Nasza Europa – bardzo osobista próba wyjaśnienia

5
(1)

Zdjęcie posta: stara mapa Europy | © Mabel Bursztyn na Pixabay 

Nigdy więcej wojny!

Wszystko zaczęło się, gdy w 1945 roku, po dobrych 31 latach mordów i zabójstw, w Europie w końcu ucichły działa. Prawie cały świat legł w gruzach, a wojny przesunęły się w rejony świata bardziej oddalone od nas i mniej interesujące dla świata zachodniego.

Nigdy więcej wojny! taki wniosek obowiązywał przynajmniej w 1945 r. w Europie dla zdecydowanej większości ludności; jednocząca więź ludzi wszystkich narodów o charakterze europejskim. Poza tym wszystkim jednak wciąż było więcej opinii i przekonań niż jasno myślących ludzi.

Na szczęście dla nas kluczowi decydenci naszych narodów byli wówczas zgodni, że świat jest tylko jeden i że trzeba go odbudować w sposób demokratycznie legitymizowany, a w odległej przyszłości także zjednoczyć w „unię światową”. Ale nawet pierwsze zgromadzenie ONZ pokazało, że nie było nawet zgody co do tego, czym właściwie jest „demokracja” lub „jeden świat”.

Również w Europie demokraci nie spadli z nieba w 1945 roku. O zaletach demokracji trzeba było jeszcze przekonać tych samych ludzi co przedtem. Szybko stało się jasne dla wszystkich zaangażowanych, że „Nigdy więcej wojny!” nie może ani wspierać demokracji, ani zapobiec przyszłej wojnie.

Europa zjednoczona w różnorodności

Jednak szybko znaleziono rozwiązanie zapobiegające przyszłym wojnom w Europie: zjednoczenie Europy ze wspólnymi europejskimi siłami zbrojnymi. Ponieważ zarówno nacjonaliści, jak i zwolennicy czystej „wspólnoty ekonomicznej” szybko uznali, że nieuniknionym następstwem jest państwo federalne Europy, obietnica ta została wycofana już w 1950 roku. Do dziś miłujący pokój Europejczycy muszą żyć ze stwierdzeniem, że demokracje nie prowadzą między sobą wojen. A żądanie „armii europejskiej” wielokrotnie słyszane od polityków można interpretować jedynie jako oznakę ignorancji lub zbliżającej się kampanii wyborczej, chyba że idzie w parze z żądaniem utworzenia państwa federalnego Europy.

Wspólne interesy

Ale w jaki sposób europejscy wizjonerzy byli w stanie sprawić, by demokracja była wtedy przyjemna dla nas, Europejczyków?

Nigdy nie udało się zdobyć większości w Europie za pomocą słów „wolność” i związana z tym „odpowiedzialność osobista”. Dlatego narodziła się „obietnica pomyślności dla wszystkich”. A przede wszystkim przez nas, Niemców, obiecywano też „bezpieczeństwo” – niemiecki afrodyzjak.

Dzięki obietnicy dobrobytu i bezpieczeństwa osoby odpowiedzialne w tamtym czasie były w stanie wzbudzić w nas, Europejczykach, entuzjazm do demokracji, a także, nawiasem mówiąc, entuzjastycznie podejść do zjednoczenia Europy, zwłaszcza że dało nam to jeszcze większe bezpieczeństwo, jeszcze większy dobrobyt i inne udogodnienia, takie jak jak obiecano wolność podróżowania i dóbr konsumpcyjnych z całego świata.

Na dłuższą metę wierzono, że dzięki edukacji i kulturze my, Europejczycy, nie tylko wyrośniemy na lepszych ludzi, ale także na dobrych demokratów, a na dłuższą metę w przekonanych Europejczyków. Dlatego edukacja i kultura miały również duże znaczenie w polityce we wczesnych latach Europy.

Wyzwania

Manifestacja demokracji i tworzenie wspólnej Europy miały jednak kilka przeszkód. Ponieważ „bezpieczeństwo” nigdy nie istniało i nie będzie istnieć w przyszłości (George Orwells „1984” raz wykluczone). Ponadto motywuje to obywateli do przyjęcia pewnego rodzaju „w pełni wszechstronnej mentalności”, która nie sprzyja żadnej demokracji ani narodowi.

