wieczory z czytaniem

5
(3)

Zdjęcie posta: czytanie dziecka | © Pixabay

Jest wpół do szóstej i cały dzień dobiega końca. Właściwie powinniśmy powoli odpoczywać i dogodnie zakończyć dzień. Ale u nas to nie jest możliwe, wręcz przeciwnie: najpóźniej około wpół do szóstej robimy się trochę nerwowi. Trzeba go jeszcze zjeść wieczorem, dzieci muszą umyć zęby, umyć się, założyć piżamę i to wszystko szybko. Bo im szybciej skończymy, tym więcej mamy czasu na głośne czytanie. Jesteśmy zapalonymi rodzicami, odrobiliśmy pracę domową iz dużym zainteresowaniem śledzimy każdą edukacyjną dyskusję. Dlatego wiemy, jak ważna jest dla naszych dzieci lektura. Promuje nie tylko umiejętności czytania i językowe naszych bliskich. Nie, wiemy też, że w ludzkim mózgu są okna czasowe, a kiedy są zamknięte, to „Dobranoc”!

Poważnie, to wszystko może być prawdą, ale czy mam powiedzieć, dlaczego czytamy naszym dzieciom? Po prostu dlatego, że nam to sprawia przyjemność! Lubimy przytulne wieczorne godziny, kiedy rozpieszczamy się i zanurzamy w krainę książek. Towarzyszą nam od wielu lat: głodna gąsienica, Findus i Petterson, mały kruk i jak oni wszyscy się nazywają. W miarę upływu czasu i dorastania naszych dzieci zmienia się także nasz repertuar. A historie, które sprawiają, że wieczorne godziny są dla nas tak cenne, pełne są bohaterów z czasów naszego dzieciństwa: znów czujemy się tak silni jak Ty Pipi Pończoszanka, z Jima Knopfa Wybierz się na wyprawę przygodową lub przestrasz się małego ducha. To doświadczenie usprawiedliwia zgiełk wieczoru. Wspominałam już, że jesteśmy gorliwymi rodzicami, dlatego zawsze pozwalamy, aby lekturę przerwała wspólna rozmowa. W ten sposób promujemy zdolność naszych dzieci do komunikowania się i w tajemnicy pielęgnujemy nadzieję, że być może wychowamy elokwentnego, gwiazdę prawnika…

Ale nawet jeśli nic nie wyjdzie z tych nadziei na karierę, będziemy mieć wspaniałe wspomnienia. To mi przypomina, czy naprawdę znasz pana Netta? Nazywa się Nett, ale jest bardzo zrzędliwym, ponurym człowiekiem, który utrudnia życie dzieciom z Bullerbü. Z zawodu jest szewcem. Po dotarciu do tej historii wyczuwam w naszych dzieciach pewną niepewność. Pytam więc, czy wiedzą, co to jest szewc.

Po długiej ciszy na twarzy naszej córeczki zaczyna błyszczeć i mając pełną świadomość, że potrafi udzielić właściwej odpowiedzi, mówi: „Ale on jeździ samochodami wyścigowymi”.

Może mimo wszystko musimy ponownie ocenić nasze priorytety, nie pozwalając, by żadne okazje z naszymi dziećmi nie zamknęły się, zanim nie dostarczymy im potrzebnej wiedzy...


Ten wpis na blogu pojawił się po raz pierwszy w dniach 15-16 listopada 2003 r. w kolumnie „Family Ties” w gazecie Trewirowy przyjaciel ludowy, w której zmieniający się autorzy komentowali codzienne życie rodzinne. 

Ursula Schaffer jest nauczycielką w Szkoła Realna Plus Bleialf w Nadrenii-Palatynacie, mieszka w Bitburgu i nie tylko, moja ulubiona siostra. Między innymi napisała kilka glos do powyższego felietonu. Tak mi się spodobały, że poprosiłam ją o opublikowanie przynajmniej niektórych z nich na moim blogu.


Jak pomocny był ten post?

Kliknij gwiazdki, aby ocenić post!

Średnia ocena 5 / 5. Liczba recenzji: 3

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.

Przykro mi, że post nie był dla Ciebie pomocny!

Pozwól mi poprawić ten post!

Jak mogę poprawić ten wpis?

Odsłony strony: 9 | Dzisiaj: 1 | Liczę od 22.10.2023 października XNUMX r

Udział: