powrót

0
(0)

Opublikuj zdjęcie: dziewczyna | © Zdjęcie Andrea Piacquadio na Pexels

Temat repatriacji jest również zawsze bardzo mile widziany, aby móc w jak największym stopniu prowadzić populistyczną politykę klienteli. I każdy, kto myśli, że robią to tylko partie z dwóch skrajnych krańców naszego spektrum partyjnego, bardzo się myli. W szczególności nasze tak zwane partie ludowe wywołują burzę entuzjazmu w swoich narodach partyjnych na ten temat. I właśnie dlatego nigdy nie będzie rozwiązania akceptowalnego dla wszystkich.

Repatriacja, często nazywana również deportacją lub deportacją, to wydalenie nielegalnych imigrantów lub osób, którym odmówiono azylu.

Państwa członkowskie Unii Europejskiej mają różne umowy o powrocie do krajów trzecich. Niemcy mają m.in. B. Umowy repatriacyjne z Marokiem i Algierią czy niektórymi krajami bałkańskimi oraz, co zaskakujące, także z Hiszpanią i Grecją. Nie można jednak mówić o koncepcji, tutaj umowy zawierane są przez kaprysu odpowiedzialnych w danym momencie polityków, przy czym prawdopodobnie główną przyczyną są krótkotrwałe wahania nastrojów ich własnej klienteli.

Niektóre dwustronne umowy repatriacyjne w ramach UE zerwały z powodu Układu z Schengen i przepisów rozporządzenia dublińskiego, co z kolei prawdopodobnie doprowadziło do umów między Niemcami a Hiszpanią i Grecją – to naprawdę ekscytujące, bo odpowiedzialny za to polityk służy obu stronom skrzydłach jego partii, ci, którzy witają Schengen i Dublin, i ci, którzy następnie świętują porozumienia z krajami śródziemnomorskimi. Polityka kariery w najlepszym wydaniu: krok w lewo, krok w prawo, a następnie świętuj nadchodzące lata za postęp, jaki poczyniłeś!

A UE ma też umowy repatriacyjne, ale nazywają się tam umowami o readmisji, co po prostu brzmi dużo lepiej. Zostały one zawarte między innymi z Federacją Rosyjską i Turcją i wszyscy łatwo możemy sobie wyobrazić, ile te umowy są naprawdę warte.

I tu dochodzimy do sedna sprawy, bo w większości to nie brak ustaw, porozumień czy porozumień sprawia nam wszystkie problemy, ale zawsze ludzie muszą te umowy wypełnić życiem, a nawet wprowadzić w życie . Nie mówię o trwającej od dziesięcioleci niezdolności naszych polityków do opracowania realnej ogólnej koncepcji ani nawet do zajęcia się przyczynami tego problemu, ale o bardziej niż amatorskim wdrażaniu porozumień, z których niektóre istnieją od dziesięcioleci .

I mamy na to system!

Jako żołnierz w latach 1990. musiałem doświadczyć praktyk deportacyjnych, zwłaszcza tych stosowanych przez bawarski rząd na Bałkanach. Tam deportowano tych, których najłatwiej było złapać i którzy nie mogli lub nie chcieli się bronić. Musiałem doświadczyć między innymi tego, jak niszczono życie całej rodziny - po prostu dla szybkiej sławy poszczególnych polityków lub z powodu faszystowskich idei przemocy ze strony niektórych urzędników.

I nawet dzisiaj pytanie, kto właściwie jest od nas deportowany, wielokrotnie wywołuje oburzenie i potrząsanie głowami wśród całego społeczeństwa. Ja również jestem głęboko przekonany, że przestępcy, którzy nie mają cywilnego prawa przebywania u nas, powinni być deportowani do krajów pochodzenia, a nawet krajów tranzytowych, lepiej wczoraj niż dzisiaj.

Inaczej patrzę na tych wszystkich, którzy chcą i są w stanie zaangażować się produktywnie dla dobra całego społeczeństwa.Naprawdę powinniśmy zrobić wszystko, aby ci ludzie jak najszybciej się z nami zintegrowali. Niestety jednak nasi „urzędnicy państwowi” deportują ludzi, którzy chcą pracować i osiągać lepsze wyniki niż przestępcy; losy, które za nimi stoją, są zupełnie nieistotne dla tych współobywateli.

Poza tym, i trzeba tak na to spojrzeć, jest tu już odrębna gałąź przemysłu, która zajmuje się jak najdłuższym przetrzymywaniem ludzi, którzy nie mają tu żadnego interesu, depcząc tym samym zasady naszego systemu prawnego — po prostu i wyłącznie dla własnej korzyści.

I tak też zobaczymy w przyszłości jak mili i produktywni ludzie są deportowani i jak recydywiści przestępcy mogą przebywać u nas, dopóki automatycznie nie przyzna im się prawa pobytu ze względu na ich starość.

Ale w ten sposób zawsze możemy cieszyć się jedną lub drugą historią, która prawdopodobnie dotrze do naszych uszu. Niedawno mój dobry znajomy opowiedział mi o pracowniku, który pracował dla niego bardzo sumiennie i należycie jako robotnik niewykwalifikowany. I tak mój dobry znajomy nie bardzo się ucieszył, kiedy ten pracownik dał mu wypowiedzenie, bo wracał do kraju z lukratywną pomocą powrotową z Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców.

Mój dobry znajomy był zachwycony, gdy po wakacjach wspomniany pracownik wrócił do swojego gospodarstwa — w samą porę, bo interesy idą dobrze — i poprosił o zatrudnienie. Zapytanie ujawniło, że jego imię jest teraz po prostu inne. Niemożliwe? Nie sądzę, ponieważ teraz możemy łatwo zmieniać nazwy.

Nie sprawdziłem tej fajnej historii, ale chciałbym skorzystać z okazji i zapytać, kto się pomylił w tej; Oczywiście jest to tylko pytanie retoryczne, na które bardzo chętnie sam odpowiem.

Po pierwsze nasza polityka, która z trudem jest w stanie i nie chce stanowić zrozumiałego, trwałego i przede wszystkim skutecznego prawa, a po drugie aparat administracyjny, któremu coraz częściej brakuje technicznych i społecznych kompetencji do stanowienia prawa, umów, regulaminów czy regulaminów. wdrażać i egzekwować.


„Jeśli świadomie przeżyję moment śmierci, pomyślę o deportacji. Rządziła moim życiem”.

Simone Weil, wywiad w Tagesspiegel (22 marca 2009) 

Jak pomocny był ten post?

Kliknij gwiazdki, aby ocenić post!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba recenzji: 0

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.

Przykro mi, że post nie był dla Ciebie pomocny!

Pozwól mi poprawić ten post!

Jak mogę poprawić ten wpis?

Odsłony strony: 4 | Dzisiaj: 1 | Liczę od 22.10.2023 października XNUMX r

Udział:

  • Chodzi o to, że tylko „dobra rzecz” jest uważana za wykonalną, a pytanie „co jest dobre” jest coraz bardziej interpretowane przez polityków z punktu widzenia polityki siły. Ta okoliczność w połączeniu z całkowicie zawężonym korytarzem dyskusyjnym (wystarczy pomyśleć o „właściwym” klubie, którym teraz bardzo szybko obracają się również wolni wyborcy) oznacza, że ​​nie ma już żadnych merytorycznych, funkcjonujących rozwiązań. Przede wszystkim powinna istnieć możliwość artykułowania innych poglądów w całej gamie mediów, dopiero wtedy można wejść w dialog w celu znalezienia realnych rozwiązań.

    • Myślę, że w polityce nie chodzi o dobro czy zło. Bardziej chodzi o to, czy jest to zgodne z prawem i regulacjami. Jako przykład chciałbym wymienić wolny, demokratyczny podstawowy porządek, który musi popierać każdy obywatel Niemiec. Jeśli tego nie chcesz, możesz zawrzeć inną umowę społeczną w innym miejscu.

      Co to wszystko ma wspólnego z Wolnymi Wyborcami lub z tym, gdzie ten klub bardzo szybko zmienia klub, nie mogę zrozumieć.

      Wyrażanie innych poglądów i radzenie sobie z nimi jest jedną z podstaw demokracji – ale nawet tutaj istnieją granice! Naprawdę nie ma sensu dyskutować z ludźmi, którzy kwestionują samą demokrację. Jako bardzo liberalny człowiek próbowałem tego przez dziesięciolecia i doszedłem do wniosku, że jest to kompletna strata czasu.

      Ale każdy powinien mieć własne doświadczenia. I mogę was uspokoić, bo chyba nie ma jednej opinii, bez względu na to, jak absurdalnej, która nie jest rozpowszechniana w mediach i również nie znajduje tam swoich zwolenników.

      Ale to naprawdę nikomu nie służy, jeśli w wiadomościach pojawiają się nawet najbardziej zawiłe idee i koncepcje.