Na dłuższą metę, a przede wszystkim w demokracjach – „otwartych społeczeństwach” – ta obietnica zawsze będzie musiała zawieść, a w efekcie działać na rzecz modeli systemu, które mogą lepiej zaspokoić zapotrzebowanie na „bezpieczeństwo” poprzez kontrolę, zniewolenie i ucisk . oraz

„Dobrobyt dla wszystkich” to obietnica, która może być spełniona, zwłaszcza w krajach demokratycznych, ale musi być stale dostosowywana do rzeczywistych okoliczności i dlatego zawsze trzeba będzie znaleźć nowy konsensus społeczny. Bez tego konsensusu ta obietnica nie może zostać spełniona, nawet przy najlepszej woli na świecie, i nieuchronnie doprowadzi do załamania każdej demokracji.

Niezbędne jest, aby zawsze zapewnić, aby żaden obywatel nie popadł w ubóstwo bez własnej winy, nawet jeśli wielokrotnie stanowi to wyzwanie dla całego społeczeństwa, a w najgorszym przypadku może również prowadzić do znacznej redystrybucji bogactwa w celu oszczędzania cały system.

Jednak zasadniczym haczykiem demokracji jest i pozostaje sam obywatel.Uczestnictwo jak największej liczby obywateli jest konieczne; bez nich każda demokracja nie ma sensu, a to ostatecznie prowadzi do jej rozpadu.

Biorąc to pod uwagę, zdecydowana większość europejskich demokracji od początku wybrała model reprezentatywny. Odciążało to poszczególnych obywateli, główna odpowiedzialność za dobór odpowiednich przedstawicieli ludowych była w coraz większym stopniu delegowana na partie, a syzyfowe zadanie coraz bardziej skomplikowanych zadań przechodziło na przedstawicieli pochodzących z wyboru.

Ale od samego początku było też logicznie jasne, że obywatelom należy i trzeba odmawiać różnorodnych, a czasem bardzo uroczych możliwości modeli demokracji bezpośredniej.

Biorąc pod uwagę ogrom dzisiejszych demokracji, niezwykle złożone problemy, a także biorąc pod uwagę ostatnie doświadczenia z referendami i referendami, trzeba po prostu uznać, że coraz bardziej popularne mieszanie modeli demokracji nie jest celowe i, zwłaszcza w ostatnich przypadku Wielkiej Brytanii, może mieć druzgocące skutki dla wszystkich zaangażowanych.

Ale nawet demokracja przedstawicielska wymaga od każdego obywatela minimalnego poziomu zaangażowania i odpowiedzialności.. Demokracji nie można po prostu „zlecić na zewnątrz” – każda funkcjonująca demokracja rozkwita dzięki uczestnictwu swoich obywateli.

Prawdą jest, że wybór odpowiednich kandydatów można pozostawić partiom politycznym; ale wtedy nie należy się dziwić, jeśli nie znajdzie się dla siebie „odpowiedniego” przedstawiciela ludzi.

Można też pozostawić partiom politycznym wybór bieżących problemów politycznych, problemów do rozwiązania i celów do wytyczenia; ale nawet wtedy nie należy się dziwić, jeśli nie odnajdzie się się w polityce.

A przede wszystkim: polityka nie jest tania! Jeśli chcesz dobrej polityki, albo musisz zrobić to sam, albo wybrać najlepszych możliwych polityków. I nie dostaniesz tego za darmo. Dopóki drugorzędny piłkarz lub menedżer banku zarabia więcej niż minister czy szef rządu, nie należy się dziwić, jak działa polityka w dzisiejszych czasach i jakie osiągają wyniki.

Pierwsze sukcesy

Pokój, wolność i perspektywa dobrobytu dla wszystkich dawały oznaki sukcesu już na początku lat pięćdziesiątych. My, Europejczycy, zgodziliśmy się; wizja wspólnej i demokratycznej Europy inspirowała wszystkich.

Rozszerzenie rynku, ułatwienie przepływu osób i towarów, zniesienie ceł i ujednolicenie standardów od samego początku były udane we wszystkich dotkniętych tym problemem krajach europejskich. Obietnica dobrobytu była coraz bardziej spełniona, a Europa stawała się coraz bardziej atrakcyjna dla innych krajów.

