kult przegranych

0
(0)

Polecane zdjęcie: Blondynka | © Pixabay

Twierdzę, że od jakiegoś czasu celebrujemy swoisty kult przegranych, rzucamy tylko eufemizmami i wszystko, całkiem logicznie, musi być przynajmniej „super”.

Nie musimy nawet myśleć o niezliczonych formatach śmieciowych programów telewizyjnych w prywatnej telewizji, które teraz mają nawet swoich zwolenników w nadawaniu publicznym.

Charakterystyczny dla tego jest sposób, w jaki traktujemy nasze własne pozostałe potomstwo. „Edukacja nie może być forsowna” można już przeczytać na plakatach wyborczych, testach sprawnościowych, a nawet klasach w szkołach coraz bardziej dezaprobuje, nie mówiąc już o selekcji czy promocji najlepszych. System szkolno-edukacyjny nie ma już na celu wspierania funkcjonowania naszego społeczeństwa czy wręcz wystawiania każdemu obywatelowi imiennego zaświadczenia, ale wyłącznie zapewnienie każdemu człowiekowi dobrego samopoczucia, a jednocześnie zrównanie wszystkich - i to tak tanio jak możliwe - ergo, otwórz najniższy wspólny mianownik.

System ten zaczyna obowiązywać, przynajmniej ze strony państwa, nawet później, ponieważ w niepewnych sytuacjach, czy to samookaleczenie, czy nie, pomoc lub odmowa, nie ma rozróżnienia – każdy dostaje to samo, a nawet sankcjonowanie odmowy jest źle widziane. Docelowo, każdy, niezależnie od tego, czy przegra, czy nie, będzie miał „emeryturę za wyniki” z dobrymi intencjami.

W zamian najlepsi wykonawcy — tak zwana klasa średnia — zostają w pełni zaangażowani w dążenie do uczynienia rzeczywistych występów tak nieatrakcyjnymi, jak to tylko możliwe. Ci, którzy dziś pracują, nie pracują już dla siebie przez większą część roku.Czasy, w których można było osiągnąć, a przede wszystkim zapewnić sobie odpowiedni dobrobyt dzięki własnej pracy, wreszcie się skończyły. Za wskazówkę tego można uznać tzw. uchylanie się od płacenia podatków, moim zdaniem nie jest to wynik zachowań przestępczych, a wyłącznie samoobrona, ponieważ państwo odmawia średnim firmom tego, co chętnie przyznaje dużym korporacjom. lub bardzo wyjątkowych ludzi.

Zamiast zdrowego społeczeństwa wspierającego klasę średnią, pozwalamy teraz stale rosnącemu aparatowi regulacyjnemu podejmować coraz więcej decyzji o tym, komu, gdzie, jak i kiedy możemy budować egzystencję zależną od decyzji państwa.

Co gorsza, wszyscy ponownie preferencyjnie traktujemy przegranych, którzy przede wszystkim popadli w tarapaty, „dofinansowując” lub nawet „oszczędzając” ich setkami miliardów pieniędzy podatników, ale w zamian oszczędnościami pozostała klasa średnia będzie nadal „topić się”, a nawet obciążenia podatkowe, opłaty i składki będą nadal rosły, zwłaszcza dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Widać to również od niedawna w pakiecie ratunkowym dla małych i średnich przedsiębiorstw COVID-19: przedsiębiorcy nie są wynagradzani na podstawie ich zysku, ale wyłącznie na podstawie ich „konsumpcji”, co oznacza, że ​​ci, którzy faktycznie osiągnęli zysk wcześniej, teraz dostają mniej niż ci, którzy stale radzili sobie na marginesie własnej egzystencji. Pod koniec pandemii ci pierwsi są ponownie proszeni o dopłatę.

Ogólnie rzecz biorąc, przegrani nie tylko żyją całkiem dobrze kosztem nas wszystkich — bez względu na to, w jakiej jesteśmy obecnie sytuacji ekonomicznej — ale także cenimy ich bardzo wysoko, radośnie się do nich zabiegamy i często otrzymujemy. cena w procesie Top manager "Deutschland AG" lub kultowy status "Przedsiębiorcy Roku".

Niemcy nieustannie szukają „supergwiazdy”, ale niestety coraz częściej w zupełnie niewłaściwym miejscu! A już na pewno nie tam, gdzie płaci się najwięcej podatków lub tworzy się miejsca pracy.

Ten kult przegranych jest szczególnie popularny w polityce. Dawno minęły czasy, kiedy przegrani wyborczy samotnie wycofywali się z polityki; wręcz przeciwnie, porażka w urzędzie uzasadnia wyższą, a udowodniona niekompetencja prowadzi do najwyższych stanowisk w rządzie — i nawet to zostało osiągnięte Zasada Piotra w międzyczasie podjęte ad absurdum.

Rekrutacja młodych talentów politycznych również opiera się całkowicie na kulcie przegranych. Ci, którzy nie mają wykształcenia lub je oszukali, cieszą się z pomocy; później dostają to w urzędzie, jako rekompensatę, że tak powiem, od „szkółek drzew” lub od „nagrodzonej” służby naukowej Bundestagu.

Najlepiej jednak, jeśli przyszły polityk może udowodnić, że musiałby spać pod mostami bez partyjnego przynależności – wtedy przynajmniej urząd ministra federalnego będzie w jego kołysce politycznej.

„Dieter Bohlen został odznaczony Federalnym Krzyżem Zasługi. Jest okrętem flagowym Niemiec”.

Monika Griefahn, gazeta BILD (21 czerwca 2003)

Jak pomocny był ten post?

Kliknij gwiazdki, aby ocenić post!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba recenzji: 0

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.

Przykro mi, że post nie był dla Ciebie pomocny!

Pozwól mi poprawić ten post!

Jak mogę poprawić ten wpis?

Odsłony strony: 1 | Dzisiaj: 1 | Liczę od 22.10.2023 października XNUMX r

Udział: