Nowy kryzys uchodźczy – izolacja nie rozwiązuje problemów

0
(0)

Zdjęcie posta: drut kolczasty | © Pixabay

Kiedy zacząłem pisać i wreszcie pisać ten artykuł na początku listopada, nowy kryzys uchodźczy na granicy polsko-białoruskiej wszedł właśnie w gorącą fazę. UE była podzielona co do tego, jak poradzić sobie z próbą szantażu Łukaszenki iw końcu przerzuciła się na „twardą linię” Warszawy – prawdopodobnie również po to, by nie zostawiać Polski na deszczu. Warunki na granicy stały się bardziej nieludzkie, sytuacja uległa eskalacji, a próba deeskalacji stała się nieunikniona. Rozważając rozwój sytuacji i powiązania, stało się jasne: UE ma do odrobienia starą pracę domową.

Nowy kryzys uchodźczy – izolacja nie rozwiązuje problemów

W tych dniach w moje ręce trafiła mała, podręczna książeczka. Gesine Schwan, były prezes Uniwersytet Europejski Viadrina w partnerskim mieście Heilbronn Frankfurt nad Odrą napisał polemikę pod druzgocącym tytułem „Europa zawiodła”. Chodzi o europejską politykę uchodźczą, której najnowszy rozdział trwa od lata 2021 roku w lasach i bagnach pogranicza polsko-białoruskiego na wschodniej granicy zewnętrznej Unii Europejskiej. „Unia Europejska zawodzi w polityce wobec uchodźców, ponieważ działa wbrew wyznawanym przez siebie wartościom” – pisze Gesine Schwan. „Musimy jak najszybciej wydostać się z impasu nieludzkości". Obecna polityka odizolowania uchodźców musi zostać zastąpiona porozumieniem „koalicji chętnych państw, gotowych przyjąć uchodźców... dobrowolne porozumienie to Uchodźcy nie są już tylko ciężarem, ale szansą”.

Nawet w nowym kryzysie wspólnota wartości UE wraz z krajem członkowskim Polska nie wypada dobrze. Już 7.11.21 moje rozważania "Gdzie proszę, jest Europa? – Nowy kryzys uchodźczy na wschodniej granicy zewnętrznej UEopublikowano, aby obawiać się, że ludzkie cierpienie i nędza powtórzą się. ten New York Times donosi, że do tej pory zmarło co najmniej 10 osób, a prawdopodobnie więcej. Ponieważ Polska ogłosiła stan wyjątkowy na obszarze przygranicznym, ani organizacje pomocowe, ani dziennikarze nie mają prawa wchodzić do obszaru przygranicznego (nytimes.com, 10.11.21:  „Inaczej niż wcześniej, Polska otrzymuje wsparcie z Europy na trudnych granicach”). 

Białoruski potentat Aleksander Łukaszenko, który oficjalnie przewoził uchodźców przez Stambuł do stolicy Białorusi Mińska i stamtąd przewoził ich do granicy z Polską, za zgodą „brata” w Moskwie rzuca sól w otwartą ranę w Unii Europejskiej: tę, która stała się oczywista podczas kryzys uchodźczy w 2015 r. Słabości polityki UE wobec uchodźców wciąż nie zostały naprawione. Nawet po sześciu latach społeczność nie była w stanie znaleźć ogólnoeuropejskiego rozwiązania złożonych problemów uchodźców, azylu i migracji. Weteran dziennikarz NYT Stevena Erlangera wymienia trzy kluczowe zadania dla UE w związku z obecną sytuacją, trudne do pogodzenia i rozwiązania: 

  1. UE musi być zainteresowana zabezpieczeniem swoich granic zewnętrznych. W tej chwili chodzi o solidarność z Polską;
  2. UE musi okazywać empatię w miarę rozwoju kryzysu humanitarnego. „Trudno Europejczykom zignorować fakt, że niewinne dzieci, kobiety i mężczyźni – bez względu na to, jak bardzo zostali wmanipulowani – tkwią w chłodzie między polską strażą graniczną, wojskiem i drutem kolczastym z jednej strony a białoruskim wojskiem z jednej strony. inny."
  3. UE musi stać stanowczo, jeśli chodzi o pierwszeństwo prawa europejskiego. Erlanger odnosi się tutaj do niedawnego orzeczenia polskiego Trybunału Konstytucyjnego, zgodnie z którym polskie prawo ma pierwszeństwo przed prawem UE. (W obecnym kryzysie nie można po prostu ignorować trwającego od roku sporu o zasady praworządności między UE a Polską).

Co więc zrobić w tym niezwykłym dylematem? Skomplikowana sytuacja na granicy, którą Łukaszenko teraz „testuje”, wynika nie tylko z tego, że Polska m.in. zablokowała wszelkie próby znalezienia europejskiego rozwiązania problemu uchodźców, azylu i migracji.

Moja pierwsza reakcja: Zostawcie Polaków wiszących...

Gra w pokera z UE zaaranżowana przez Łukaszenkę szybko się rozpoczęła. Łukaszenka zwiększył presję, wysyłając coraz więcej osób do granicy. Po drugiej stronie ogrodzenia Polska zwiększyła swoją obecność wojskową. UE omówiła nowe sankcje wobec Białorusi. Jednak w grze nie chodziło o żetony, chodziło o ludzi. Pytanie brzmiało i nie jest: kto ma lepszą rękę? Ale: kto może dłużej znieść zdjęcia ludzi w lasach iw obozach. Najsłabszymi ogniwami tej niegodnej gry są nadal uchodźcy. Zostali zwabieni na Białoruś najróżniejszymi obietnicami, zapłacili dużo pieniędzy za podróż do Mińska, w końcu zostali przywiezieni na granicę przez zorganizowany przez państwo przemyt… i zobaczyli, jak ich nadzieje i oczekiwania znikają przed strzeżonym ogrodzeniem z drutu kolczastego przez wojsko. Czy desperacja w Iraku czy Syrii była tak wielka, że ​​musieli przyjąć wątłe obietnice z Białorusi? A może mieli nadzieję, że jeśli postawią wszystko na jedną kartę, to może wygrają wielką nagrodę – Europę? Łukaszenko zabrał jej pieniądze, ale nie dostarczył. Nie wiadomo, czy wzięli pod uwagę ten koniec podróży, opuszczając swój kraj.

Moja pierwsza myśl, gdy kryzys się pogłębiał, brzmiała: zostawić Polaków wiszących! Ale kiedy pisałem i nadal pisałem tę gazetę, na moje biurko wciąż napływały kolejne tragiczne, a także niebezpieczne doniesienia o tym, co dzieje się na granicy. Uwidoczniły się nowe, niebezpieczne i sprzeczne rozwiązania – jak je uporządkować i rozwikłać tak szybko, jak to możliwe i kto mógłby to zrobić? Co noc na ekranie pojawiały się dramatyczne obrazy. Jednak ci, którzy tylko to zauważyli, nie otrzymali pełnego obrazu. Szczególnie ważne były podstawowe informacje w gazetach. Ale był problem dla dziennikarzy: Kiedy Polska ogłosiła stan wyjątkowy dla obszaru przygranicznego i odmówiła wstępu dziennikarzom - a także pomocnikom - moja reakcja była taka: mają coś do ukrycia.

14.11.21 grudnia XNUMX r Süddeutsche Zeitung o oświadczeniu polskiej policji, że w nocy przed wsią Dubicze Cerkiewne 50 migrantów przedarło się przez polski płot graniczny i wjechało do Polski. Wszystkich 50 osób przewieziono z powrotem do granicy białoruskiej. Aresztowano czterech podejrzanych przemytników, którzy podróżowali z grupą. To 2 Gruzinów, 1 Polak i 1 Syryjczyk. 

Zdanie w raporcie SZ skłoniło mnie do myślenia: „Informacji nie da się samodzielnie zweryfikować, ponieważ Polska ogłosiła stan wyjątkowy w strefie przygranicznej. Dziennikarze i pomocnicy nie są wpuszczani. Dotyczy to również obszaru przygranicznego po stronie białoruskiej”(sueddeutsche.de, 14.11.21: „Policja: Migranci przebijają się przez polski płot graniczny”). 

Raport zawiera więcej pytań niż odpowiedzi: co się tam właściwie wydarzyło? To chyba prawda, że ​​grupa migrantów pokonała płot i zbliżyła się do Polski. Nie podaje się, czy złożyli tam wniosek o azyl. „Polska jest zobowiązana na mocy prawa międzynarodowego do umożliwienia ubiegania się o azyl również osobom, które nielegalnie przekraczają granicę” Sueddeutsche.de, 18.11.21: "Seehofer wspiera kurs Polski"). Ciekawe byłoby również dowiedzieć się więcej o podejrzanych przemytnikach, którzy zostali aresztowani. Czy to rzeczywiście przemytnicy z Białorusi, którzy towarzyszyli grupie do Polski? A może to polscy pomocnicy „odebrali” grupę na terenie Polski i udzielili pierwszej pomocy z jedzeniem i piciem? W stanie wyjątkowym takiej pomocy należy zapobiegać, ponieważ przeciwdziałała oficjalnej strategii odstraszania. Opinia publiczna nie dowiaduje się, kto został aresztowany w opisywanej sprawie. Opinia publiczna nie dowiaduje się również, w jaki sposób 50 osób zostało sprowadzonych z powrotem do i przez granicę; Czy rzeczywiście był to odwet, jak wielokrotnie robili polscy pogranicznicy?  

W innym raporcie z dnia 14.11.21 cytuje Süddeutsche Zeitung także polska straż graniczna. W związku z tym sam na 13.11. 223 próby nielegalnego przekroczenia granicy. Nakazy opuszczenia terytorium Polski wydano 77 razy. Wyjaśnienie w raporcie: „Prostym językiem: uchodźcy, którym udało się przekroczyć granicę, zostali zepchnięci z powrotem na terytorium Białorusi. Praktyka ta jest zakazana przez prawo międzynarodowe, ale została zalegalizowana w Polsce ustawą, która weszła w życie 26 października” (sueddeutsche.de, 14.11.21: „Biczowany i deportowany”).

Wiadomo jednak w najdrobniejszych szczegółach, jak dobrze zorganizowana została akcja uchodźcza po stronie białoruskiej i jak ostatecznie doprowadzono wędrówki do granicy. Najpierw w sierpniu 2021 r. złagodzone zostały wymogi wizowe w przypadku podróży na Białoruś. Dzięki temu droga do Europy – na przykład z Iraku czy Syrii – była łatwiejsza i na pierwszy rzut oka mniej niebezpieczna niż niebezpieczne przejście z Turcji do Grecji. Państwowe linie lotnicze Belavia znacznie zwiększyły liczbę lotów do Mińska. Tam uchodźcy zostali początkowo zakwaterowani w państwowych hotelach, a ostatecznie do granicy Polski przewieziono autobusami, a także pojazdami wojskowymi. „Niektórzy uchodźcy z Iraku powiedzieli, że białoruskie siły bezpieczeństwa zapewniły im narzędzia do przebicia się przez polskie ogrodzenie graniczne” (nytimes.com, 13.11.21: „Migranci mówią, że Białorusini zabrali ich na granicę UE i dostarczyli przecinaki do drutu”).

Na pierwszy plan wysuwa się seria pytań i inne tory myśli, oprócz pierwotnie nieograniczonej sympatii dla ludzi uwięzionych między frontami: Z pewnością prawdą jest, że chcieli poprawić swoje perspektywy na przyszłość poprzez emigrację do Europy - więc są tylko " uchodźcy ekonomiczni” – uwłaczające Wyznaczenie. Chcieli uciec przed brakiem perspektyw w swoich krajach i zebrali wszystkie pieniądze, zadłużyli się w rodzinie, aby zebrać pieniądze na podróż do Europy przez Mińsk. To Aleksander Łukaszenko mogli pogodzić się z używaniem go jedynie do zaspokojenia jego pragnienia zemsty na UE. Ale czy nie widzieli, że „łatwy sposób” organizowany przez Białoruś był w rzeczywistości ślepym zaułkiem? Ludzie mieli wiele nadziei, ale niewiele mieli informacji o szansach powodzenia tego objazdu przez polsko-białoruskie lasy. W końcu żaden. UE nie mogła i nie może grać w tę podstępną grę. Unia Europejska nie mogła pozwolić sobie na szantażowanie przez „ostatniego dyktatora Europy”. Fakt, że UE stała się podatna na szantaż, zostanie zbadany w innym miejscu tego artykułu. Głównymi motorami obecnego kryzysu są przede wszystkim uchodźcy w polskich lasach. 

Pojawiają się też pytania do polskiego rządu: Dlaczego lekarze, pomocnicy i dziennikarze nie mogą odwiedzać uchodźców na pograniczu? Dlaczego nie wolno zgłaszać się ze strefy wykluczenia? Co jest do ukrycia? Dlaczego od 2015 roku polski rząd blokuje wszelkie próby wypracowania europejskiej koncepcji problemów uchodźców, azylu i migracji? I ostatnie, fundamentalne pytanie dla państwa i społeczeństwa w Polsce: dlaczego uchodźcy/cudzoziemcy byli i są po prostu „diabelskimi” i trzeba ich odstraszać wszelkimi sposobami?

Wracając do tytułu tego rozdziału mojej pracy. Czy miałoby sens pozostawienie Polski „wisiącej” na granicy z kryzysem? Na pytanie należy odpowiedzieć „Nie”. Polska pozostawiona sama sobie nie byłaby w stanie rozwiązać „nowego” kryzysu uchodźczego. Drut kolczasty i gaz łzawiący nie wystarczą do rozwiązania trudnej sytuacji. Obejmuje to również umiejętności dyplomatyczne. Co się dzieje, gdy oddawane są tylko celne strzały? Dotychczasowe zachowanie rządu PiS i wcześniejsze wypowiedzi z Warszawy pokazują nie tylko zastrzeżenia, ale także fundamentalną niechęć i odrzucenie wszystkiego, co pochodzi z zewnątrz. A jednak polskie społeczeństwo nie ma prawie żadnych doświadczeń z migracją.

Reakcje rządu PiS na rozmowy telefoniczne kanclerz Niemiec z Łukaszenką 15.11 listopada są wątpliwe i wymagają bardziej szczegółowego omówienia. To nie był dobry krok, Merkel „w pewien sposób” zaakceptowała wybór Łukaszenki (głos Heilbronna, 18.11.21: Merkel skrytykowała po rozmowie telefonicznej z Łukaszenką".    

Sama twardość nie przynosi odprężenia

O tym Aleksander Łukaszenko w ostatnich miesiącach wielokrotnie donoszono o organizacji wypraw uchodźców do granicy w celu szantażowania UE. Tajna gazeta rządu federalnego ostrzegała przed takimi metodami już wiosną (sueddeutsche.de, 27.10.21: „Kiedy ludzie stają się bronią”). Dla Łukaszenki nie chodzi o ludzi, dla niego cel najwyraźniej uświęca środki. W innym raporcie autorstwa Süddeutsche Zeitung cytuje się, że w 2002 r. wypowiedział podobną groźbę przeciwko NATO: „Będą się czołgać i błagać o współpracę w walce z kartelami narkotykowymi i nielegalną imigracją. A jeśli nie zapłacą, nie uchronimy też Europy przed tymi powodziami”. W tym czasie był zainteresowany uczestnictwem w szczycie NATO w Pradze, na który nie był zaproszony. Po prawie 20 latach ponownie próbuje z oszustwem uchodźczym. „Białoruski dyktator” Aleksander Łukaszenko chłodno wykorzystuje paniczny strach Europy przed migrantami. Ta taktyka nie jest nowa – a sama UE ponosi winę za to, że zawsze się nie sprawdza” – zauważa raport SZ. „Gra Łukaszenki z nadziejami uciekinierów jest tak mroczna, jak bezradna, wątpliwa reakcja Europy: więcej drutu kolczastego, więcej żołnierzy, więcej argumentów” (sueddeutsche.de, 14.11.21: „Zdesperowany i wątpiący”). 

Polski rząd wie też, jak rozbujać klub uchodźców i wreszcie wykorzystać go do celów propagandowych. W podobnym tonie wystąpił minister obrony narodowej RP Mariusz Błaszczak i Ministrem Spraw Wewnętrznych Mariusz Kamiński na konferencji prasowej w dniu 27.9.21. Obaj ministrowie byli zajęci obroną twardej linii przed uchodźcami i migrantami oraz przedłużeniem stanu wyjątkowego na granicy, który został wówczas uchwalony również w parlamencie. „Właściwe władze" sprawdziły kilkuset uchodźców, którzy przybyli do Polski: jeden na czterech najwyraźniej miał „przeszłość kryminalną, w tym powiązania z grupami terrorystycznymi". Pokazano okropne nagrania, które rzekomo pochodziły z telefonów komórkowych uchodźców: egzekucje zakładników, zdjęcia nagich małych dzieci czy seksu z krową. Konkluzja polskiego ministra spraw wewnętrznych: Wielu uchodźców, którzy przekroczyli granicę do Polski, stanowi „poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”.

W prezentowanym materiale był jednak kluczowy haczyk: nie pochodził z telefonów komórkowych uchodźców, którzy przybyli do Polski, ale od lat krążył w Internecie. Ale i tutaj koniec wydaje się uzasadniać środki: „Według nowych sondaży, od początku kryzysu uchodźczego i ostrzeżeń o rzekomym zagrożeniu dla bezpieczeństwa Polski ponownie spadła dotychczasowa popularność rządu” (sueddeutsche.de, 30.9.21: „Śmierć na granicy”). 

Pozostaje pytanie: na ile wiarygodne są raporty rządowe o tym, co dzieje się na granicy? Ksenofobia, która przemawia z tej próby masowego oczerniania ludzi z krajów pozaeuropejskich, nie staje się dobrze rządem członka UE. Czy taki rząd może być wzorem tolerancji i kosmopolityzmu dla swoich obywateli?    

NATO jest zaniepokojone – ale nie z powodu kilku tysięcy uchodźców

W dniu 17.11.21 w New York Times ujawniła jedną z różnic między obecną sytuacją na granicy polsko-białoruskiej a kryzysem uchodźczym z 2015 roku. W tym czasie do Europy przybyło ponad milion osób, głównie z Syrii. „Sześć lat temu niektóre kraje, zwłaszcza Niemcy, były skłonne zaakceptować, podczas gdy inne, w tym Polska, odmówiły i przyznały co najwyżej kilka; doszło do konfliktu z kierownictwem UE. Ale nigdy nie było niebezpieczeństwa, że ​​może z tego wyniknąć konflikt zbrojny”. New York Times aktualna sytuacja w pigułce: „Nikt nie chce dziś przyjmować migrantów, mimo że znajdują się w sytuacji zagrożenia życia. UE jest zjednoczona za Polską, która postrzega siebie jako pierwszą linię obrony wspólnoty; podczas gdy Warszawa i Mińsk wymieniają masowe zagrożenia” (New York Times-Poranek- 17.11.21). Nie ma tu jednak mowy o tym, że niektóre państwa członkowskie UE są zmuszone wspierać Polskę, ale niektóre działania na granicy – ​​takie jak odpychanie i odmowa przyjmowania wniosków o azyl – patrzą z mdłościami. Pokazuje jednak, jak skomplikowana jest obecna sytuacja w porównaniu z 2015 r.: Obecna liczba uchodźców absolutnie nie jest porównywalna z ówczesnymi liczbami. Jednak Białoruś wciąż jest w stanie wykorzystać uchodźców jako narzędzie nacisku przeciwko UE. UE nie ma innego wyjścia, jak pogodzić się z zamknięciem granic i twardymi działaniami polskiego rządu – nie chce ustąpić szantażyście Łukaszence. Polska ze wszystkich miejsc w przeszłości blokowała wszelkie próby wypracowania przez UE wspólnej polityki uchodźczej i migracyjnej. Cóż za skomplikowana i niesatysfakcjonująca zagadka, która stała się jeszcze bardziej niebezpieczna, ponieważ przebywanie w bardzo niepewnym regionie i kierowanie przez polityków, którzy chcą wykorzystać tę niepewność. W 2014 roku Putin i jego „zieloni ludzie” splądrowali Krym. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Berlinie opisuje ten proces jako aneksję naruszającą prawo międzynarodowe. Jednocześnie Moskwa podsyca „zapomnianą wojnę w Europie Wschodniej” we wschodniej Ukrainie, która mimo porozumienia mińskiego i kilku porozumień o zawieszeniu broni wciąż rzuca nowe iskry. Na niektórych liniach frontu we wschodniej Ukrainie oddziały separatystów i ukraińskie wojsko są w zasięgu wzroku. Co może z tego wyniknąć zostało ostatnio zgłoszone przez New York Times w obszernym raporcie zatytułowanym „Jak spór żywnościowy doprowadził do ostrzału artyleryjskiego na Ukrainie”. Ta granica nazywana jest „Nowym Murem Berlińskim”, linią graniczną w dzisiejszej geopolityce, która prowadzi przez częściowo opuszczone wioski i lasy. „To beczka z prochem, w której zapałka wystarczy, aby wzniecić nowe działania wojenne” – pisze Nowy Jork. Incydent, o którym mowa, miał miejsce na ziemi niczyjej między dwiema liniami wojskowymi, przez które wieśniacy muszą przejść na zakupy, a dzieci do szkoły – sytuacja jest niebezpieczna i chroniona jedynie przez kruche zawieszenie broni.

Klęska małego ukraińskiego miasteczka Hranitne zaczęła się, gdy separatyści z niejasnego powodu – być może w celu zapobieżenia pandemii – zamknęli punkt kontrolny, z którego mieszkańcy korzystali jako przejście do sklepu. Przywódca społeczności chciał więc, aby żołnierze zbudowali most kilkaset metrów dalej. „To nasza wioska. To są nasi ludzie. Idą kilka kilometrów, żeby kupić artykuły spożywcze – wyjaśnił mężczyzna. Ale separatyści inaczej zinterpretowali tę akcję i zaczęli ostrzeliwać plac budowy. Strona ukraińska prosi następnie o wsparcie lotnicze z drona. Wymiana ognia trwała do następnego ranka. Plac budowy mostu nie został trafiony, ale kilka domów zostało zniszczonych. „Rosyjskie odrzutowce przeleciały nad granicą. Następnego dnia wagony załadowane czołgami podjechały pod granicę z Ukrainą... Dyplomaci w Berlinie, Moskwie i Waszyngtonie wrzucili wyższy bieg... Na Zachodzie istnieją obawy, że Rosja mogłaby wykorzystać tę potyczkę jako preludium do kolejnego inwazja na Ukrainę, a wraz z nią nowa faza konfliktu z USA i Europą” (nytimes.com, 15.11.21: „Jak spór o artykuły spożywcze doprowadził do ostrzału artyleryjskiego na Ukrainie”).

Putin może być świadomy ryzyka związanego z takimi incydentami, ale akceptuje to. To pozwala mu utrzymywać USA i Europę w ciągłym podnieceniu. Na pytanie, do jakiego celu dąży Putin, odpowiedział Asta Skaisgiryte, doradca prezydenta Litwy ds. polityki zagranicznej, jasno i zwięźle: „Odbudowa Związku Radzieckiego” (nytimes.com, 19.11.21: „Na strategicznej szachownicy Putina, seria ruchów destabilizujących”). Dwa raporty z Süddeutsche Zeitung podkreśl powagę sytuacji:

  • „Ukraina i Litwa ostrzegają przed rozmieszczeniem wojsk rosyjskich” (sueddeutsche.de, 15.11.21);
  • „Rosja wzmacnia wojska na granicy z Ukrainą” (sueddeutsche.de, 17.11.21).

Wszystko to pokazuje, że planowane wirtualne spotkanie Bidena i Putina już minęło.     

Czynnik niepewnościAleksander Łukaszenko"

Prezydent Rosji Władimir Putin potrafi i umie rozmieścić swoje figury na geostrategicznej szachownicy z dbałością i długofalowym planowaniem. Przeniesie je, gdy ryzyko będzie możliwe do kontrolowania. Tutaj są możliwości, ale także poważne wyzwanie dla Europy i nowego rządu federalnego. W obecnym konflikcie z uchodźcami niewątpliwie grał i trzymał Łukaszenkę na długiej smyczy – pomimo wszystkich zaprzeczeń Moskwy. Ale do jakiego stopnia Łukaszenkę można w ogóle „prowadzić”? Obecny kryzys z pewnością gra na korzyść Putina. „Putin nie widzi nic lepszego niż bezradną Europę” – pisze Silke Bigalke w komentarzu do Süddeutsche Zeitung (sueddeutsche.de, 15.11.21: „UE powinna się go bać”; komentarz przez Silke Bigalke). Putin i Łukaszenke z pewnością zgadzają się co do celu, jakim jest niepokój w UE i wywołanie zamieszania. Ale dyktator w Mińsku najwyraźniej chciał pójść o krok dalej, gdy UE zdecydowała się na dalsze sankcje wobec Białorusi. Zagroził, że zatrzyma rosyjski gaz płynący przez Białoruś do Europy. „To nie byłoby dobre”, powiedział Putin 14.11.21 listopada XNUMX; Łukaszenka prawdopodobnie przemówił w złości. „Władca w Mińsku nigdy nie był przewidywalny, nawet dla Kremla” – napisał Silke Bigalke w swoim komentarzu pytała: „Czy Kreml w ogóle może powstrzymać dyktatora?” Ten czynnik niepewności”Aleksander Łukaszenkoaktorzy europejscy muszą zawsze brać pod uwagę.

17.11.21 listopada 2.000 r. Łukaszenka przeniósł około XNUMX uchodźców z bezpośredniego obszaru przygranicznego do magazynu w głębi kraju, łagodząc w ten sposób napięcie na przejściu granicznym, gdzie Polska wcześniej korzystała z armatek wodnych. Kilkuset Irakijczyków poleciało z powrotem do swoich domów, ale większość nadal tkwi na Białorusi i nie jest jasne, co Łukaszenko z nimi zrobi. reporter New York Times zapytali uchodźców w magazynie o ich plany, a oni powiedzieli, że nie mają zamiaru wracać do Iraku. „Chcę jechać do Niemiec, ale jeśli to nie będzie możliwe, zostanę tutaj” – odpowiedział 21-letni Kurd z Iraku. Inny stwierdził, że Białoruś nie była jego pierwszym celem, ale „to i tak lepsze niż powrót do Iraku” (nytimes.com, 17.11.21: Ryzyko dla przywódcy Białorusi: migranci, których zwabił, mogą chcieć zostać”). Ci migranci prawdopodobnie nadal będą zdumieni tym, jak państwo autorytarne radzi sobie z takimi osobistymi życzeniami. Wciąż nie wiadomo, co zrobi Łukaszenko, gdy zda sobie sprawę, że znalazł się w sytuacji ucznia czarnoksiężnika, który nie może już pozbyć się wezwanych przez niego duchów. Jego rzeczniczka Natalii Eismant po pierwszej rozmowie telefonicznej Merkel z Łukaszenką wymienił całkowitą liczbę 7.000 migrantów przebywających na Białorusi (sueddeutsche.de, 18.11.21: "Seehofer wspiera kurs Polski").

Ostatnie wydarzenia w Europie Wschodniej, zwłaszcza na pograniczu Ukrainy i Rosji, jasno pokazują, że to nie uchodźcy zagrażają pokojowi i bezpieczeństwu UE. Polski rząd wielokrotnie stwierdzał, że migranci spoza Europy stanowią zagrożenie dla polskiej kultury i suwerenności (New York Times-The Morning, 17.11.21). Premier Polski Mateusza Marawieckiego niedawno powiedział w Berlinie: „Chronimy Europę przed kolejnym kryzysem migracyjnym”. Ale oprócz takich stwierdzeń należy również wziąć pod uwagę wewnętrzną sytuację polityczną w Polsce, gdzie rząd PiS opiera się na ruchach skrajnie prawicowych i nacjonalistycznych w kraju. Grupy młodych mężczyzn były obecne na demonstracji w Święto Niepodległości Polski (11.11.21), skandując „Zdrowaś Wielkopolsko” i „Straż Graniczna, otwarty ogień” z podniesionymi prawymi rękami. W raporcie z New York Times zauważono, że w pociągu było wielu spokojnych ludzi, którzy chcieli świętować Dzień Niepodległości (nytimes.com, 11.11./12.11.21: "Migranci w niebezpieczeństwie i surowe emocje, w niestabilnej europejskiej granicy impasu"), ale nazistowskie pozy w Polsce nie pasują.   

Jeśli uwzględnić opisane napięcia w Europie Wschodniej, patrząc na sytuację na granicy polsko-białoruskiej, próby złagodzenia napięcia były nieuniknione. To Angela Merkel i Emmanuel Macron odebranie telefonu świadczy o wysokim poczuciu odpowiedzialności. Jednym z najwyższych celów Unii Europejskiej było i jest utrzymanie pokoju w Europie. Białoruski dyktator uprawiał hazard, UE nie mogła i nie może zaangażować się w taką grę. Kryzys graniczny nie może przerodzić się w kolejną beczkę prochu. 

Rozważenie pośrednie – region dla uchodźców w Iraku Północnym / Kurdystan

Dlaczego wśród migrantów na granicy jest tak wielu Kurdów z północnego Iraku? Świat wciąż wydaje się być tam w porządku – przynajmniej z daleka. Ale pozory mylą. Brzmi dobrze, aby polecić młodym migrantom z obszarów kryzysowych pozostanie w domu i budowanie własnego kraju. Ale zachęta do tego nie jest zbyt wysoka, gdy trzeba oczekiwać, że owoce własnej pracy będą zbierane przez innych.

Fragmenty raportu autorstwa Süddeutsche Zeitung – (sueddeutsche.de, 28.11.21):

„W uścisku stron klanu” autorstwa Thora Schroedera, Bejrut

„Tysiące studentów wychodzą na ulice autonomicznego regionu północnego Iraku. Protestują przeciwko warunkom, które powodują, że wielu młodych Kurdów ucieka do Europy...

Badacz Społeczny Mera Jasm Bakr obecnie bada powody, dla których młodzi Kurdowie opuszczają swoją ojczyznę dla Fundacji Konrada-Adenauera. Tysiące wyruszyło w ostatnich miesiącach na Białoruś, aby stamtąd podróżować do UE lub dalej. „Wielu z nich to absolwenci szkół wyższych, którzy nie mogą znaleźć pracy lub co najwyżej 200 dolarów miesięcznie, jeśli mają szczęście” – powiedział Bakr. W tym samym czasie ponownie wzrosła cena ropy. Żeby rząd miał pieniądze na reformy i pomoc...

Dastan jasim bada sytuację w Kurdystanie w hamburskim Giga Institute for Near East Studies. Poprzednie protesty w latach 2011, 2018 i 2020 pokazały, że problemy strukturalne nigdy nie zostały rozwiązane. Demografia – 60 procent populacji ma mniej niż 30 lat – pogarsza sytuację. Jasim mówi o klientelizmie: „Jeśli nie należysz do żadnej partii, wypadasz na wielu poziomach”....

Skargi uczniów są odzwierciedleniem skarg innych mieszkańców regionu. Większość opisuje społeczeństwo, w którym bez powiązań z potężnymi lub osobistymi bogactwami trudno jest zbudować zdatną do życia egzystencję”.

Thora Schroedera, „W uścisku stron klanu” (28.11.2021)

Moja osobista uwaga: często zbyt mało wiemy o sytuacji, z której pochodzą uchodźcy i migranci.

Relaks na granicy – ​​co teraz?

17.11.21 listopada 20.11 r. ARD Tagesschau poinformował o pierwszym rozluźnieniu na granicy. Zaledwie dzień wcześniej uchodźcy podejmowali gwałtowne próby przedostania się przez barierę z drutu kolczastego. Z kolei polscy pogranicznicy używali armatek wodnych. Dnia XNUMX zgłosiłem głos Heilbronna, że od telefonów Merkel 15. i 17.11. gwałtowne ekscesy ustąpiły, a sytuacja podaży uległa poprawie. Dnia 18.11 Około 2.000 migrantów zostało umieszczonych przez władze Łukaszenki w magazynie przy granicy. „Wiele osób chce jechać do Niemiec” – rozmowa telefoniczna Merkel z Łukaszenką wzbudziła nadzieje, czytamy w raporcie (głos Heilbronna, 20.11.21: „Migranci trzymają się na Białorusi”). Ponadto dyplomacja UE spowodowała, że ​​wiele linii lotniczych nie przewoziło już uchodźców z Bliskiego Wschodu do Mińska. Do 18.11. planowano pierwszy lot z irackimi uchodźcami z powrotem do Iraku. W weekend (28/29.11.21 listopada XNUMX r.) setki Irakijczyków dobrowolnie skorzystało z lotów repatriacyjnych irackie linie lotnicze; Według władz białoruskich odbyło się pięć lotów na łącznie około 1.900 osób (głos Heilbronna, 29.11.21: „Setki migrantów opuszczają Białoruś”).

Wszystko to złagodziło i rozluźniło sytuację w najbliższym obszarze przygranicznym i umożliwiło podjęcie dalszych kroków – takich jak zaangażowanie Czerwonego Krzyża czy organizacji ONZ ds. uchodźców UNHCR. Wiceminister Spraw Wewnętrznych RP Macieja Wasika już powiedział 16.11. radio: „Wygląda na to, że Łukaszenka przegrał tę bitwę o granicę” (sueddeutsche.de, 17.11.21: „Polski rząd: Białoruś zabiera migrantów z dala od granicy”). Ale jest jeszcze za wcześnie na świętowanie zwycięstwa. Moim zdaniem są one właściwe dopiero wtedy, gdy zostanie znalezione od dawna spóźnione „rozwiązanie europejskie”, które nie tylko zostało przez Polskę zablokowane.

Po relaksie na granicy można było i jest teraz organizować i oceniać to, co wydarzyło się wcześniej. Przede wszystkim ważne było, aby eskalującą przemoc można było wyrównać bezpośrednio przy ogrodzeniu. Tam w niektórych miejscach utworzył się coraz węższy korytarz: dwie linie wojskowe złączyły się, a między nimi, między uzbrojonymi żołnierzami polskimi i białoruskimi, siedzieli przegrzani i przestraszeni uchodźcy. Co by się stało, gdyby ta konfrontacja uległa dalszej eskalacji? Co by było, gdyby padły strzały i beczka z prochem eksplodowała bez powodu? Kanclerz Niemiec i prezydent Francji trafnie rozpoznali niebezpieczeństwa i odebrali telefon. 

Rzecznik rządu Seibert wyjaśnił 19.11. Szczegóły rozmów Merkel z Łukaszenką. Odniósł się do „niepokojącej sytuacji humanitarnej, w którą władze białoruskie wepchnęły tysiące ludzi. Kanclerz prowadziła rozmowy telefoniczne „w celu poprawy, a nawet rozwiązania tej sytuacji. W takiej sytuacji warto też porozmawiać z tymi, którzy mają okazję coś zmienić w Mińsku. Tak też jest „jeśli chodzi o władcę, którego legitymacji poprzez wybory prezydenckie, do których się odwołuje, my, podobnie jak wszyscy nasi europejscy partnerzy, nie uznajemy” (sueddeutsche.de, 19.11.21: "Białoruska opozycja krytykuje Merkel").

Nie sposób przeoczyć tego, co ostatecznie doprowadziło do tego początkowego odprężenia. Być może Łukaszenka otrzymał też aluzję z Moskwy. Być może zdał sobie również sprawę, że wpakował się w ślepy zaułek i teraz ma w kraju kilka tysięcy uchodźców i musi się nimi opiekować. Nie poradzi sobie z tym zadaniem bez pomocy z zewnątrz. Ta świadomość mogła również przyczynić się do pewnego obniżenia tonu jego wypowiedzi. 

Zdziwiło mnie, że szczególnie kanclerz została skrytykowana za jej inicjatywę. Miała 15.11. rozmawiałem z Łukaszenkiem przez około 50 minut i ponownie 17.11 listopada. zadzwonił do władcy. Prezydent Francji Macron przemawiał 15.11 listopada. prawie dwie godziny z Putinem. „Celem tego wezwania było zakończenie kryzysu” (sueddeutsche.de, 15.11.21: Merkel rozmawia przez telefon z Łukaszenką"). Merkel została skrytykowana przez białoruską opozycję, Litwę, a zwłaszcza Polskę za jej inicjatywę mającą na celu deeskalację. Rzecznik białoruskiej opozycji powiedział, że dla narodu białoruskiego bardzo ważne jest, aby Łukaszenko nie został uznany za prezydenta. „Rozumiemy trudną, dramatyczną sytuację migrantów na granicy z Polską. Ale Białorusini są w tej samej sytuacji co migranci. Są ofiarami najgorszych represji w Europie od II wojny światowej” (sueddeutsche.de, 19.11.21: "Białoruska opozycja krytykuje Merkel").

litewski minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis opisał rozmowy telefoniczne Merkel jako „niebezpieczną ścieżkę”. „Dyktatorzy i autorytarni są znani z nieprzestrzegania prawa". Niekoniecznie też przestrzegali porozumień (sueddeutsche.de, 19.11.21: „Białoruska opozycja krytykuje Merkel").

Merkel otrzymała potrójny ogień z Warszawy. Rzecznik polskiego rządu powiedział, że rozmowa telefoniczna Merkel nie była „dobrym posunięciem”, ponieważ była „w pewnym sensie” akceptacją wyboru Łukaszenki.

Prezydent RP Andrzej Duda argumentował w sposób, w jaki polski rząd wielokrotnie argumentował przeciwko Brukseli: „Jesteśmy suwerennym krajem, który ma prawo decydować o sobie. I będziemy z tego prawa korzystać w każdych okolicznościach.” Polska nie uzna umów, które są… zawierane ponad naszymi głowami (głos Heilbronna, 18.11.21: "Merkel skrytykowała po rozmowie telefonicznej z Łukaszenką"). 

Ponadto interweniował premier Polski Mateusz Morawiecki i ostrzegł przed „milionami” migrantów przybywających do Europy i wezwał nowy rząd Niemiec do natychmiastowego zatrzymania gazociągu Nord Stream 2 na Morzu Bałtyckim. Powiedział, że gazeta obrazkowa, spotka się z prawdopodobnym przyszłym kanclerzem Olaf Scholz skontaktuj się z nim i powiedz mu osobiście: „Tu, w Polsce bronimy granicy UE” (sueddeutsche.de, 18.11.21: „Polska wzywa do zakończenia gazociągu Nord Stream 2”). Myślę, że ocena sytuacji w strefie kryzysowej przez Morawieckiego jest godna uwagi: stabilna, z rosnącym ryzykiem. Nie chciał wykluczyć wojny.

Z wypowiedzi Morawieckiego wynika, że ​​doskonale zdaje sobie sprawę z ogólnej niebezpiecznej sytuacji. Nie rozumiem jednak publicznej krytyki jego i innych polskich polityków wobec starań Merkel i Macrona o złagodzenie tej sytuacji. Być może politycy PiS liczą na swoją zawziętość wobec wszystkich pozaeuropejskich ludzi, którzy chcą przyjechać do Europy – jakąkolwiek drogą – żeby się opłacić w kolejnych wyborach w Polsce. Być może przez odniesienia do „obrony granic Europy” liczą na poprawę swojej pozycji w UE. 

W szczególności zarzut, że rozmowy telefoniczne Merkel z Łukaszenką były „w pewnym sensie” akceptacją wyboru Łukaszenki, okazuje się chybiony i przypomina krytykę dla samej krytyki. Wydarzenia na wschodniej granicy Ukrainy były wystarczająco niebezpieczne i niepokojące; rozsądnie było nie dopuścić do rozwoju kolejnego obszaru napięcia. Gdy potrzeba i niebezpieczeństwo są wielkie, należy podjąć działania, niezależnie od tego, czy druga strona jest zgodna, czy uznana. Przykładem tego jest niedawna podróż niemieckich dyplomatów, aby porozmawiać z przedstawicielami nieuznawanego na arenie międzynarodowej reżimu talibów o sposobach ewakuacji obywateli niemieckich, byłych lokalnych urzędników niemieckich i innych Afgańczyków, którzy są szczególnie bezbronni. Zależy to od chęci współpracy talibów. „Nie ma mowy o ponownym otwarciu ambasady. Ale rząd federalny nie chce dopuścić do zerwania wątku rozmowy z nowymi władcami” – czytamy w raporcie . Süddeutsche Zeitung (sueddeutsche.de, 19.11.21: "Niemiecka krótka wycieczka do Kabulu"). Czy należy za to krytykować rząd? „Kilkaset osób mogło opuścić kraj w ciągu ostatnich kilku tygodni i otrzymało wizy do Niemiec” – pisze SZ.

A inny kraj negocjuje z nieuznawanym reżimem talibów. W dniu 1.12.21 zgłosił się Południowoniemiecka gazeta: „Znowu rozmawiają USA i Talibowie”. Podobno delegacja USA pod przewodnictwem specjalnego przedstawiciela Thomas Zachód zobowiązał się do dalszego wspierania wysiłków Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) w radzeniu sobie z sytuacją kryzysową. Delegacja wyraziła również zaniepokojenie poszanowaniem praw człowieka i wezwała talibów do realizacji ich zobowiązania do zapewnienia kobietom i dziewczętom dostępu do edukacji na wszystkich poziomach w całym kraju. (sueddeutsche.de, 1.12.21: „USA i Talibowie znów rozmawiają”).

Może tak trudne i złożone kwestie są zbyt skomplikowane dla polskiego rządu? Możliwe, że dla nich są tylko „dobrzy” i „źli”. Ale dzisiejszy świat nie jest taki prosty.   

Jak we wklęsłym zwierciadle, trudna sytuacja unijnej polityki uchodźczej i migracyjnej uwidoczniła się, gdy niemieccy politycy również zabrali głos po telefonach Merkel. W dniu 15.11 i 17.11. Merkel zadzwoniła do Łukaszenki. Prezydent Francji miał również 15.11. zadzwonił do Putina. Wkrótce potem Polacy zareagowali krytycznie, niemal znieważeni i poczuli, że ich suwerenność została naruszona. Dnia 18.11 Minister spraw wewnętrznych Seehofer udał się do Warszawy, aby omówić kryzys na granicy. Wreszcie, być może chodziło o to, aby nie pozwolić, aby publiczne przekomarzały się na temat rozmów telefonicznych z Merkel w dalszym ciągu. Na pamiątkę nieustannej krytyki polityki Merkel przez Seehofera po kryzysie uchodźczym w 2015 roku musiał zostać ciepło przyjęty w Warszawie. 

Wie die Süddeutsche Zeitung donosi, Seehofer rozumiał swoją podróż przede wszystkim „jako gest solidarności z Polską” (sueddeutsche.de, 18.11.21: "Seehofer wspiera kurs Polski"). Federalny minister spraw wewnętrznych zadeklarował, że działania Polski na granicy białoruskiej są „słuszne”. Podziękował swojemu odpowiednikowi za jego „jasny kurs”. W raporcie nie ma mowy o tym, czy Seehofer odniósł się wewnętrznie do nielegalnego odpychania uchodźców przez polską straż graniczną, czy też po raz kolejny wspomniał o spóźnionym „europejskim rozwiązaniu” problemu uchodźców i migracji, o które wielokrotnie apelował w ostatnim czasie i które m.in. z Polski był i jest uporczywie blokowany. Publiczne oświadczenie na ten temat, na przykład na konferencji prasowej, wepchnęłoby Polskę jeszcze bardziej w ponury kąt. Tak więc SZ nie mogła konkretnie o tym zrelacjonować. W raporcie są jednak dwa ważne zdania: „Zgodnie z prawem międzynarodowym Polska jest zobowiązana do umożliwienia ubiegania się o azyl również osobom, które nielegalnie przekraczają granicę. W rzeczywistości migranci są odsyłani z powrotem na terytorium Białorusi”. Również tutaj nie jest jasne, czy aprobata Seehofera dla działań Polski na granicy dotyczy także ich. Podobną dychotomię widzę w wypowiedziach premiera Saksonii Michał Kretschmer, który to już 26.10. wyprodukowano w Brukseli. „Chciałbym, żeby ta Unia Europejska była teraz silna i wyprostowała plecy. Nie możemy dać się szantażować takiemu dyktatorowi”. Litwa, Łotwa, a przede wszystkim Polska powinny otrzymać wszelkie potrzebne im wsparcie. „Dopiero gdy granica będzie szczelna i nie będzie można już przemycać ludzi, to zjawisko się skończy” (sueddeutsche.de, 27.10.21: "Kretschmer: "Potrzebujemy płotów i prawdopodobnie też murów"). Ostatnie zdanie wypowiedzi Kretschmera dodałem słowami: „...i znowu zaczyna się w innym miejscu!” Z pewnością UE nie może dać się szantażować „takiego dyktatora”. Jednak UE nie zdoła wznieść ogrodzeń i murów wzdłuż całej swojej zewnętrznej granicy, aby zakończyć „to zjawisko” (światowe ruchy ucieczki i migracji). Kretschmer nie wspomniał również o długo spóźnionej europejskiej ogólnej koncepcji „uchodźców, azylu i migracji”; świadomie, w trosce o Polskę, czy nieświadomie? Jeśli UE szybko nie zgodzi się na taką ogólną koncepcję, która nie tylko opiera się na izolacji, ale zaczyna się tam, gdzie powstają ruchy uchodźców, a przede wszystkim rozszerza szlaki legalnej imigracji do Europy, a także skutecznie organizuje integrację w krajach przyjmujących, ktoś Potentat rozpoczyna kolejną próbę szantażu. 

Oczywiście UE nie będzie w stanie samodzielnie i definitywnie rozwiązać globalnych problemów uchodźców i migracji. Jednak dotychczasowy przebieg sytuacji w Europie sprawia, że ​​nie będzie tu satysfakcjonującego rozwiązania. Polska i inne kraje, które do tej pory blokowały, muszą albo przemyśleć, albo zaakceptować, że „chętni” spróbują rozwiązać problemy samodzielnie i bez blokerów.

Podrozdziały: Walka o przyszłość UE toczy się pełną parą      

W wywiadzie opublikowanym 30.11.21 w Głos Heilbronn został opublikowany, ma premiera RP Mateusz Morawiecki powtórzył, że Polska chroni Europę przed kolejnym kryzysem migracyjnym. Polska wysłała 15.000 15.000 pograniczników i 15 2 żołnierzy; granica jest dość ciasna. Po raz kolejny oskarża kanclerz o to, że telefonami do Łukaszenki przyczynił się do legitymizacji swojego reżimu, podczas gdy walka o wolną Białoruś trwa już od 2 miesięcy. Na temat „Nord Stream XNUMX” wypowiada się nieco ostrożniej niż we wcześniejszym wywiadzie: „Oczekuję, że nowy niemiecki rząd zrobi wszystko, co możliwe, by Nord Stream XNUMX nie stał się instrumentem w arsenale prezydenta Putina”. Ale uczynił. 

Na pierwszy rzut oka odpowiedź Morawieckiego na pytanie, czy nowy kryzys może zjednoczyć Europę od dawna podzieloną w kwestii polityki uchodźczej, wydaje się niejednoznaczna, a nawet wskazywała na chęć znalezienia „europejskiego rozwiązania”. Po pierwsze, Morawiecki mówi, że polityka azylowa powinna być prerogatywą suwerennego państwa, dodając: „Ale powinniśmy opracować wspólną politykę migracyjną na szczeblu europejskim”.  Pod tym względem jedność w Europie jest znacznie większa niż trzy czy cztery lata temu.

Ale to, co zaraz potem mówi Morawiecki, burzy wszelkie nadzieje na europejską politykę migracyjną, która pozostawia za sobą zasadę izolacji i odstraszania. „Poprzednia polityka wobec uchodźców okazała się błędna. Większość krajów UE, z wyjątkiem jednego lub dwóch, zrozumiała, że ​​nie możemy prowadzić polityki otwartych drzwi i wielokulturowości”. Pracuje z terminami i obrazami, które byłyby dobrze przyjęte w konserwatywnych kręgach w Niemczech dawno temu, dzisiaj trafił do przybornika prawicowych ekstremistów. Przekonani Europejczycy nigdy nie użyliby negatywnej konotacji pustego wyrażenia „wielokulturowość” przy opisywaniu tego, co jest zawarte w art. 2 TUE – na przykład z terminami pluralizm, niedyskryminacja i tolerancja. Tutaj staje się jasne, że polski premier akceptuje jedynie „wspólną politykę migracyjną na szczeblu europejskim” opartą na polskim modelu. Cel ten ilustruje również polska ustawa o ochronie granic, która została uchwalona w polskim parlamencie 29.11.21 listopada 1.12.21 r. i weszła w życie XNUMX grudnia XNUMX r. Po tym, jak wprowadzony dla obszaru przygranicznego stan wyjątkowy, który m.in. zabronił wjazdu nierezydentom, pomocnikom uchodźców, lekarzom, a także dziennikarzom, nie może już być przedłużany na podstawie konstytucji, te same ograniczenia umożliwia m.in. proste prawo. Według Służby Prawnej Senatu RP nowa ustawa jest sprzeczna z Konstytucją RP (sueddeutsche.de, 1.12.21: „Komisja UE chce złagodzić prawo azylowe”). 

Nawet prawniczy laik staje przed pytaniem, w jaki sposób proste prawo może legitymizować działania państwa, których zakazuje konstytucja. Trzeba jeszcze raz zadać pytanie: co Polska ma do ukrycia na pograniczu z Białorusią, czego nie powinni widzieć obcokrajowcy, dziennikarze i organizacje pomocowe? „Służba prawna Senatu RP uznała, że ​​nowa ustawa narusza prawo do swobodnego przemieszczania się, wolności demonstracji i zgromadzeń oraz prawo do wolności prasy i informacji. 

Pokazuje, że to, co zaczęło się jako kryzys uchodźczy na granicy polsko-białoruskiej, wywołany przez białoruskiego dyktatora Łukaszenkę, a przerodził się w kryzys bezpieczeństwa w Europie Wschodniej, stało się także kryzysem dotykającym fundamentalne wartości Unii Europejskiej. Walka o przyszłość UE toczy się pełną parą.

Czy w kryzysie są już zwycięzcy i przegrani?

Czy możemy już przewidzieć, kto będzie zwycięzcą, a kto przegranym w nowym kryzysie uchodźczym? Już teraz jest jasne, że uchodźcy i migranci są absolutnymi przegranymi. Twoje nadzieje – obudzone i poruszone Aleksander Łukaszenko - nie zostały spełnione. Zostały wykorzystane przez Łukaszenkę do szantażowania UE, ponieważ UE nie mogła grać w tę szantażowaną grę. Aby oprzeć się szantażowi, Polska – mniej więcej za zgodą UE – „obroniła” i uszczelniła granicę.

Łukaszenka jest drugim przegranym. Nie osiągnął swojego pierwotnego celu, jakim było zniesienie sankcji UE wobec Białorusi. UE pozostała stanowcza, a nawet nałożyła dodatkowe sankcje. Ponadto nie mógł „pozbyć się” uchodźców, których zwabił na Białoruś przez granicę do UE. ten New York Times opisuje problemy Łukaszenki, które postawiły go w niezręcznej sytuacji: co zrobić ze wszystkimi ludźmi, których zwabił na Białoruś i których dalsza podróż do Europy została zablokowana? Mogą szybko stać się dużym ciężarem dla własnego kraju (nytimes.com, 18: "Białoruś usuwa obóz migrantów, łagodzi konflikt graniczny z Polską"). Zrobił też ustępstwa wobec swojego sąsiada Putina, które jeszcze bardziej wiążą jego kraj z Rosją.

Jednak Łukaszence udało się w jednym. Choć na próżno próbował szantażować wspólnotę wartości, „przedstawił” im jeden z nierozwiązanych problemów. Autokraci tego świata – tacy jak Erdogan w Ankarze – dokładnie przestudiują ten incydent i zastanowią się, czy i jak mogliby „działać” w podobny sposób. Ale tym razem Erdogan mógł być zbyt ryzykowny, aby kontynuować grę. Turkish Airlines była jedną z linii lotniczych, które szybko zareagowały na naciski ze strony UE i przestały latać z migrantami do Mińska.

Polska – jak widzi to rząd w Warszawie – jest zwycięzcą sporu. „Ochraniamy Europę przed kolejnym kryzysem migracyjnym” – powiedział polski premier w Głos Heilbronn drukowane wywiady wyjaśnione. Nie powiedział, co wydarzyło się na obszarze przygranicznym odciętym środkami nadzwyczajnymi. Stopniowo zgłaszane są doświadczenia migrantów; byli traktowani równie nieludzko po obu stronach granicy.

W Süddeutsche Zeitung opowiada historię dwóch braci Omara i Mohammeda z Bagdadu, którzy faktycznie dotarli do Niemiec przez Białoruś, gdzie ich brat mieszka od 2015 roku i kształci się na pracownika socjalnego. Dowiedzieli się o trasie przez Mińsk youtube i Facebook: „Media społecznościowe były tego pełne” – „m.in. rosyjskie kanały rozpowszechniające tę informację w językach arabskich.” Po kilku nieudanych próbach obaj bracia – kontrolowani przez handlarzy przez telefon komórkowy z danymi GPS – przez polsko-białoruską granicy, skąd furgonetka zawiozła ich do Warszawy. 

Godne uwagi są ich złe doświadczenia z nieudaną próbą przedostania się przez granicę na Litwę, co w raporcie SZ opisuje następująco: „W końcu pokonali trzy kilometry na terytorium Litwy, kiedy zostali ponownie zabrani przez funkcjonariuszy Frontexu” – mówi Omar. . Zostali pobici, rażeni pałkami elektrycznymi i wywiezieni z powrotem na granicę. Urzędnicy krzyczeliby „Idź na Białoruś” i ładowali karabiny jako ostrzeżenie” (sueddeutsche.de, 21.11.21.: „Jedź na Białoruś”, krzyczeli urzędnicy). 

Opisano tu odepchnięcie, w którym uchodźcy są odsyłani przez granicę lub ścigani z powrotem. Takie odpychanie jest zabronione przez prawo międzynarodowe, ale zostało przeprowadzone w dużej liczbie i chronione przepisami nadzwyczajnymi zarówno na Litwie, jak iw Polsce. Polska zalegalizowała nawet tę praktykę poprzez ustawodawstwo.

Gazeta donosi o nieudanej próbie młodego Kurda, który poleciał z powrotem do Erbilu po pięciotygodniowej odysei Süddeutsche Zeitung w innym artykule. Kurd opowiedział, jak białoruskie wojsko przepędziło uchodźców przez granicę: Kiedy białoruscy ochroniarze wypędzili ich w środku nocy z namiotów w obozie granicznym, około 400 migrantów zostało zatrzymanych: „Wycięli dziurę w obozie granicznym. ząb i krzyknął: Chodź, biegnij do Niemiec!” Innym razem Białorusini zabrali dużą grupę autobusem do granicy z Litwą. Tam mieli przedzierać się przez graniczną rzekę Niemen, Kłajpedę: „Żołnierze stali za nami z karabinami w pogotowiu. Każdy, kto sam nie wszedł do wody, był popychany”. Na drugim brzegu, widocznym z daleka, czekali litewscy pogranicznicy. Akcja najwyraźniej służyła jedynie jako prowokacja. Wszystkie zostały odesłane.” … „Nie mogłem się myć przez dwa tygodnie, a tam też nie było żadnych toalet” – mówi. Białorusini zawsze trzymali się w odległości trzech metrów od migrantów. „Gdybyś spojrzał im prosto w oczy, uderzyliby cię drewnianymi kijami” (sueddeutsche.de, 3.12.21/XNUMX/XNUMX: "Gdybyś spojrzał im prosto w oczy, uderzyłby cię drewnianymi kijami").

Więcej takich historii będzie wkrótce opowiadanych w Iraku, Syrii i innych krajach pochodzenia. Poszkodowani mogą tylko częściowo przejrzeć tło swoich doświadczeń – na przykład, że stali się narzędziami w próbie szantażu Łukaszenki i dlaczego UE i Polska ostatecznie nie były w stanie na tę próbę zareagować. Pozostaną wspomnienia o tym, że stracili dużo pieniędzy, a także o złych doświadczeniach na pograniczu, którym towarzyszyła przemoc po obu stronach. W rezultacie jasność Europy zmniejszyła się iw przyszłości będą one bardziej podatne na antyzachodnią i antyeuropejską propagandę, która poddaje w wątpliwość zachodnie idee wolności i demokracji. W rezultacie siła przyciągania Europy zmniejszyła się. Sytuacja paradoksalna: ten cel autokratów pokrywa się z podstawowym podejściem niektórych polityków w Europie, którzy w polityce migracyjnej stawiają na odstraszanie i izolację. 

Próba szantażu Łukaszenki została odparta, ale reputacja Europy została nadszarpnięta. Łukaszenko, a przede wszystkim pracujący w tle Putin, trochę z tym „wygrali”.

Retrospektywa – UE ma do odrobienia stare zadanie domowe 

Jakie wnioski należy wyciągnąć z nowego kryzysu uchodźczego? Gdy późnym latem 2021 r. stało się jasne, co wymyślił Łukaszenko – prawdopodobnie za aprobatą Moskwy – Bruksela była kompletnie zaskoczona. „2015 nie może się powtórzyć” było zaklęciem. Brzmiało to trochę jak rozproszony okrzyk bojowy Teresę Mays: „Brexit oznacza Brexit”. Ale w skrzynce narzędziowej stypendium nie było odpowiedniego narzędzia. Mimo że był w 2015 roku, był słabo przygotowany na kryzys, więc ostatecznie rzekoma siła Polaków tak naprawdę obnaża słabość UE. 

Przedstawiono w dniu 12.11.21 Katrin Pribył, korespondent Europa Głos Heilbronn w komentarzu, że taktyka blokady nie rozwiąże problemu. Perfidny plan Łukaszenki nie powinien działać, ale: „Teraz odpowiedzialność, ale także siła społeczności międzynarodowej, aby wspólnie rozwiązać problem – w oparciu o solidarność i fundamentalne wartości europejskie”… „Ale jeśli chodzi o migrację, fronty są tak zahartowani, że państwa członkowskie nie są w stanie wypracować wspólnej polityki. W rezultacie UE pozwala się popychać” głos Heilbronna, 12.11.21: „Utwardzone fronty”; opinia komentarz od Katarzyna Pribyl). Innymi słowy: UE ma do odrobienia stare zadanie domowe!

To sprowadza mnie z powrotem do początku tego artykułu, kiedy wyszedłem z broszury "Europa zawiodła"Przez Gesine Schwan zacytowany. Na zakończenie chciałbym jeszcze raz zacytować z książki: 

„Postępowanie w polityce wobec uchodźców jest nie tylko haniebne i nieludzkie, ale także niszczy szanse na przyszłość Europy, na demokrację i pokój. To, czego nam brakuje, to sens życia i radość, które wyrastają ze zrozumienia i dobrego wspólnego życia w Europie i ponad granicami.

Praktycznym sposobem na wyjście z impasu obecnej polityki wobec uchodźców jest zawarcie przez koalicję chętnych państw dobrowolnego porozumienia w sprawie przyjmowania uchodźców i oferowanie pozytywnych, w tym finansowych, zachęt do tego zamiast wszystkich państw UE zagrożonych „akceptacja” do podjęcia przez uchodźców. W dobrowolnym porozumieniu uchodźcy nie są już ciężarem, ale szansą”.

Gesine Schwan, Europa zawodzi: humanitarna polityka wobec uchodźców jest możliwa (2021)

Ciekawe, czy uda się znaleźć taką „koalicję chętnych państw”, która jest chętna do podjęcia tego zadania. Celem powinna być kompleksowa koncepcja, która wykracza daleko poza dotychczasowe wąskie gardło migracji, „azyl”. Brak wykwalifikowanych pracowników w wielu krajach europejskich, nad którym wciąż ubolewa się, sprawia, że ​​konieczne są szersze możliwości legalnej imigracji do Europy. Prace powinny zacząć się już w krajach pochodzenia i tam przebiegać w dwóch kierunkach – jako pomoc rozwojowa na rzecz kraju i tych, którzy tam przebywają oraz jako przygotowanie do migracji dla tych, którzy chcą wyjechać. Ponadto nowicjusze powinni znaleźć szeroką sieć pomocy integracyjnych – poza nauką języka. Zwykle emigrują „odważni”. Nie tylko dążą do lepszej przyszłości dla siebie i swoich dzieci, ale także wzbogacają kraj przyjmujący. 

„Każdy, kto przygląda się historii świata, przekona się, że ruchy migracyjne wielokrotnie znacząco przyczyniały się do wzrostu potencjału intelektualnego, kreatywności (qua różnorodności), a tym samym także do dobrobytu całych społeczeństw” – pisze. Stefana Pehringera (od 2017 r. szef Ambasady Austrii w Ottawie, Kanada). Pehringer odnosi się do klasycznych krajów imigracyjnych, takich jak Australia, Kanada i do niedawna Stany Zjednoczone, gdzie imigracja – jeśli jest uregulowana i dobrze zarządzana – jest uważana za coś zasadniczo dobrego (nawet wręcz koniecznego). (Cytat z „Odwagi do trzeźwej analizy zamiast siania paniki” autorstwa Stefana Pehringera; opublikowany w „Socjaldemokratycznej Polityce Zagranicznej”; Promedia Druck- und Verlagsgesellschaft mbH, Wiedeń, 2021).

W przyszłym rządzie niemieckim są też impulsy do zmiany polityki europejskiej. Ten nowy rząd federalny stanie znacznie wyraźniej po stronie tych, którzy walczą o demokrację i praworządność w terenie i pokaże wyraźną przewagę w tym ”- powiedział w dzisiejszych czasach Franciszka Brantner, który ma zostać parlamentarnym sekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki i Ochrony Klimatu (głos Heilbronna, 3.12.21: „Koniec kursu przytulania”; Wywiad z Franciszka Brantner (Bündnis 90/Die Grünen), kierowana przez Hansa-Jürgena Deglowa).

Jak pomocny był ten post?

Kliknij gwiazdki, aby ocenić post!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba recenzji: 0

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.

Przykro mi, że post nie był dla Ciebie pomocny!

Pozwól mi poprawić ten post!

Jak mogę poprawić ten wpis?

Odsłony strony: 1 | Dzisiaj: 1 | Liczę od 22.10.2023 października XNUMX r

Udział:

  • Marka Galeottiego w artykule w Sprawach Zagranicznych z 2 grudnia 2021 r. trafnie zauważa, że ​​UE już dawno poświęciła swoje podstawowe wartości w toku obecnej fali migracji („…wykorzystywanie krajów zewnętrznych do wykonywania swojej brudnej roboty w sprawie migracji i w tym procesie grozi podważeniem wartości, które zachodnie społeczeństwa mają wyznawać… przymykanie oczu na przepełnione ośrodki detencyjne, ogromną liczbę ofiar śmiertelnych na morzu, autorytarne reżimy i endemiczną korupcję.”

    Wkład Galeotti można znaleźć pod następującym hiperłączem: https://www.foreignaffairs.com/articles/2021-12-02/how-migrants-got-weaponized