Ożywienie gospodarcze rozpoczęło się i trwało, ponieważ coraz więcej narodów przyłączało się do pierwotnej szóstki, a tym samym dalej promowało rozwój gospodarczy i wydajność. Nie ulega wątpliwości, że najwięcej skorzystała na tym Republika Federalna Niemiec i dzięki temu my, Niemcy, również staliśmy się zdeklarowanymi Europejczykami.

Z drugiej strony inni, którzy czerpią mniejsze korzyści z tego rozwoju, są nadal nieco bardziej sceptycznie nastawieni do Europy jako modelu sukcesu, a także są bardziej skłonni preferować inne modele polityczne.

Jednak bezsporne jest również to, że ten ożywienie gospodarcze i związana z nim obietnica dobrobytu od samego początku ujawniły swoje ograniczenia i jasno pokazały, że rozszerzenie obszaru gospodarczego jest ograniczone, że nasze własne zasoby są ograniczone, a struktura populacji i rozmiar rozwijają się negatywnie. Z tego powodu starania o zawarcie porozumień o wolnym handlu mogą być również postrzegane jako próby wykorzystania dostępnej przestrzeni gospodarczej w sposób jak najbardziej optymalny.

Sytuację pogarsza fakt, że eksploatacja innych kontynentów i populacji przez Europę nie tylko staje się coraz mniej możliwa, ale że również w przyszłości należy się spodziewać wysokich kosztów konsekwencji – obecne ruchy uchodźców do Europy z pewnością można uznać za takie koszty wynikowe.

Europejska wada wrodzona

W związku z tym dalsze pogłębianie stosunków europejskich od samego początku, jak pierwotnie przewidywali europejscy wizjonerzy, byłoby konieczne, aby zapewnić lepszy i bardziej długoterminowy rozwój gospodarczy na wczesnym etapie poprzez wzrost wydajności, skoordynowane procedury i innowacje oraz uczynienie z Europy pioniera zrównoważonej działalności gospodarczej .

Tu jednak, podobnie jak przy próbie uwspólnienia sił zbrojnych, okazało się, że interesy, opinie prawne i modele polityczne uczestniczących państw – mimo wszystkich dotychczasowych sukcesów – są dziś zbyt różne, a ponadto istnieje wciąż słaba chęć większości zaangażowanych stron, by ostatecznie rozszerzyć Unię Europejską w państwo federalne.

I przy wszystkich próbach instytucji europejskich i poszczególnych państw członkowskich zmierzających do powolnego, ale pewnego postępu w Unii Europejskiej i małymi krokami, przyczynowe i fundamentalne różnice między wszystkimi zaangażowanymi stronami nadal nie są otwarcie dyskutowane ani podejmowane w celu ich zharmonizowania – to jest prawdziwa europejska wada wrodzona!

Dlatego wciąż nie można stworzyć wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, nie mówiąc już o jej zaprojektowaniu.

Dlatego nie może być jednolitej polityki gospodarczej i fiskalnej, a już na pewno nie może być jednolitej polityki wewnętrznej i prawnej. Wydaje się, że ogólnoeuropejska świadomość rozwinęła się tylko w obszarze płatności transferowych i dotacji.

Pytanie francusko-niemieckie

Nasi europejscy wizjonerzy byli prawdopodobnie w pełni świadomi tej wady wrodzonej od samego początku. Tak musisz Winston Churchill rozumianej w ten sposób, wzywał kiedyś do współpracy francusko-niemieckiej, pomijając Wielką Brytanię. Do dziś Francja i Niemcy reprezentują dwa antypody wspólnej polityki europejskiej.

Z jednej strony, pomimo UE, do dziś mamy elitarne państwo centralne, które w celu zamanifestowania swojej władzy nad ludnością – prawdopodobnie w obliczu Rewolucji Francuskiej 1789 r. – czyni ustępstwa gospodarcze i społeczne, których nie można finansowane w perspektywie długoterminowej i nie mogą wspierać systemu.

Z drugiej strony mamy demokrację federalną, która wykazuje silne siły odśrodkowe ze względu na wrodzoną złożoność systemu oraz celową promocję indywidualnych i partykularnych interesów.

Od samego początku istnieją duże trudności w komunikowaniu się ze sobą w sposób zorientowany na cel i odpowiedni dla poziomu. Co gorsza, oba systemy posługują się obecnie tą samą terminologią, ale często nie rozumieją, że oznacza to to samo i do dziś nie są w stanie sformułować i zdecydować o wspólnym interesie.

Tylko wtedy, gdy ta francusko-niemiecka kwestia zostanie rozwiązana, może istnieć federalne państwo Europy. (Obecnie jestem przekonany, że tej kwestii nie da się już rozwiązać dwustronnie, bo po obu stronach nie ma odpowiednich i zdecydowanych polityków).

Europejska Realpolitik

Z drugiej strony wielu polityków, w tym Brytyjczycy, widziało w tej otwartej kwestii francusko-niemieckiej szansę na udział w ożywieniu gospodarczym w Europie, a później w potędze gospodarczej UE, bez narażania się na przejęcie przez ewentualną scentralizowane państwo europejskie.

Siła faktów i tendencja instytucji nie tylko do rozszerzania się, ale także do pozycjonowania siebie stworzyły w ostatnich latach naszą Unię Europejską, która liczy obecnie ponad 500 milionów obywateli i jest jedną z największych potęg gospodarczych i rynkowych, ale także w niezrównanej w złożoności i ambiwalencji, jaką osiągnął.

Europejscy wizjonerzy zniknęli już w latach 1970. i Realpolitiker Helmut Schmidt trafnie sformułowane w 1980 roku – prawdopodobnie po kolejnej próbie ustabilizowania EWG: „Każdy, kto ma wizje, powinien iść do lekarza”.

I do dziś w Unii Europejskiej dominuje realpolitik, przeciągając się od jednego zestawu reguł, który najwyraźniej stał się konieczny, do następnego – system, który rozrósł się przez dziesięciolecia, ma całkowicie kontrolę nad polityką!

Unia Europejska przekształciła się w ten sposób w czysty „aparat administracyjny” – a kto kocha administrację?!

I nawet posłowie do Parlamentu Europejskiego dają się zmusić do tego kieratu, zamiast – co prawda z niemieckiego federalnego punktu widzenia – formułować na odpowiednim szczeblu główne cele i wspólne interesy Europy, wdrażać system federalny w całym UE, całkowicie w duchu Subsydiarności, o przekazanie zadań odpowiedzialnym za nie parlamentom i domaganie się kompetencji do monopolu państwa na użycie siły.

Parlament Europejski, który jest obecnie jedynym prawdziwie legitymizowanym organem, musi w końcu zapewnić obywatelom Unii wizję, z której tak boleśnie musieli zrezygnować w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat.

Bo bez wizji funkcjonującej, demokratycznej, pokojowej i federalnej Europy, która obiecuje wszystkim obywatelom Unii zarówno największą możliwą wolność, jak i dobrobyt, nasza Europa znów rozpadnie się na podjednostki narodowe i regionalne, a więc w najlepszym razie może nadal obiecywać starszym obywatelom Unii przyszłość – i to całkowicie w sensie Norbert Blum: „emerytury są bezpieczne” lub od Pani de Pompadour: „Après nous le déluge”.

Teraz przyszła kolej na młodzież Europy

Przede wszystkim do młodych Europejczyków należy kształtowanie własnej polityki i dbanie o własną przyszłość. Nie wystarczy już uspokajać się wygodami Europy zjednoczonej w różnorodności i spekulować na temat możliwej spuścizny.

Teraz wreszcie nadszedł czas, aby usunąć bariery w umysłach i sercach obywateli Unii, zanim znów staną się rzeczywistością na każdej granicy wewnątrzeuropejskiej.

A nawet federalny kraj europejski, który ma powstać jak najszybciej, w międzyczasie nie sprawdzi się w europejskiej przyszłości.

Jeśli młodzi ludzie nie wezmą dziś swojej przyszłości w swoje ręce, tu i teraz, może jutro nawet nie będzie Unii Europejskiej!


„Wszyscy powinniśmy martwić się o przyszłość, ponieważ będziemy musieli spędzić tam resztę naszego życia”.

Charles F. Kettering, Nowa era cyfrowa: przekształcanie przyszłości ludzi, narodów i biznesu (2013) 

Jak pomocny był ten post?

Kliknij gwiazdki, aby ocenić post!

Średnia ocena 5 / 5. Liczba recenzji: 1

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.

Przykro mi, że post nie był dla Ciebie pomocny!

Pozwól mi poprawić ten post!

Jak mogę poprawić ten wpis?

Odsłony strony: 1 | Dzisiaj: 1 | Liczę od 22.10.2023 października XNUMX r

Udział: