego głównego nurtu opinii publicznej, prawidłowego, wcale nie odmiennego pod względem wymiar ukrytego roszczenia do katastrof, o których właśnie wspomniałem Myśląc (nowa niemiecka cudowna broń… ale odwrotnie!).

Na przykład w USA nie ma czegoś takiego, pomimo całej histerii i brutalności dyskusji. W tym przypadku „pełzające pranie mózgu” w sensie powszechnie „w jakiś sposób niekwestionowanego” roszczenia do ważności, które „po prostu pojawia się” w całym społeczeństwie, nie znalazłoby pożywki. Z drugiej strony triumfują nieokiełznane obrazy wroga z dziwnie komunikowanym „miażdżącym potencjałem”, co trudno porównać z dzisiejszym niemieckim myśleniem o spójności. Pomimo całej miłości do bezpretensjonalnych, nie można tego preferować.

Ale dumne poleganie na naszej „cywilizacji”, która sprawiła, że ​​patrzymy z góry na te „gigantyczne dzieci”, rozpływa się w obliczu ich drastycznie malejącej mocy wiążącej: nie rozwiązujemy już za jego pomocą niczego, ale staramy się „przynajmniej” znieść sprzeczności poprzez poprawność naszego myślenia.Robimy to od dziesięcioleci Dobrze wychowany mainstreaming mediów, który został rozpętany dopiero po „przezwyciężeniu” handlarzy władzy Kohlem i Schröderem, wyznacza standardy, którym nie można już zaprzeczać bez ryzyka trwałe potępianie.

W niemieckim przemówieniu politycznym – ze szczególną skutecznością w telewizji publicznej, związaną z ogólną choreografią ciała perswazji z „komnaty najgłębszej prawdy” – słychać ciche i ciche, czasami także histeryczne nagany, ale przede wszystkim nie zamierzone, ale raczej swoiste „ oczywiście” – stara się ukierunkować złożone, często podekscytowane dyskusje na tematy egzystencjalne i symboliczne, także w formie reportażu programu informacyjnego, a nie tylko w „gorących punktach” lub podobnych, gdzie często dochodzi do samych skandalów, nawet jeśli są one duże z nich zostało dobrze zbadane.

Ale jeśli reakcją na to jest coraz większa obrona ze strony tych samych osób, do których chciałeś dotrzeć – bo ci, którzy już wiedzą, nie potrzebują ponownego „oświecania” – to pojawia się pytanie, przy całej wynikającej z tego bezradności, czy to jest tak niezależne i swobodne badania, w rzeczywistości nadawanie publiczne - co z pewnością można by zmierzyć z wielkim wysiłkiem - generuje więcej stosowności i racjonalności w całym kraju niż na przykład szczere i swobodnie wyznające stacje trendowe i propagandowe, jak w USA, gdzie Ludzie też wiedzą że dostrajają się tylko do tego, co chcą usłyszeć i zobaczyć, ale od czasu do czasu oglądają też inne rzeczy – choćby po to, żeby się odstraszyć.

Nawet gdyby te badania były dostępne, nie można by kwestionować niezależnej „trzeciej siły” w tym kraju zgodnie z konstytucją – ostatecznie na szczęście, ale może tylko na razie. Musi jednak wówczas radykalnie spełnić to zadanie wobec wszystkich (!), tj. z wysoce kompetentnymi, inteligentnymi i czujnymi ogółem redakcjami, tłumiąc w zarodku wszelkie prozelityzm, który mógłby z łatwością dotknąć każdego, kto pracuje nad tym tematem od dłuższego czasu, nieważne, jak to brzmi drastycznie.

Tym, co porusza nie tylko Niemcy, ale wszystkie kraje, i nieuchronnie – ponieważ zawsze są subiektywni i obiektywni zwycięzcy i przegrani – prowadzi do gwałtownych sporów (chyba że kraje są dyktatorskie), to epokowe, przesunięcia tektoniczne i trzęsienia ziemi, które powodują zderzenie wiecznie- niepewna podstawa dobrobytu w połączeniu z globalną, coraz bardziej konkretną niepewnością. Urzeczywistnia się to obecnie przede wszystkim jako „nadmierne” wzmocnienie pozycji miliardów byłych widzów, którzy dzięki technologii komunikacyjnej, uczestnictwu w świecie i orientacji, a także zwiększonej mobilności, po prostu przybywają jako uchodźcy do naszej bezpośredniej rzeczywistości życiowej, jak niektórzy mówią „wpychając się ” („zło-zło”, chociaż, ale też nie jest złe!). Konkurują – nie tylko „odczuwalnie” – z faktycznie ograniczonymi zasobami, takimi jak przestrzeń, infrastruktura, instytucje, wsparcie, ale także – ekstrapolując mentalnie – wodą i powietrzem, które kiedyś były po prostu „nasze”. Ich kulturowa penetracja i performans, w którym przede wszystkim spodziewalibyśmy się przynajmniej adaptacji, staje się dodatkową prowokacją – w osobie i w materii – choć natura ludzka wymaga już ciągłego „bycia wdzięcznym” oraz niedostrzegalności tożsamości i fizycznej obecności. w nietradycyjnym środowisku wyklucza, chyba że tylko tam odwiedzam, zwykle osobę wykształconą lub więźnia pozbawionego praw wyborczych!

Niemal nagle, jakby bez zapowiedzi, po raz pierwszy w historii świata po niemal ogólnoświatowym ukonstytuowaniu się siedzącego trybu życia, który trwa od pokoleń, teraz, w nowej epoce i równolegle do tej nowej, fundamentalnej, psychomentalnej niestabilności dużych populacji „przodków” lub najszerszych warstw – ponieważ nie chodzi tu o nic innego jak o kwestionowanie państw jako konstytutywnych, wytyczonych i możliwych do zarządzania przestrzeni życiowych – a na dodatek „w zamian”, że tak powiem, czegoś fundamentalnego, ale zawsze raczej abstrakcyjnego, jak dziesięć przykazań , poddane próbie w „eksperymencie na dużą skalę”. Oczywiście zwykłe „Damy sobie radę!” i krótkotrwała „kultura powitalna” z pewnością nie pasują – być może tylko na drugi rzut oka, kiedy pierwsze spojrzenie miało miejsce w najgorszych „warunkach oświetleniowych”.

To, czym żaden z krajów również dotkniętych tą sytuacją nie przewyższy nas pod tym względem – nawet jeśli ilościowo znacznie mniej niż Niemcy – to romantycznie „zahartowana” doskonałość, z jaką jesteśmy nieubłaganie i wszechstronnie traktowani przez elity – którymi są oczywiście w większości obowiązkowi , a nie ludzie, którzy są zaledwie kilometry od obserwacji wydarzeń, aby wtedy mogli „mieć wolną głowę” – należy bębnić o dalszą, jakże konkretną oczywistość tego kanonu przykazań, a także o cały dalszy postęp człowieka do nas bez żadnych problemów. Samo myślenie o alternatywach, zwłaszcza na przykład o „ograniczeniu”, wydaje się tabu.

Oznacza to jednak, że pilne zadanie – które wprawdzie stanowi duże wyzwanie dla każdego, komu powierzono znakomity publiczny mandat trzeciej potęgi do omawiania wszystkiego, co ważne – zostaje wbrew temu mandatowi pominięte w wyniku represji i elitarnej pychy. Rzekome bezpieczeństwo inscenizowane jest poprzez ciągłe istnienie pewności, jak gdyby to społeczeństwo było nadal tak samo pewne siebie w obliczu wszystkich tych wyzwań – lub powinno być, ponieważ jest to teraz „przypadek testowy” – jak przez długi czas wydawało się to marzycielskie i, dzięki „moralnym ciasteczkom z wróżbą” w ramach dywidendy pokojowej, być może realne.

Jednak tę niewiedzę można w pełni wdrożyć jedynie – być może dopiero „właśnie” – ponieważ wielu z nas nie pogrążyło się jeszcze w pozycji krytycznej. Większość z nich nadal siedzi na łódce – wielu z nich jest subiektywnie lub już obiektywnie zagrożonych, dlatego tym bardziej się niepokoją – i denerwują się tym właściwym językiem – także w trakcie wyjaśniania oczekiwań wobec utrwalonego układu politycznego kadr kierowniczych, co oznacza także zerwanie zaangażowania na rzecz dobra wspólnego, jako jedynie nieuniknionego, współczesnego „osiągnięcia”, a raczej uciążliwości, już nawet nie ustanie. Tylko od czasu do czasu kręcisz głową, nawet w odpowiedzi na głębokie apele Prezydenta Federalnego, który mimo wszystko nadal przewodniczy, zanim i tak przejdziesz do programu sportowego.

Wielu ma dość, jak to się mówi, ale nic nie mówią (parafrazując Richard Nixon: „milcząca większość”). Trzeba przeprowadzać ankiety, które są odpowiednio katastrofalne, ale regularnie prowadzą tylko do jeszcze większej liczby napomnień i „faeserowych” ogłoszeń ze strony naszych starszych pasterzy. Niemniej jednak – i to jest także przesłanką – niemal „chińska obietnica” „brzucha klasy średniej”, który mimo wszystko wciąż rośnie, czemu towarzyszy stabilność, czyli wolność od strachu, a właściwie brak podniecenia, nadal obowiązuje Niemcy na razie”, żeby w Niemczech, póki można odwrócić wzrok, raj nadal się pojawiał bez głośnego nacjonalizmu alleluja albo jakby sam w sobie (... jaskinia: musi, bo nie chcemy znowu być historycznie złymi ludźmi, ale nadal powinniśmy sobie radzić wystarczająco dobrze i lepiej niż inni!).

Fakt, że ten dobrobyt, na przykład jeśli chodzi o szlachetny cel, jakim jest przezwyciężenie ubóstwa dzieci, staje się rzeczywistością lub udaje ją jedynie poprzez wątpliwe decyzje budżetowe, jest po prostu ignorowany, rezygnując z przyszłych możliwości i zamiast tego mówi się o nowej „szybkości Niemiec” ”, za pomocą którego wszystko da się zrobić w polu „życzę”. „Co” nadal działa (...być może nawet z sukcesem próbuje się małymi kroczkami przyspieszać procesy, ale eufemistyczne podkręcanie cała sprawa, jakby była już autorytatywną rzeczywistością, jest głupia i celowo błędna, w rzeczywistości nieodpowiedzialna paplanina, która szokująco pokazuje, jak głupio uważają niektórzy przywódcy lub ich doradcy za rządzonych!).

Teraz każdy to widzi, ale wciąż ma nadzieję – gwiżdżąc w ciemnym lesie – że wszystko „znowu” pójdzie dobrze (parafrazując Conny’ego: „To zawsze jest po prostu jejange”). Od dłuższego czasu ludzie bombardowani są obietnicami i zapowiedziami, którym lepiej nie przyglądać się z bliska, bo nie mają one już sensu nawet przy podstawowej, banalnej wiedzy, jako powszechny, być może konstytutywny, czyli zgniły styl, być może wywodzący się jedynie z seminaria na temat „dobrych praktyk politycznych”.

W rzeczywistości kryje się za tym bardzo niemiecki spisek z udziałem społeczeństwa, polityków i prasy, który jest potajemnie znany wszystkim zaangażowanym – dziwnie „spieniony” – i wszystkich budzi odrazę. Potajemnie wiemy też, a przynajmniej mamy taką nadzieję i często to potwierdzamy, że Niemcy, zwłaszcza w Europie – w przeciwieństwie do całej harmonii i zewnętrznego pokoju – masowo chronią wrażliwy niemiecki elektorat za pomocą miękkiej siły naszego wciąż znacznego ekonomicznie sprzętu („Najpierw Niemcy”… ale nikt nie powinien tego zauważyć). Strefa euro odczuła to podczas kryzysu finansowego – pomyślcie tylko o Grecji!

Ale jeśli jest to teraz krytykowane – pięknie moralnie i z zaciekłą determinacją – jako parszywy, tajny szantaż silniejszego, bez którego po prostu nie można się obejść, to skłaniamy się do trzymania się salomońsko-wychowawczego banału, że należy walczyć „z otwartą przyłbicą” , Tak też szczerze przedstawiam interesy niemieckie. W rzeczywistości zainteresowania nie są czymś złym. Ale to tylko zjełczała maść ideologiczna, ponieważ upieranie się przy interesach, szczególnie silnych, wymaga tłumienia interesów przeciwstawnych, a potem także zacieśnia wzajemne poglądy, także między narodami. Oczywiście – powiedzmy jeszcze raz tę ostatecznie pozbawioną sensu „pustą formułę” – walka o kompromisy jest nieunikniona, ale będzie to kłamstwem, jeśli masowo usunie się to z dyskusji i zacznie działać jako faktycznie neutralny mediator, coś, co zrobił Schäuble w sektorze finansowym oraz kryzys grecki: jako rodzaj obrońcy bardzo nadrzędnej idei, w ramach której zawsze można powiedzieć i pomyśleć, że interesu Niemców w tym, aby nie musieli „zawsze płacić za innych” nie należy w rzeczywistości rozumieć jako samolubnego (np. jako bezduszne „Europa dla nas, nie my dla Europy”), a jedynie gorzkie lekarstwo, które jest dobre dla wszystkich.

Ale to uleganie nie jest bynajmniej tylko taktyką – tj. udawaniem, że robi się coś, o czym wiemy, że nie jest prawdą – ale jest zakorzenione w umysłach ludzi, nawet tych zaangażowanych w politykę, jeśli nie wierzy się w teorie spiskowe. Wszystko to jedynie w „zbawienny” sposób abstrahuje od brzydkiej strony walki o dobrobyt, która w tym kraju – mimo właściwych czynów i słów – wciąż dokonuje się „jakby sama”… lub musi się skończyć („Czy Południe, czy... «Wezmę za przykład Ossisa», chociaż ta duma stopniowo słabnie – to dobrze!) 

Wszechpotężna niemiecka samozapomnienie, która dyskwalifikuje nas w Europie!

To brutalne niemieckie zapomnienie wpisuje się także w wiele „samotnych” decyzji – w końcu oczywiście z pewnością w przypadku wszystkich skądinąd szczęśliwych i wzorowych – decyzji podjętych w ostatnich dziesięcioleciach, poza zupełnie przeciwną, de facto presją na konwergencję w Europie i poprzez bezwstydne żądanie jednej z Niemiec dywidendy pokojowej wartej setki miliardów (... gdyby inni nas bronili, i tak jesteśmy zbyt wielcy, aby upaść...) nie dążyno do „zrównoważenia ciężaru”, ale raczej do własnego, zyskownego , antyeuropejski stremel przeszedł nieporuszony.

Każdy, kto na przykład nie poszedł tą drogą, mimo całej swojej moralności, tak szybko nie zrezygnował z energetyki jądrowej, albo chciał wydać więcej na własne bezpieczeństwo, nie znalazł nikogo, kto by go wysłuchał, był wieśniak lub „militarysta”. Każdy, kto jako niezbyt entuzjastycznie wykształcony obywatel kwestionował bieg społeczeństwa, które nie może już nic zrobić z tak dużą liczbą niekompetentnych absolwentów szkół średnich, był uważany za reakcyjnego, elitarnego i złego, ponieważ odmawiał innym ludziom rozwoju, a nawet praw człowieka . Tam, gdzie „głupi obywatel” w końcu znalazł się – obok innych swych szlachetnych celów – nie będąc już nawet w minimalnym centrum zainteresowania politycznego, niektórzy ludzie szukają wówczas dla siebie – pod skradzionym hasłem „Jesteśmy narodem” – nowego, mrocznego, ale ocieplający się dom polityczny, który wnosi dla niego nowe znaczenie w ciemność.

W przeciwieństwie do innych krajów – może z wyjątkiem Austrii, ale nie do końca tam, bo była bardziej „wirtuozowska” – ta „fatalna samopomoc” była i jest mentalnością, która aż do niedawnej przeszłości utrzymywała się w wyniosłym, chociaż nadal „wielkodusznym” , żałowali ich intelektualnego ubóstwa i dlatego nie traktowali poważnie ich istoty – która być może nie została jeszcze ujawniona – lub nie wierzyli, że mogą, a co dopiero musieli, traktować je poważnie.

W zasadzie ta stygmatyzacja trwa nadal w dzisiejszych mediach, bez żadnych nowych, znaczących pomysłów, co oczywiście wydaje się coraz bardziej sztuczne i nie jest już tak przypadkowe. W wywiadach z członkami AfD zaskakująco często to właśnie oni są krytykowani za to, że zawsze chcą skazać tych „wcale nie głupich ludzi” za ich fundamentalne zło – co jest dość zrozumiałe, ale niezbyt pomocne. Przypadkowa marginalizacja AfD – której nie można już łatwo ignorować pod względem wielkości i kadencji parlamentarnej – przez naszych afirmatywnych, pozbawionych wyobraźni i zależnych od mediów profesjonalistów politycznych powoduje jedynie strach. Narastająca „niewydolność serca otwartego” przenika wnętrze każdego Niemca, coś, czego nie można spotkać w innych krajach, ponieważ jest więcej doświadczeń z potencjalnie katastrofalnymi konfliktami, które jednak nie doprowadziły do ​​katastrofy. Jako obywatel jesteś bardziej doświadczony i bardziej zrelaksowany, ale nie obojętny, zwykle nawet bardziej zaangażowany, prawdopodobnie dlatego, że nie musisz tak bardzo tłumić rzeczy, aby nie umrzeć ze strachu.

„Niemiecki niepokój” i „niemiecki defetyzm”

Już od dawna nie ma już wątpliwości tylko co do obecnych rządów (które są w jakiś sposób „dokładnie”, ale wciąż na nowo potwierdzane), ale co do ustawienia całego systemu. Opozycja demokratyczna nie czerpie już korzyści z rzekomej porażki rządu, lecz jest raczej przepychana i aresztowana, i to nie bezpodstawnie. W Niemczech doświadcza się tego bardzo kategorycznie, z powodu braku przyzwyczajeń, południowego leseferyzmu (?) lub północnej przyziemności, jednakże... W każdym roku przestępnym świętują Ustawę Zasadniczą bardzo poważnie, jakby znali ją głęboko twierdzili, że było to najbardziej kompleksowe i najdokładniejsze zabezpieczenie całego projektu przed często uśpionym, ale potem eksplodującym duchem niemieckim, czyli „ostatecznym zwycięstwem” na dobre. Potem oczywiście tamy trzeba stale wzmacniać przed niszczącym działaniem czasu, podczas gdy w USA w „Dniu Konstytucji” robi się solidnego grilla, we Francji „les republiki” można policzyć od jednego do pięciu, a w Wielkiej Brytanii a nawet Izrael bez niego.

To znieczulenie umysłu oraz fakt, że nasz umysł wisi teraz na tej igle, oczywiście dosłownie podważają nie tylko bezpieczeństwo narodowe, którego utrzymanie wymaga czujnej elastyczności, ale także bezpieczeństwo Europy, a nie tylko „czysto niemieckiego „Europe, ale całości!” Stawką w oczywisty sposób – w dramacie, który nie jest nowy, ale narasta i jest obecnie zauważany – jest odporność wielkiego konstruktu jako ważnego czynnika wyłaniającego się nowego porządku świata. Globalne procesy nas tylko przerażają, nie jesteśmy już w stanie sobie z nimi poradzić, co oczywiście wydaje się nieznośnie odpychające i dlatego nieuchronnie nostalgiczne. Następnie – właśnie z powodu dokładnie tych samych obaw i w nawiązaniu do zadań już opanowanych przez stulecia i dokonanych wówczas osiągnięć, które zostały ponownie utracone „niesprawiedliwie” lub „z własnej winy” – w pewnym sensie starożytne recepty na sukces lub inna dostosowana forma stają się nie do odparcia!

Przetrwanie w Europie: czy na zawsze?

Aby wzmocnić Europę, konieczne byłoby (być może można to powiedzieć w nastroju orientacyjnym, z czystej nadziei, czyli: jest potrzebne...) coś, czego obecnie brakuje lub zostało jedynie uzupełnione (lub zostało zdecydowanie zepchnięte pod wodę z czystej złości, łącznie z autorem). ) – materiałowe, namacalne i widoczne Przetwarzanie Europy: w formie funkcjonalnej, postępowej interakcji między rządami krajowymi, która nie tylko zaspokaja bieżącą agitację, ale jest również rutynowa, zręczna i angażująca oraz – równie widoczna i żywa – między rządami a ich ludnością poprzez wybory, wydarzenia i media. Ale proszę, chociaż z nami! Zamiast tego tę interakcję wykorzystuje się obecnie jako mechanizm wzmacniający obawy o przyszłość i bezradność, przerywane wybielaniem, przy rosnącej niepewności wśród obywateli z jednej strony i zrozumiałej trosce o reelekcję wśród personelu politycznego, który nie jest w stanie kształtować sytuacji na inne.

Inteligentne umysły polityczne – które istnieją, ale których nie możemy upiec – należy podkreślać i – czasami bez zastrzeżeń – wspierać i oklaskiwać przez nas w Unii Europejskiej na ich rozsądnych, dobrze ugruntowanych i pewnych stanowiskach, nawet jeśli mają istotne wady. Należałoby ich nagrodzić poprzez odpowiednie, ale też jasno sformułowane potrzeby oraz nową zdolność i chęć nagradzania przebudzonej mimo wszystko populacji, na którą my, jako Unia Europejska, musimy próbować wpłynąć.

Aby to stało się prawdą, co by było potrzebne? Przede wszystkim z naszego punktu widzenia ma to sens, że na przykład Unia Europejska – jeśli jest rzeczywiście lub potencjalnie ważna i chce to urzeczywistnić – stanie się jeszcze bardziej „zdolna” i „chętna do przyjmowania” w sens, o którym mowa powyżej, czyli rzeczywistość, która jest strategicznie zdecydowanie bardziej przystępna („Obok siebie…”). Nie powinniśmy po prostu lekceważyć większości tego, co się dzieje, w desperacji, gniewie lub „ostrości” lub – cokolwiek się stanie – konceptualizować i fabrykować rzeczy w sposób oderwany od rzeczywistości.

Unia Europejska w Berlinie robi w szczególności to pierwsze – i tam potrzebne jest pełnoetatowe przywództwo – od dawna go po prostu brakuje – to także kwestia zasobów – bardziej wszechstronnego, ciągłego, a nie tylko opartego na indywidualnych działaniach przekazywanie tego z Bazy do obywateli. Centralne zapowiedzi nie są „przekazywane” za bardzo, jakby były tylko pożywieniem dla nas, którzy już jesteśmy „w środku”, co oczywiście zależy również od zasadniczo pozytywnego nastroju i nadziei. Ale to wszystko wyraźnie dzieje się już na przykład tutaj, w Heilbronn, choć autor oczywiście nie wie nic więcej, ale pod tym względem, być może, jak na ironię, szczególnie trafnie reprezentuje obywatelski świat doświadczeń. Ale może jesteśmy po prostu – w każdym razie i nie z własnej winy – „nieseksowni”, niezależnie od tego, jak atrakcyjnie się prezentujemy. Podobnie jak prawdziwe partie, które jeszcze nie oswoiły się z tym, co ma AfD, ale także dlatego, że rozdają mnóstwo nowych cracków. Wtedy oczywiście jedyne, co możesz powiedzieć to: działaj dalej, bądź elastyczny, wymyśl coś i nie zniechęcaj się!

Aby ożywić ten przekaz – co jest zawsze pożądane – potrzeba przede wszystkim „więcej wglądu”, którego nie należy mylić z po prostu „więcej informacji”! Chodzi raczej o właściwą „policję językową i myślową”, w najlepszym, emancypacyjnym znaczeniu „dobrej policji” średniowiecza. Nie jest to powiązane ani powiązane z Inkwizycją, ani nawet z bardziej aktualnymi, ale zasadniczo różnymi, wciąż pokojowymi formami tak często przywoływanego i mocno krytykowanego, ale także „całkowicie przerażającego” „przebudzenia” w jego formach realizacji. 

To ciągłe remadur – jako nowa, uzupełniająca podstawowa postawa, podstawowa czujność i podstawowa aktywność – może początkowo nastąpić jedynie z niemieckiej perspektywy, która jest naszą własną, po pierwsze dlatego, że – jak już powiedziano, nawet jeśli chcemy być naprawdę wielkimi Europejczykami lub światowcami obywatele - Poznaj cały światowy teatr jako Niemiec po niemiecku. Po drugie dlatego, że ten język i przyszłe kompetencje – może właśnie ze względu na nasz język niemiecki, który jest tak „podziwiany” na całym świecie, pozwala na wiele, ale jednocześnie jest bardzo wiążący i nie szybko „kształtuje się” pragmatycznie, a więc także ze względu na być może nasze „myślenie” - - nie jest nigdzie bardziej potrzebne niż w naszym kraju, z jego wszechobecnym, toksycznym mainstreamingiem.

Należy zatem wyraźnie, czyli sztucznie, uważnie obserwować i oceniać to, co się powszechnie pisze i mówi, aby wielokrotnie demistyfikować wstępne decyzje, demonizacje i próby dyscyplinowania ukryte w pustych słowach lub poddawać je dyskusji. Gdyby to się udało, znalazłby się także dostęp do odłączonego, czyli samokrążącego, oburzenia wielu wyborców AfD i zakończenie połączenia byłoby raczej odwrotne.

Próbki samej niemieckiej sztuki językowego wirtuozowskiego wypaczania i skracania najlepszej wiedzy, sumienia, niewiedzy i moralności – termomiks na bezinteresowność czy destrukcyjną nieufność, a nawet teorie spiskowe.

  • Nagłówek i podtytuł w Zeitung Rhein-Neckar: „Radość z edukacji — dzieci często słyszą, że powaga życia zaczyna się w momencie rozpoczęcia szkoły, ale nauka może być zabawą”. Tutaj – śpiewając o spóźnionym pojednaniu – w tradycyjny sposób insynuuje się kontrast zawsze nie do pogodzenia, nawet taki, który właściwie nigdy nie powinien był istnieć. Oznacza to, że zakłada się, że tak jest Nie musi być sprzeczny lub w ogóle nie ma napięcia. Oczywiście szkoła była czasami okrutna, ale klasyczna formuła, że ​​teraz zaczyna się powaga życia, nigdy nie miała być twardym rzutem na głęboką wodę. Jaki sens utwierdzać się w przekonaniu o własnej nowoczesności poprzez bezmyślne oddzielanie się od rzekomo wcześniejszego zacofania!
  • Meldung Deutschlandfunk: Nancy Faser W związku z nowym przeciążeniem Lampedusy uchodźcami odbyłem wideokonferencję z ministrami spraw wewnętrznych Francji, Hiszpanii i Włoch. Nic nie zostało jeszcze przesądzone, ale podkreśliła, że ​​Niemcy zawsze pomagały solidarnie i nadal będą to robić. W tej formie przesłanie to jest publiczną zapowiedzią ciągłej bezradności Europy wobec palących problemów, jednak z niezwykłą nonszalancją, nadającą niebezpieczny styl. Że z „pomocą” mogło zawsze tak wyglądać, ale dopóki nie zostanie zaakceptowane – z jakichś ostatecznych, nam jeszcze nieznanych powodów – że ta katastrofa postępuje samoistnie, z pewnością nadal nie ma w tej sprawie ostatecznego konsensusu. W przypadku braku porozumienia konieczne byłoby jego kontynuowanie za każdym razem zusätzlich wyjaśnij, że (blabla...) elementy europejskiego rozwiązania nie były po prostu przepychane tam i z powrotem bez powodzenia, ale były omawiane z dużą szansą na okazjonalny przełom. Właśnie tego tak naprawdę nie chcemy słyszeć, ponieważ budzi to podejrzenie, że po prostu przemilczamy to, co jest całkowicie bezpodstawne, ale z drugiej strony – żeby być „w końcu trochę bardziej szczerym” – nie powinniśmy w ogóle przemilcz sprawę, przyznaj, że nadal nie chcesz tego powiedzieć, ale tak naprawdę nadal robisz coś pomiędzy poddaniem się a brzęczeniem. Choć najprawdopodobniej tak nie jest – pomimo wszystkich trudności i stagnacji – właśnie w ten sposób jest to przekazywane „właśnie”, tak że obywatel musi przynajmniej wywnioskować z tego – wprost lub w nieświadomym pojęciu, co dokładnie robi nieskończona liczba - że polityków prawie nie obchodzi, co myślisz. To niszczy zaufanie! Nawiasem mówiąc, nie ma to żadnego znaczenia, czy faktycznie pochodzi to bezpośrednio z komunikatu prasowego BMI, czy też stanowi przetworzenie tego komunikatu przez służby prasowe, ponieważ przekazują one wówczas jedynie to fatalne rozumienie informacji hybrydowej wraz z nieinformacją, tj. nie. w Kwestionowaniu usług swoich odbiorców.
  • Nowa gazeta z Zurychu: „Kobiety chronią się przed męskimi spojrzeniami, nosząc luźne ubrania – czy to zachodnia forma zasłaniania twarzy?” Przede wszystkim pojawiają się doniesienia o rosnącej praktyce tej praktyki wśród niektórych kobiet, na przykład w nowojorskim metrze czy w Singapurze. Następnie wyjaśniono, że muzułmański intelektualista wyjaśnił, że pokazuje to, że Zachód „musi nadrobić zaległości”, ponieważ świat muzułmański już to robi. Nawiązując do tego, autorka artykułu apeluje, aby ludzie nie uczestniczyli w takim regresie, ponieważ kobiety mozolnie walczyły o swoją wolność przez dziesięciolecia czy stulecia. Po pierwsze, ani słowa nie zostało wyjaśnione, że nie jest to kolejny, być może nawet błędny, krok „do przodu”, ale raczej, że ta rzekoma postępowość odpowiada jedynie wielowiekowym zasadom ubioru – które w większym lub mniejszym stopniu zostały zachowane w świecie islamskim jak miało to miejsce w przeszłości w krajach chrześcijańskich. Co więcej, nie ma w ogóle dyskusji na temat zakresu powodów, dla których kobiety, które chcą i są postępowe, powinny to praktykować. Oczywiście nie musisz się tymi powodami dzielić, możesz też je ostro skrytykować. Jednakże artykuł, który zajmuje się tym zjawiskiem, wiele na ten temat wyjaśnia, ale stawia praktykę opisaną jako „per se” regresywne potwierdzenie zniekształconego poglądu tych islamskich intelektualistów poprzez całkowite ignorowanie dyskusji na temat rzekomych przyczyn, zajmuje postęp w sposób restrykcyjny i napiętnowany, a raczej wyklucza innych, choć sam chce być „postępowy” i jakże pięknie „inkluzywny”.
  • Deutsches Ęrzteblatt: „Prehabilitacja jest równie ważna jak rehabilitacja”. Należy podkreślić znaczenie prawidłowego przygotowania do zabiegu rehabilitacyjnego. Nawet jeśli wydaje się to oczywiste i niezbyt problematyczne, nie można przeoczyć, że ta paralelizm językowy przesłania wyraźny charakter przygotowania jako przygotowania do procesu, który jest następnie realizacją. Obydwa są równie ważne, ale nie można ich trzymać obok siebie w taki sam sposób, jak jabłka i gruszki. To drugie oczywiście czerpie korzyści z pierwszego, ale to pierwsze nie istnieje bez tego drugiego lub tylko w ukierunkowaniu na to drugie. W związku z tym przyrostki „Pre” i „Re” są również nieprawidłowo żonglowane, ponieważ ta „prehabilitacja” nie występuje wola proces lub stan, który następnie wymaga rehabilitacji nachnastępuje, ale ten ostatni jest właśnie tym procesem, ponieważ leżące u jego podstaw zaburzenie zdrowia i ewentualne leczenie szpitalne, jeśli takie istniało, i tak zawsze pojawiało się mniej więcej z wyprzedzeniem i nie ma z tym nic wspólnego. Zamieszanie jest tworzone w zabawny sposób, nawet jeśli z pewnością nie prowadzi do faktycznych nieporozumień. Z drugiej strony, w poważnym, naukowym stylu i z całą stanowczością – z pewnością z przymrużeniem oka – akceptacją pewnej niejasności… Wchodzi w to także humor i gra słów (!?) – chodzi o to, aby to termin akceptowalny, choć w rzeczywistości nie jest to nic nowego. Dzieje się to jednak w taki sposób, że czytelnik, którego chcesz pozyskać, ma tendencję do „przeczytania” go – że tak powiem, pomija ten żart – więc „spływa” do niego. Jest ono po prostu sformułowane w bardzo „oparty na faktach” sposób, jakby był to ustalony termin techniczny, którego być może niezbyt aktualny czytelnik nawet nie zna.
  • Deutsches Ęrzteblatt: „Opieka nad osobami niepełnosprawnymi – zwrócenie uwagi na specjalne potrzeby”. W tym miejscu udaje się, że istnieje bardzo specyficzny problem, który wymaga szczególnej, rozległej i ważnej wiedzy specjalistycznej i który dopiero co został odkryty, przy czym w języku potocznym panuje powszechne zrozumienie, czym jest niepełnosprawność w sensie ogólnym i jak sobie z nią radzić – tu i teraz w sferze zawodowej, czyli w sensie bardziej kompleksowym – jest brane pod uwagę, jest sztucznie kwestionowane. Oczywiście w rozbudowanym ustawodawstwie socjalnym wiele terminów jest prawnie i często nieuchronnie zdefiniowanych w „subtelny sposób”, w tym pojęcie „osoby niepełnosprawne”, ponieważ w przeciwnym razie działania administracyjne i alokacja zasobów nie byłyby możliwe w sprawiedliwy i powszechny sposób. jasny sposób. Natomiast całkowitym szaleństwem jest, gdy na odwrót normalność życia przesiąknięta jest określeniami z jednej strony zagadkowymi, a z drugiej tak bliskimi rzeczywistości, a celowo komplikującymi tę normalność, tak że staje się jasne, że w jakiś sposób można to zrobić jedynie za pomocą bardzo specjalnych technik i umiejętności, które nadal mogą uwzględniać to, co było wcześniej oczywiste. Tak naprawdę takie zapotrzebowanie na wiedzę specjalistyczną dotyczy tylko bardzo specyficznych form, które rozważny lekarz jest w stanie rozpoznać i przekazać dalej nawet bez dodatkowych kursów.
  • Gazeta Ren Neckar: „Biedni ludzie częściej chorują na raka”. Artykuł z pewnością nie jest zbędny ani problematyczny tylko dlatego, że jest oczywisty. Zgodnie z oczekiwaniami, interesujące czynniki, z których część została skwantyfikowana w drodze badań, zostały wymienione w powiązaniu z zasobami materialnymi i niematerialnymi, a także ich wzajemnym powiązaniem i wzmacnianiem. Tytułowa jednak gra w ogłupianie – która w obliczu zalewu porównywalnych banałów nie jest już zauważalna i trudno ją ujawnić – jest niebezpieczna i polega na tym, że w świecie jawnej i oczywistej równości lub równości leczenia ludzi, w tym dostępu do wszystkich niezbędnych zasobów naturalnych i społecznych, wzrost liczby nowotworów wśród biednych ludzi zgorszony. W ten sposób inscenizowana jest – jak to często bywa – moralna krzywda, w pewnym sensie absurdalna, sprzeczna z naszą „faktyczną” pewnością co do osiągniętej już tu i teraz godności ludzkiej i która niejako nie istnieje wszystko to konieczne, a także niedopuszczalne, „zły wypadek przemysłowy”, że tak powiem. Z jednej strony pozwala to na pozytywne oburzenie na innych ludzi lub na „system”, który „w jakiś sposób psuje się” i nie spełnia własnych wymagań. Z drugiej strony prowadzi do zaciemnienia faktu, że potwór „równości lub niedyskryminacji biednych” w rzeczywistości nie może istnieć. Nie ma czegoś takiego jak białe czarne! Wada już istnieje! Kwestia dostępu np. do edukacji, ale także z bardzo trudnymi aspektami motywacyjnymi, jest istotna tylko w odniesieniu do tego, czy jednostka staje się, jest lub pozostaje biedna. Jednak istotne dla mentalnego podejścia czytelnika do tematu jest to, że nie jest przysłonięte faktem, że każde dzisiejsze społeczeństwo – także współczesne – konstytutywnie zawiera w sobie wieczny rozdział bogatych i biednych, co w opinii wielu jest niesprawiedliwe, ale w zdaniem wielu z nich prawdopodobnie nie może być inaczej. Jest oczywiste, że w naszych społeczeństwach – które nie są już socjalistyczne ani komunistyczne, ale starają się być ludzko-kapitalistyczne – ludziom daje się wiele lub „wszystkie” możliwości sollen. Jasne jest również, że nie może to zakończyć się całkowitym sukcesem i że wiele osób nie skorzysta lub nie będzie w stanie skorzystać z możliwości, niezależnie od tego, jak na to spojrzeć. Jest to właściwie tragedia konstytutywna dla nas, ludzi, w każdym przypadku mniej lub bardziej wyraźna. Dla ludzkiego działania, w tym jego przejrzystości w trudnych sytuacjach, ważne jest, aby z jednej strony robić wszystko, aby „niewłaściwości” były jak najmniejsze, ale też nie oszukiwać się co do ich nieuchronności. Jest to nie tylko kwestia akademicka, ale niezwykle praktyczna, ponieważ zapobiega na przykład moralnej tendencji do skupiania się wyłącznie bezpośrednio na objawie, w którym tkwi problem. Docelowo taki nagłówek postuluje raj, który tak naprawdę już istnieje na ziemi i przy dobrej woli może łatwo powstać. Ta „zarozumiała” „mentalność”, która oczywiście zawsze pragnie tylko dobra, szerzona i potwierdzana „najlepszą wolą na świecie”, jest podstawą wielu poważnych błędnych ocen, także w polityce międzynarodowej!
  • Eine Federalna konferencja prasowa we wrześniu: Spośród około 35 przedstawicieli rządu federalnego 5–10 ma do czynienia ze specjalnymi grupami społecznymi. Pod przewodnictwem „Komisarza ds. Migracji i Uchodźców itp.” przedstawili obecnie regularne roczne sprawozdanie na temat sytuacji tych grup, z którego wynika, że ​​ataki i dyskryminacja zdarzają się w wielu szczególnych grupach – chociaż lista zazwyczaj obejmuje jedynie Odsetek białych mężczyzn aktywnych w średnim wieku ponownie wzrósł w zeszłym roku, ponownie w niepokojąco wysokim tempie. Irytujące, a także niebezpieczne jest to, że wszystkie komentarze na ten temat ograniczają się do bardzo szczegółowych opisów niepożądanych wydarzeń w odniesieniu do grup, których to dotyczy, i ich sposobu działania – które oczywiście mają absolutnie kluczowe znaczenie i słusznie. To sprawia, że ​​obrzydliwość staje się jeszcze bardziej imponująca, ale też – wbrew oczekiwanym wskazówkom, co i gdzie należy podjąć wobec upartych struktur i zabudowań – sugeruje też, że są to w istocie „tylko” wyjątki, wyjątki od sytuacji, której nie ma jedynie pożądana, ale „sama w sobie” dana, niezmienna normalność (w sensie statystycznym, a nie normatywnym). Jednakże prowadzi to do masowej depolityzacji poprzez celowo nierealistyczną „percepcję”, zwłaszcza przy założeniu (najlepiej) jednomyślnej opinii publicznej, w której najwyraźniej nigdzie nie ma miejsca na takie rzeczy. Dzieje się jednak zupełnie odwrotnie: tutaj nie tylko granice, a co za tym idzie, także przemiany osobiste, są płynne, ale całe społeczeństwo – zawsze jednak nową rzeczą jest ich rozmiar – znajduje się pod wpływem stresu, który również staje się coraz bardziej bardziej powszechne Ludzie, jeśli można nazwać to także „grupami dotkniętymi”, przejawiają się w odpowiednich wykroczeniach, których oczywiście nie można usprawiedliwić. Ale takie raportowanie, jak umierać Społeczne „zrozumienie” tematu jest nawet częściowo odpowiedzialne za ten rozwój sytuacji – oczywiście nie decydujące, jako część całości, ale też nie bez znaczenia – ponieważ wzmacnia prawidłowe postrzeganie „sprawców” (lub wkrótce „sprawców”). , że wrażliwość taka jak Twoja nie jest interesująca, pomimo nierozerwalnego związku z tematem. Dopiero ponownie stają się „nadające się do zgłaszania” lub istotne dla działań politycznych – że tak powiem, po drugiej stronie medalu, po raz kolejny wypadając z społeczno-politycznych ram refleksji – w równie regularnych statystykach dotyczących przestępczości, tj. zbrodnie. Dopiero wtedy ponownie „z miłością” analizuje się indywidualny rozwój danej grupy i omawia odpowiednie instrukcje działania, zalecenia i plany, na przykład dotyczące zapobiegania, resocjalizacji lub sankcji. Ale obszar pośredni, w którym gra „muzyka towarzyska”, jest ukryty. Istnieje tabu, któremu – zupełnie przez siebie nierozpoznane – poddała się polityka i media, w mniejszym stopniu nauka, w sposób niedopuszczalny, ale w dobrej wierze (czego przynajmniej media w ogóle nie powinny robić), bo jest ono archaiczne – ale w żaden sposób naprawdę nieuzasadniony – obawia się, że towarzysząca temu dyskusja i próba zrozumienia tego, co niedopuszczalne, zaszkodzi potencjalnym ofiarom lub rozluźni normatywną moc normy. To sprawia, że ​​wszystko staje się tabu, uniemożliwia myślenie i dobrą orientację, a w indywidualnych przypadkach sprzyja złym emocjom, co może skutkować dalszą reaktywną dezorientacją, czyli wychodzeniem z normy.

Od gniewu do sensu?

Podobnie sama miękka siła „czujności językowej” w szerszym znaczeniu tego świata etykietowania i samoafirmacji, w miarę jej narastania w wyniku fuzji baniek mediów elektronicznych i mediów moralno-medialnych, może „wyrwać” wolną przestrzeń dla pomyślał, zwłaszcza z tego powodu, o epokowym, międzypaństwowym projekcie, takim jak Europa? Czy możemy to zrobić, czy może pomysł, który pokolenia chciały pomóc w realizacji, wyłonił się po prostu jako tęskny pozytyw i już zakończonej beznadziejności?

Przecież nawet sen jest już rzeczywistością, a jeśli nie koszmarem, to być może także rzeczywistością silnej, być może sprytnej woli. I nie ma wątpliwości, że niektóre z największych marzeń w historii ludzkości rzeczywiście się spełniły, jak na przykład rozwój Ameryki Północnej aż do ostatecznej niepodległości. Zatem nawet na polu minowym w przeładowanym krajobrazie wartości trzeba „zawsze” się bronić i umieć interweniować poprzez czujność językową, nawet wbrew własnym impulsom reaktywnym i rozczarowaniom. Dlatego też ludzie o podobnym sposobie myślenia – tak jak my dzisiaj – muszą się nawzajem szkolić, a nie przede wszystkim agitować i prowokować się nawzajem w ramach Unii Europejskiej.

Wewnątrzeuropejskie współistnienie i sprzeciw między narodami niesie ze sobą wiele irytacji, ale zawsze znajdzie się jakieś wyjaśnienie lub przynajmniej próba jego wyjaśnienia, bo to, co „niewytłumaczalne”, trzeba wyjaśnić. Oburzenie jest dobre tylko na krótki czas, zwykle tylko dla siebie, ale na pewno nie w ciągłej pętli, zwłaszcza nie w polityce. Ciągłe rozczarowanie nieuchronnie prowadzi do porażki. Przynajmniej Scholz i Merkel prawdopodobnie miały rację, chcąc nadal znaleźć „coś dobrego”, nawet jeśli względna martwota stwarza podejrzenie, że dany problem może nawet nie zostać zauważony lub potraktowany poważnie. To wszystko jest w miksie!

Polityk Robert Schuman Na przykład powojenny minister spraw zagranicznych Francji wielokrotnie mówił nawet o „niemiecko-francuskim rdzeniu” zjednoczenia Europy – w środku drugiej wojny światowej i podczas ucieczki przed nazistami. Miało to sens do tego stopnia, że ​​ścigający go naziści nie zniszczyli go od razu, ale wypuścili z obozu koncentracyjnego i zalecali się do niego, oczywiście nie ze względu na porozumienie ideologiczne, ale z niepewnego „szacunku”. Nie można i nie chce się uchylać od tej realnej mocy snu, nie snucia marzeń, które tu nawet bywa ratuje życie, ale i poruszania własnymi działaniami, mocy takich perspektyw, które nie mają słabości czysto iluzorycznej wręcz przeciwnie. Szczególnie dobrze można to odczuć, gdy widzisz takich „marzycieli” w ich prawdziwym życiu, takimi, jakimi są lub byli, nie tylko jako męczennicy, miejmy nadzieję, ale jako osoby aktywne, zaangażowane, ale często zaskakująco trzeźwe.

Różnicowanie zamiast etykietowania, uwolnienie „szczęśliwej nauki”, to Konceptualizuj sprawę, z odwagą, by być może podjąć ryzyko, jeśli możesz zrobić to zamiast tamtego Potwierdź w gniewie, Jak widać u niektórych liderów opinii, którzy już mają wagę, lub w organizacjach o podobnych wymaganiach, powinna ona ponownie wzrosnąć. Z drugiej strony skandaliczne skupianie się na pojedynczych, a nawet całych wykluczonych państwach powinno się zmniejszać.

Do potencjalnego sukcesu może być jeszcze daleko, ale więcej i tak nie jest możliwe, a nie chcesz być odpowiedzialny przed sobą za mniej. Poza tym to naprawdę dużo, bo sprawia, że ​​jesteś pewny siebie, mniej wymagający, bardziej „myślący”, spokojny, a jednocześnie zaangażowany, mniej groźny, a także bardziej zachęcający. Jeśli chodzi o ważny, choć wciąż odległy cel, jakim jest przekonująca Europa, można i należy ostatecznie utrzymać się przy piłce – oczywiście spokojnie lub bez ciągłego kłopotu – można i oczywiście należy także posługiwać się właściwymi, ugruntowanymi, ale a nie histeryczne ostrzeżenia i groźby ostrzegają przed konsekwencjami dalszej stagnacji.

Wiarygodność wobec innych i siebie obejmuje także zajmowanie stanowiska w konkretnych sytuacjach związanych z podejmowaniem decyzji dotyczących polityki europejskiej – z uwzględnieniem wymiaru europejskiego i krajowego – nawet jeśli nie można tego zrobić w sposób całkowicie bezpieczny, na przykład za lub przeciwko osobie będącej obywatelem danego kraju promować dotowane „ceny prądu pomostowego” dla energochłonnego przemysłu, a być może także większą lub mniejszą tolerancję wobec notorycznego łamania reguł gry przez partnerów europejskich, w zależności od powagi i konsekwencji. Wspieranie pewnych decyzji jest zawsze ryzykowne, także dlatego, że stabilność, która do tej pory istniała, zaczyna słabnąć nawet w momencie stagnacji. Ale każdy, kto wzywa do odpowiedzialności, musi to zrobić także sam, ponieważ celów nie można osiągnąć stojąc w miejscu.

Może to, szczególnie w organizacji ponadpartyjnej – jeśli nie zostanie nagle odsunięte na dalszy plan, choć ma to znaczenie „teraz” – i doprowadzić do przeciwnych głosów. Jednakże, o ile nie zagrażają one podstawowemu konsensusowi i nie są podkręcane w związku z taką kwestią – ze względu na brak praktyki ze strony wszystkich zaangażowanych – można to słusznie przekazać pozytywnie dla celów organizacyjnych. Jeśli jednak pytania okażą się wówczas dychotomiczne (nie tylko co do treści, ale także co do samej organizacji) – na przykład w wyniku dynamiki, jaką rozwijają się w ramach międzynarodowych, europejskich – jedna ze stron musi ustąpić, zanim całkowita blokada może oznaczać to „właśnie teraz” i że zasadniczo wspólne zrozumienie nadal istnieje nawet po tym czasie (... wszystko to może czasami mieć charakter „czysto taktyczny”, co jest równie honorowe i nieuniknione, jeśli istnieje odpowiedzialna jednostka wewnętrzna) przejrzystość równie „czcigodnego” bazaru, jeśli tak nie jest, staje się regułą). Inaczej musielibyście się rozstać.

Taka sytuacja mogła na przykład oznaczać (a może była?) zróżnicowane zestawienie alternatyw i podjęta następnie w ramach organizacji decyzja w sprawie – wówczas drażliwego – tematu „euroobligacji”, który niektórzy mogliby „właściwie” odrzucają, niemniej jednak – ze względu na dynamikę, którą oni również zarejestrowali i którą w zasadzie mogą zrozumieć, a z którą jest coraz częściej wymagane – przyłączcie się, nawet jeśli w dłuższej perspektywie nadal wydaje się to krytyczne, ale ogólnie być może nadal uzasadnione , być może nawet z perspektywą kolejnych korekt, np. B. w sensie metodologicznie ulepszonego wyrównania finansowego UE w pewnym momencie lub czegoś podobnego. Takie podejście – zasadniczo skłonne do ustępstw, a zatem pozwalające na złożenie oświadczenia w rozsądnym terminie – jest bardziej odpowiedzialne za cel organizacji, niż gdyby z pasją dyskutowano o tym, co się robi, w coraz bardziej szczegółowy i spolaryzowany sposób sposoby – tracąc w ten sposób miarę i cel, można, a może i trzeba, ale zgodnie z celem organizacji, tj nach wstępną decyzję wewnętrzną i zewnętrzną.

Interesujące jest także to, że podjęta w ten sposób decyzja, czy to na poziomie mniejszej organizacji, czy w dużej polityce światowej, z jej wieloma drobnymi lub wręcz granicznymi deficytami, z punktu widzenia jednej lub drugiej strony zaangażowanej, w którą jest duża wola podjęcia decyzji, jest obowiązek podjęcia decyzji i sztuka podejmowania decyzji – w swoistej interakcji z samą materią, w sprawie której została podjęta decyzja i która przesuwa się w czasie, pojawia się często uderzający dowód, że późniejsze dopasowanie lub poprawność „rośnie”, zwykle dopiero po dłuższym czasie i oczywiście tylko w rozumieniu współczesnych, ponieważ nie ma obiektywnego standardu. Przykładami tego są narzucone przez Adenauera zachodnie powiązania byłej Republiki Federalnej Niemiec oraz polityka wschodnia Willy Brandt. Już dziś można tworzyć sensowne, w miarę możliwości eleganckie, czyli chwytliwe, najlepiej krótkie, łatwo zrozumiałe, nie zaciemniające i co najważniejsze „bezkompromisowe” znaczniki orientacyjne, także dla procesu zjednoczenia Europy!

Zostało to ostatnio paradygmatycznie odzwierciedlone w krótkim wywiadzie dla ZDF przeprowadzonym przez Manfred Weber, w którym za standard europejskiego uczestnictwa w swojej rodzinie partyjnej widzi, któremu nie może zabraknąć – po pierwsze – potępienia lub nieusprawiedliwienia lub trywializacji wojny agresywnej przeciwko Ukrainie, – po drugie – żądania, aby państwo i członek partia przestrzegała praworządności i – po trzecie – zachowała wolę pomocy w kształtowaniu i dalszym rozwoju tej Europy, czyniąc to w sensie merytorycznym, a nie tylko poprzez zaangażowanie czysto werbalne, taktyczne, jak niedawno opisała AfD w swoim duchu z propozycją „Europy Ojczyzn”. To tak Manfred Weber, jest podstawą dalszego budowania Europy, jaką mamy, i jest po prostu najlepszą rzeczą, jaką mamy pod tym względem, bo innej nie ma.

Takie zasadnicze elementy pokazują, że i jak można pozytywnie zdefiniować i sformułować Europę pomimo całego bałaganu. Europa staje się tak chwytliwa, też „wysublimowana” lub zastąpiona przez brukselsko-fobiczne tyrady, faktycznie „zupełnie normalną”, prawdziwą rzeczywistością, więc już „coś reprezentuje”, jest graczem, a nie tylko grą, ma jasne warunki, jest nie tylko błagalny lub bezwartościowy, na przykład. Nie ma więc potrzeby żadnego „nadludzkiego” zaangażowania ani idealistycznej i szczególnie upartej sympatii dla Twojego pięknego pomysłu. Unia Europejska i projekt europejski – i właściwie to wiemy, to nam po prostu nie wystarcza i dlatego często mamy ochotę wylać to z kąpielą – istnieją i „tylko” muszą – wcale nie różniące się od państw narodowych siebie lub jakiekolwiek sojusze – nadal są budowane.

Więc oczywiście wszystko to jest również możliwe w Europie, czy nie, czy nie na razie, czy nie na długo, czy za mało, czy cokolwiek innego. Ale nie zniknie już, chyba że wydarzy się katastrofa polityczna. Nie da się tego jednak przewidzieć, gdyż zwykłe wewnętrzne ataki zniszczenia nasilają się do tego stopnia, że ​​nie znajdują już w tej sprawie żadnego impetu. Jednak katastrofa militarna na skalę światową, której nikt nie jest w stanie przewidzieć, – w stopniu, w jakim teraz z niepokojem ją sobie wyobrażamy – dotknie wówczas wszystko, że tak powiem, a nie tylko „uderzy” w Europę. W każdym razie Weber „pierdupuje” i spokojnie odcina tanie negatywne konotacje procesu europejskiego, w ten sposób umieszczając wszystko – bardzo prosto i za jednym zamachem – na właściwym miejscu, że tak powiem, i słusznie ignorując wypaczone, przyjemne -ujawnianie kakofonii, która pojawia się wszędzie, gdzie słychać, „kiedy wymagana jest prezentacja”. 

Powinniśmy zdecydowanie podejmować takie wypowiedzi, chwalić je i podkreślać. Należy je włączyć do kanonu rzeczy „chwytliwych”, a zarazem ważnych i oczywistych, które mówią same za siebie, które są i muszą być przez nas propagowane, ale które „właściwie” tego wcale nie potrzebują. Europa stanie się w ten sposób przyszłością postępu, pewnym następcą, dla którego zegar tyka, równie jasną i zmartwioną, jak państwa narodowe, które można wyróżnić jedynie sztucznie. 

Wniosek i znaczenie.

Pomimo wielu różnic i fragmentacji pomiędzy krajami Europy i w ich obrębie, z których każdy ma ku temu powody – w jakiś sposób zawsze „przekonujące” w wyniku sumy wszystkich działań innych krajów – znacząca i silna Europa wciąż nadchodzi o tym, zobacz także wspólne wsparcie militarne dla Ukrainy, które ostatnio, dość trafnie i przekonująco, obecnie przekracza wielkość pomocy z USA.

Należy rozpowszechniać takie przesłania – oczywiście nie tylko wojownicze – o pomyślnym handlu, dlatego należy docenić funkcjonującą Europę, chociaż nie można jej – z dobrej woli – nierealistycznie przemilczeć, ale nie jest to wcale złe. Naszym zadaniem jest optymistyczne, partycypacyjne, bardziej wspierające, a nie tylko domaganie się krytyki, a nie obrażanie i potępianie. Nic nie zostanie zrujnowane, jeśli od czasu do czasu pozwolimy, aby wyszło to zbyt dobrze na oczach nas samych i innych. 

W tym celu w każdym kraju europejskim potrzebujemy – oprócz lub nawet zamiast podejścia „bezpośredniego europejskiego” – przede wszystkim podejścia krajowego, które umieszcza wydarzenia polityczne w naszym kraju w kontekście europejskim i odwrotnie. Nie można dewaluować tego, co narodowe, nawet „niestety”, ponieważ każdy Europejczyk jest początkowo nikim innym jak obywatelem swojego kraju i w znacznie mniejszym stopniu interesuje się lub konfrontuje w mediach z tym, co pierwotnie europejskie, niż z codzienną, narodową rzeczywistością które są za Warunki życia są kluczowe, nawet jeśli obecnie mają jedynie drugorzędne znaczenie w stosunku do naprawdę dużych, żywotnych zagrożeń.

Ale same interesy narodowe muszą zrobić więcej niż dotychczas umierać – nie tylko coś, o czym należy pomyśleć, ale raczej „zrodzoną” – „dźwignię” dla zawsze europejskiego interesu można dostrzec lub stale jej przypisywać. Dlatego też, jeśli zajdzie taka potrzeba, należy także podjąć wysiłek skorygowania skróconych poglądów i sposobów wyrażania interesów narodowych, ale nie w sensie negatywnej destylacji rzekomo „antyeuropejskiego” charakteru, ale raczej poprzez przeformułowanie podstawowych, być może zauważalnie mniej krótkich, żył zainteresowania.

Na najbliższą przyszłość celem – już fantastycznym i realistycznym – jest Europa narodów europejskich, a z mojego punktu widzenia także – w sensie oczywiście rozszerzającym się, a nie cofającym – „Europa ojczyzn”. Z jednej strony ta pierwsza jest mniej dwuznaczna, mniej patetyczna i „de Gaulle-o-forma”, z drugiej jednak nie musi się ściśle izolować od drugiej. Nie da się ukryć faktu, nawet jeśli nie da się jej stale nosić jako „monstrancji czystości”, że w dłuższej perspektywie, czyli w ciągu dziesięcioleci, losy państw europejskich zmienią się w rozwoju globalnym, zwłaszcza w oczekiwanym W każdym razie coraz więcej ludzi będzie „łączyć się”, więc historia już „pracuje” nad nową ponadnarodową, europejską tożsamością, która oczywiście zapełni także całą „potrzebę tożsamości”.

Jednakże Europa w dalszym ciągu z konieczności jest „tożsamością drugorzędną” – nieuchronnie bardziej odległą od serc nawet normalnych proeuropejczyków – nawet jeśli pokłada się w niej wiele nadziei, w tym oczywiście przewidywaną dumę z szansy zostania w pewnym momencie punkt, nieskrępowany, pewny siebie, nieagresywny, ale godny uwagi gracz na równi z innymi „decydentami o losach świata”. Ta paralelizm dwóch tożsamości – postrzeganych jako rywalizacja przez patrzących wstecz fanatyków przejrzystości – w naturalny sposób podsyca ich kpinę i złośliwość tym bardziej, że Europa także „celuje” w ludzkie serca, nawet jeśli ta kpina tak naprawdę jest wycelowana w szydercę, który jest tego częścią, pozostaje w tyle, ale oczywiście tego nie zauważa. Nie należy jednak próbować unieważniać czasami niepewnej „podwójnej tożsamości” – co byłoby również fanatyczne, a mianowicie fanatyczna odmowa zróżnicowania – poprzez żarliwą i biczującą „Euromanię”, ponieważ tylko pogłębiłoby to potencjalne niedociągnięcie – które jest konstytutywne na razie wyciągnięty na światło dzienne i zestalony.

W stylu spółdzielczym – który może być także sprzeczny z indywidualnymi decyzjami europejskimi – i staje w obronie własnego kraju, ale jako europejski, który idealnie promuje proces europejski, tj. nie chce tylko czerpać korzyści kosztem innych, a potem innych nie powinny być zbyt szybko odrzucane jako przeszkoda w upragnionym procesie zjednoczenia, nawet jeśli obecnie praktykują lub wydają się praktykować czyste wybiórczość (zobacz teraz na przykład spory dotyczące import pszenicy z Ukrainy).

O ile nie jesteś zaangażowany i poinformowany w pełnym wymiarze godzin, to w naszym wolnym świecie masz tendencję do otrzymywania stosu stymulujących informacji w sposób nieuporządkowany, a tym bardziej nie jesteś w stanie samodzielnie ich sklasyfikować - co jednak nie jest powodem do życzenia tych swobód, bo to denerwujące, ale to Quantum skacze lepiej, to ty wszystko rozwiązujesz – jako normalny proeuropejczyk musisz ciągle uważać na eskalacje, zwłaszcza gdy wypływają one z twojego serca. Ze względu na coraz silniejszą potrzebę łagodzenia dysonansów poznawczych i regulowania równowagi emocjonalnej, powoduje to szybkie przekształcenie krytyki w „charakterystyczny” i utrwalony obraz wroga, zamiast stać się obrazem szerszym – np. w przypadku faktycznie utrzymujących się egoizmów narodowych emocje -bezpłatnie, więc istnieje bardziej kompromisowe podejście, które nie pozwala na zamrożenie sprawy.

Z jednej strony my, obywatele, nie możemy klasyfikować wszystkiego w ten sam sposób, ale z drugiej strony, nawet gdy stanie się to w przeważającej mierze jasne, nie powinniśmy „w dalszym ciągu podgrzewać atmosfery”, zwłaszcza jeśli my również mamy lub szukamy sferę wpływów wykraczającą poza indywidualne dialogi. Wreszcie, werdykty nie są wcale skuteczne w reklamie, a co najwyżej wywołują – od czasu do czasu – krótką, kiwającą głową uwagę, bo w agitacyjnym stylu lat 1968. właściwie nie da się wnieść niczego pozytywnego. postępu, poza niezwykle prywatnym zachwytem nad własnym brakiem kompromisu.

Zatem na przykład powinniśmy zająć się także – rzekomo zaskakującym, spóźnionym i znacznym – polskim żądaniem niemieckich reparacji z tytułu zniszczeń wojennych w czasie II wojny światowej, które początkowo oficjalnie współpracowały od kilkudziesięciu lat we „wspólnym domu europejskim”, jak dotąd pod tym względem państwa, które w ogóle nie są ze sobą sprzeczne, ale tak długo, jak to możliwe, powstrzymują się od wyraźnej dyskwalifikacji. Nie oznacza to jednak, że się zgadzasz i nie możesz tego powiedzieć, choćby „tylko trochę”. Trzeba to raczej sprzedawać jako zaletę – oczywiście wbrew niestety bardzo ludzkiej konwencji mylenia spokoju ze słabością – bo jeszcze bardziej definiujesz siebie w tej kwestii, więc nic nie tracisz, a tylko jednostronnie i tylko krótkotrwałego, głośnego wyrzeczenia się napięcia (...trochę majsterkowania, z którego zyskujesz tylko jako "naprawdę silny" mały człowieczek na reelekcję).

Jeśli zaś to wszystko przedyskutuje się z perspektywy wewnętrznych uwarunkowań Polski lub zadeklaruje, że dyskusja ta – z braku dostatecznej wiedzy – będzie w toku wraz z głębszymi informacjami, to w ostatecznym rozrachunku da się to faktycznie zrobić, ale w sposób bardziej uzasadniony, a zatem jeszcze bardziej bez zastrzeżeń i rygorystycznie. Z pewnością odrzucimy to samo w sobie, czy też nie. Przecież w Polsce ten temat to nie tylko agitacyjne wymyślanie problemu, który nie powstał lub w ogóle się nie pojawił, ale w najlepszym razie jedynie nieprzyjemne i nadmierne podsycanie resentymentów, które wciąż istnieją, jakkolwiek zrozumiałe, ale być może nie są już tak zrozumiałe Wymagania. Tylko jeśli zachowasz spokój – ale nie powinno to sprawiać wrażenia, że ​​w ogóle cię to nie dotyczy – będziesz w stanie argumentować i oddzielić treść od kampanii, a następnie być może otworzyć dalsze możliwości komunikacji. Dzieje się tak być może nawet pomimo odrzucenia prośby, bo przynajmniej poważnym przeciwnikom trudno w ogóle nie rozważyć odpowiedzi, jeśli oczywiście nie wyszła ona prosto z ich dłoni.

Unikanie irytacji nie jest oczywiście wartością samą w sobie, a my – czy to w stowarzyszeniu politycznym, czy jako cały naród – jesteśmy po prostu żywymi istotami, a nie tylko trzeźwo podejmującymi decyzje czy przeżywającymi maszynami, i dlatego sprawy są naprawdę trudne znosić. Z drugiej strony pierwotna irytacja nie musi i nie powinna być utrwalana i w konsekwencji przeradzać się w bezmyślną pewność siebie, gdzie nadal konieczna i możliwa jest duża orientacja.

To samo tyczy się – zwłaszcza, że ​​to, co zostało powiedziane i tak jest ogólnie aktualne – nie bez powodu jeszcze ostrzejszej krytyki Węgier i Polski w zakresie łamania praworządności. To oczywiście błogosławieństwo i wspaniałe osiągnięcie, gdy instytucjonalna Europa – w sposób, w jaki nabyła już konstytucję i siłę – może reagować i działać. W interesie naszych obaw powinniśmy przede wszystkim bez zastrzeżeń chwalić i celebrować Europę, która w ten sposób funkcjonuje – lub która funkcjonuje w minimalnym stopniu lub zaczyna funkcjonować. Tylko wtedy możemy, a może nawet powinniśmy zaproponować i zażądać odpowiednich dalszych środków, a także możemy głośno ubolewać, że sama Europa nie jest jeszcze w stanie tego zrobić, więc poszczególne państwa muszą podjąć się tego, co jest jeszcze możliwe. Jest to właściwy sposób radzenia sobie z możliwościami i ograniczeniami, który powinien być trzeźwo propagowany i upowszechniany przez wszystkich, którzy pracują dla Europy, pomiędzy partiami i wewnątrz partii.

Obejmuje to także rozpoznawanie, nazywanie i używanie argumentów, aby zapobiec pojawieniu się szkodliwej spontaniczności na wczesnym etapie, za pomocą której wiele osób lubi nie tylko krytykować „targi” za zamkniętymi drzwiami, ale także je moralnie potępiać. Jednakże, jak już wspomniano, tego „targowania się” nie da się uniknąć, ponieważ samo uniknięcie utraty twarzy w wyniku zbyt dużej liczby ataków publicznych jest nie tylko miłym gestem, który warto mieć, ale także obopólnie korzystnym w świetle niezapowiedzianego zamiaru dalszego współpraca to niezaprzeczalny nakaz, równie niezaprzeczalny jak fizyczne prawo grawitacji w praktyce.

Histeria w tym przypadku również sugerowałaby – wcale nie trafny – nadmiar bezradności w Europie. Ponadto – zwłaszcza gdy znów mówi się o Unii, która rozwija się jak najbardziej, nie bez powodu w kontekście polityki światowej, ale z pewnością nie jest to jasne – suwerenność, zrozumienie i zrozumienie „niezrozumiałej” polityki narodowej, nie jest to oczywiście uzasadnienie, jak już powiedziano, jedyny suwerenny sposób poradzenia sobie z tą sytuacją. Nie można tego postrzegać jako przejawu słabości – chyba że sami będziemy to promować – o ile nie zostaną kategorycznie wykluczone ostre reakcje na nasilające się prowokacje społeczne: na przykład sankcje – zamiast wykluczenia, które zgodnie z umową nie jest możliwe – Europę zróżnicowanych prędkości. To coś znacznie więcej niż bezsilność, nawet jeśli czasami rozpaczamy, bo wszystko wydaje się zbyt trudne, a tak naprawdę jest (ale to też tylko jak w „prawdziwym życiu”, więc oczywiście nigdy nie można wykluczyć, że sukces przyjdzie późno, więc to się w ogóle nie zdarza i dlatego zazwyczaj nie odrzuca się wcześniej swojego życia).  

Konieczne, ale i wykonalne, aby konflikty narodowe – takie jak ten, o którym już mowa w ostatnich latach między Niemcami a Polską, ale niestety nie jedyny – pozostawały w zgodzie z kulturą paneuropejską, międzypaństwową, która jest i pozostaje kreatorką stylu , ale nie poprzez nałożenie na niego waty cukrowej (to też!), ale dzięki rzeczywistym siłom spójności. Dotyczy to także rozbrojenia werbalnego w dialogu, aby rozwiązań można było szukać i znajdować za zamkniętymi drzwiami, nawet jeśli wewnętrznie często wzmaga się puszysty ton (aby później móc się chwalić, co wydarto Brukseli). Nie pozostaje to jednak zwykle ukryte w samym kraju, gdyż szczególnie propaganda jest często przez opozycję demaskowana jako niegodna i słaba (patrz obecna kampania wyborcza w Polsce).

Nawet jeśli to nigdy nie wystarczy, a wszystko tutaj jest zdecydowanie za trudne, nie ma prawdziwego powodu do europejskiej rozpaczy, nawet przy głośnych krzykach… lub „nie rozpaczająca rozpacz” jest jej częścią. Możesz przez chwilę w tajemnicy myśleć, że pomóc może jedynie „słowo mocy” z zewnątrz (...z Europy, która w końcu jest potężna). Takie słowo mocy byłoby nie tylko wątpliwe (nawet jeśli nie musiałoby powodować wielkiego bólu brzucha), ale w rzeczywistości niemożliwe lub nieskuteczne, nawet gdyby Europa była znacznie silniejsza, więc sama próba, jeśli już, to byłoby szkodliwe.

Formalnie byłoby to możliwe jedynie w państwie unijnym, a wtedy – być może za kilka dekad – musielibyśmy bardzo uważać, aby większe lub mniejsze regiony nie straciły ponownie trwale zainteresowania Europą z powodu zbytniego centralizmu i być może oddziel się ponownie, chcę. Ze względu na rosnące, poważne problemy krajów, które stale izolują się w Unii, tak czy inaczej – przy wszystkich dotychczasowych tarciach, od których reszta będzie musiała w pewnym momencie się odłączyć – coraz większy opór wewnętrzny , który następnie również się zakończył.

Oczywiście może to również potrwać dłużej w nowej konfrontacji geopolitycznej i może być bardzo krytyczne, jeśli te „separatystyczne” kraje – ze wszystkimi konsekwencjami dla swojej wewnętrznej konstytucji, którą rządzący tam już sobie rujnują – zostaną narażone na konsekwencje wewnątrzeuropejską izolację nie chcą być nieszkodliwi poprzez zwrócenie się do konkurencyjnych ośrodków władzy, co już miało miejsce i nadal jest robione. Te globalne centra władzy, zwłaszcza Rosja (także Chiny razem z Rosją lub osobno, ale także gdzie indziej) koncentrują się obecnie – w kampanii przeciwko annotytoniowemu imperialistycznemu Zachodowi, zwłaszcza Europie, co ma dla nich istotne znaczenie i dyscyplinuje ich ludność - w bliższym zachodnim „obszarze zlewni” już wojowniczym, metodycznym i geopolitycznym, ale poza tym Europie najwyraźniej, także w powszechnym mniemaniu fatalnie, w dalszym ciągu grozi poważne niebezpieczeństwo rozpadu. Próbują tutaj przełamać odporność naszych społeczeństw, radosną złośliwością wobec rzekomych dysfunkcji demokracji i wewnątrzeuropejskich, na które podatni są pozostawieni w tyle i destrukcyjni spośród nas, a w kontekście wolnego społeczeństwa łatwo dostępni w głoska bezdźwięczna.

Tutaj także można, a nawet trzeba, obawiać się wielu rzeczy znanych i wciąż nieznanych, których niestety nie da się wytłumaczyć żadnym - bardzo szybko uspokajającym - namysłem czy szczęśliwym „odkryciem faktów”. Niemniej jednak – przy ostatecznie „nieuleczalnej” podatności na los – te potężne antyeuropejskie tendencje z zewnątrz nie wydają się konsolidować w trwałym „zdobywaniu terytorium” (w sensie przenośnym) (zob. także – w świetle makabrycznie przedłużający się atak Rosjan na Ukrainę – w dłuższej perspektywie coraz bardziej uporczywe „tylko” propagandowe twierdzenie, czyli malejąca spójność wewnętrzna i dostępność zasobów).

Musimy więc utrzymywać Europę jako odnoszącą sukcesy, ale możemy to również robić dlatego, że przez dziesięciolecia coraz bardziej oddalała się ona od charakteru „wioski potiomkinowskiej”, jeśli w ogóle ją miała, ponieważ nigdy jej nie pokazywano ze wszystkim, czego nawet nie można sobie wyobrazić. Obecnie jest to „dziury” bastion, choć nadal zagrożony – jak Konstantynopol z fatalnymi konsekwencjami w tamtym czasie – a zatem zawsze zagrożony, o wiele mil lepszy od prawdopodobnie odradzającego się (lub „osłabionego”) bastionu, już nawet nie do osiągnięcia w jakimkolwiek stopniu globalnie Samostanowiące, zdolne do życia państwo narodowe, na przykład w – wyświechtanej i błędnie cytowanej – „Europie Ojczyzn” AfD i innych reakcjonistów.

Mając na uwadze dotychczas osiągnięty europejski sens, możemy i powinniśmy dbać o wiele pozostałych pięt Achillesa z pewnością paradoksalnie stabilną, a jednocześnie kruchą.

Napisy końcowe:

Pewność można mieć jedynie w „najwspanialszych momentach ludzkości” w całej jej rozciągłości i głębi, zwłaszcza gdy w sferze politycznej czasami z obrzydzeniem odwraca się od codziennych spraw, a czasem nie można zrobić nic innego.

Z drugiej strony jest to prawdopodobnie paradoksalne wymaganie o zdrowsze relacje z życiem: z dystansem, nową siłą i nowym dostępem. Polityka – jak sami ludzie, w tym ty sam – jest często wręcz obrzydliwa. Jednak motywacja „oddychania” – czyli wzajemne oddziaływanie motywacji i demotywacji – jest humanitarna i dlatego skuteczniejsza niż bezlitosna wytrwałość. Na szczęście możemy sobie na to pozwolić w czasie (jeszcze) bez wojen i lokalnych trudności, oczywiście w zależności od naszej aktualnej sytuacji osobistej.

Fakt, że niektórzy z nas, znajdujący się w tej uprzywilejowanej sytuacji, żyją obecnie wyłącznie indywidualistycznie, wynika z możliwości i, oczywiście, odpowiedniego pragnienia. My, tu zgromadzeni, przynajmniej nie wyraziliśmy tego życzenia w takim stopniu w kontekście naszych interesów i zaangażowania społecznego i politycznego, chociaż my sami, w naszych działaniach wykraczających poza sprawy bardzo osobiste, wykorzystujemy to samo uprzywilejowywać „tylko” w innym kierunku, a nie dokładnie w stronę „indywidualizmu”, który ma być wymuszony zakazem wypowiadania się.

Jednakże te „korzystne warunki ramowe” naszego podstawowego porządku wolności – jakich dzisiaj ponownie doświadczamy lub których zaczynamy się obawiać, nawet jeśli jest to w istocie truizm – nie są wyryte w kamieniu, aby ta wolność, w tym wolność nierobienia niczego, , można się przynajmniej cieszyć, należy również częściowo wykorzystać do ich konserwacji. Oczywiście, skoro jest to nadal możliwe, należy to czynić z wyżej wspomnianą pewnością, ponieważ logicznie rzecz biorąc, nie można prowadzić życia całkowicie upartym, jeśli jednocześnie jest to dokładnie to, które się stara się zachować pod względem wolności i jakości życia.

Na początku swojej pracy i przygotowań do tego wydarzenia autor tego tekstu znajdował się wyraźnie w centrum uwagi nadmiernego wstrętu, który także agresywnie wyrażał. Dopiero gdy już było „wystarczająco”, doświadczył rosnącego w sobie dystansu do rzeczy – tak wcześniej zajętej – i znów zaczął na nią inaczej patrzeć, albo chcieć na nią patrzeć, także z coraz bardziej naglącego potrzebuje, żeby nie wszystko było takie złe, jak on to widzi.

Być może właśnie na tym polega to „tylko pragnienie” – które nie jest automatycznie tylko iluzją, ale raczej „lepszą wiedzą” – jest całkowicie naturalną i niezbędną, a zatem pozytywną procedurą odnowy, która przynosi także reorientację i nowy zapał. Jeśli jednak faktycznie ma to kluczowe znaczenie dla powodzenia, Europa mogłaby – wystarczająco szalona – być narażona na ryzyko ze strony zbyt dużej ilości „bezwarunkowej” miłości i zbyt małej okazjonalnej obojętności. Bądźmy zatem ostrożni, zachowajmy spokój, nie przytłaczajmy, wtedy nie musimy tego potępiać, po prostu patrzmy w przeszłość jak Hindusi, po prostu pomagajmy konsekwentnie, pełni wiary w sukces, i co tam jeszcze. 

Notabene: koń jest teraz na pastwisku. Jeździec również jest wyczerpany i opiera się o bramę. Patrzy do środka, ale też trochę w przeszłość i w przyszłość, ale z dużo mniejszym entuzjazmem niż wcześniej. Nie ma już w sobie żadnej motywacji, po prostu czuje w sobie – co prawda znowu trochę niespokojnie – pragnienie determinacji, która utrzyma się, nawet jeśli wkrótce będzie wokół niej dużo hałasu…

Heinrich Kümmerle zareagował na ten post.
Heinrich Kümmerle

Obydwa wystąpienia Jeana i Walthera stanowią więcej niż udane wprowadzenie do tegorocznych wykładów Hertensteinera!

I zgodnie z oczekiwaniami, nie jest to łatwa lektura.

Aby w razie wątpliwości Jean, który na szczęście przetłumaczył swój wkład na język niemiecki, mógł zostać poprawnie zrozumiany, załączam tutaj jako załącznik jego oryginalny tekst w języku francuskim. Niestety, ze względu na system, załączniki te są dostępne do odczytu i pobrania wyłącznie dla zarejestrowanych czytelników.

Mogę jedynie polecić każdemu zainteresowanemu Rozmową Hertensteinera zarejestrowanie się tutaj na forum. Wystarczy, że napiszesz do mnie krótki e-mail, a ja aktywuję nadawcę. Kolejna zaleta: możesz wtedy samodzielnie pisać i odpowiadać na forum.

Przesłane pliki:
  • Musisz być zalogowany, aby uzyskać dostęp do przesyłanych plików.

Odsłony strony: 3.423 | Dzisiaj: 21 | Liczę od 22.10.2023 października XNUMX r
  • Dodatek: Inflacja silniejsza niż przed euro?

    NIE. Euro istnieje od 25 lat. Średnio Eurosystem (EBC + krajowe banki centralne) osiągnął cel inflacyjny w latach 1999–2020 znacznie lepiej niż miało to miejsce wcześniej. Faza obecnej inflacji wynikająca z kryzysu koronowego oraz wąskich gardeł w dostawach i kryzysu energetycznego spowodowała wzrost cen na całym świecie w latach 2021 i 2022. Inflacja spada nieprzerwanie od końca 2022 roku i ponownie zbliża się do 2%.
    Ponadto wspólna waluta zapewniła Europie stabilność podczas różnych kryzysów.
    Wspólna waluta wspiera rynek krajowy i pomogła Niemcom osiągnąć dobre wyniki w eksporcie.

  • Chciałbym dodać do protokołu grupy dyskusyjnej „Europe Now!”, w której my, uczestnicy, również debatowaliśmy nad tym, jak „naturalna” stała się Europa, zwłaszcza dla nas, młodych ludzi. Wielu z nas nie zna innego. Podróżuj bez granic, płać w euro, bez opłat celnych przy zakupach online, inaczej nie znamy. Ważne jest, aby demonstrować te wolności, aby wzbudzić zainteresowanie w Europie.
    Podobnie większość grupy zgodziła się, że nie boimy się, ale raczej odczuwamy niepokój i niepewność, gdy obserwujemy bieżący rozwój sytuacji.

    • Jak udało nam się ustalić, okres półtrwania takich rund nie jest wystarczający do zapełnienia forum nawet zdalnie. Tam, gdzie niezobowiązujące stało się zasadą, naprawdę trzeba pomyśleć o zupełnie nowych kanałach komunikacji.